Jeszcze gra nie zadebiutowała, ba! Na razie nie ma wersji beta dostępnej dla graczy, a już zyskała taką popularność. Co więcej, organizacje tworzą już dywizję w VALORANT, czyli w nowym FPS-ie od Riota. Szaleństwo czy może przemyślany wybór?

Naprawdę dużo się już powiedziało o VALORANT – Że jest świetny, słaby, zbyt kolorowy, idealnie urozmaicony, przekombinowany, siaki i owaki. Oczywiście co mądrzejsi ludzie wstrzymali się z pierwszymi opiniami przynajmniej do momentu, gdy sami w ową grę zagrają. W końcu w VALORANT grali dotychczas nieliczni, których opinie są również podważane. Nic dziwnego, w końcu do testów gry zaproszeni zostali głównie streamerzy i youtuberzy, których pracą jest reklamowanie produktów. Kto wie, czy właśnie VALORANT nie jest kolejnym towarem, który tylko reklamują? Nie jesteśmy tu jednak od snucia teorii spiskowych, a od spojrzenia na bardzo ciekawe zjawisko.

Umarł swag, niech żyje się brax

Mowa tutaj o ruchu, który może stać się trendem, zainicjowanym przez Braxtona “swaga” Pierce'a. Teraz już raczej “braxa”, bo Amerykanin ze zmianą gry, zmienił również swoją ksywkę, pod którą teraz będzie występował na serwerach. 23-latek w zeszłym tygodniu zasilił organizację T1 – jedną z największych na świecie – która zdecydowała się na otworzenie nowej dywizji poświęconej VALORANT. Brax ma być twarzą drużyny, która składać się będzie z pięciu zawodników. Amerykanin zasłynął na serwerach CS:GO jako niezwykły młody talent, ale na swoim życiorysie ma bardzo dużą rysę – dotyczy ona ustawiania meczów. Pierce bowiem kilka lat temu, dokładniej w sierpniu 2014 roku, podobno pod naciskiem kolegów z zespołu, oddał mecz aby wygrać skiny. DUŻO skinów, bo wartość wygranej miała przekraczać miesięczną pensję otrzymywaną przez zawodnikó. Amerykanin miał wówczas niecałe 18 lat, znajdował się pod presją starszych kolegów, ale efekt był brutalny – swag otrzymał dożywotniego bana od VALVE. Jest to równoznaczne z końcem kariery gracza, który chce aspirować do światowej czołówki. Pierce nie miał wówczas jednak alternatywy, więc po prostu rozgrywał sobie różne mniejsze turniejach w CSa, by pozostać w esportowym kręgu.

VALORANT, czyli Nowy Wspaniały Świat

Wszystko zmieniło ogłoszenie VALORANT. Riot od dawna zapowiadał, że ma zamiar stworzyć FPS-a z elementami taktyki. Takie informacje od razu zachęciły do porównań z CS:GO. Po pierwszych zwiastunach widzimy już, że nowa strzelanka nie będzie kropka w kropkę kopią CS-a. Co prawda zasady pozostają te same – drużyny składają się z pięciu osób, które podkładają bombę i które bronią miejsc detonacji. Gra się 5vs5, każda połowa ma po 12 rund. Zasady niemalże, ale wykonanie rozgrywki nieco inne. Przede wszystkim VALORANT posiada postacie, które są wzbogacone o unikalne umiejętności. Te zdolności gracz ma wykorzystywać w sposób taktyczny, a mowa tutaj o wszystkich zasłonach dymnych, czy granatów podobnych do tych odłamkowych z Counter-Strike'a. 

Tak zapowiedziana gra musiała wzbudzić ogromne zainteresowanie. VALORANT obecnie znajduje się na szczycie list wielu graczy, a do premiery zostało jeszcze kilka miesięcy, bo ta zaplanowana jest dopiero na lato 2020. Kto wie, może ona także się opóźni z powodu koronawirusa? Tu należy jednak pytać Riotu, który zapewne planuje jakieś huczne wydarzenie z okazji premiery nowej gry ze swojej stajni. 

 VALORANT wzbudził zainteresowanie również, że Riot słynie z dbania o swoje środowisko esportowe. Doskonały tego przykład mamy oczywiście w Lidze Legend, gdzie firma bardzo angażuje się w sprawy esportowe. Ponadto VALORANT może być po prostu doskonałą alternatywą dla CSa… i tu dochodzimy do sedna sprawy. Brax decydując się na tak odważny ruch być może przetarł pierwsze szlaki dla innych osób, którym z jakiegoś powodu nie wyszło w otwartym środowisku Countera. Amerykanin jednak na razie kroczy w nieznane. Zadeklarował się, że będzie najlepszy w grę, która jeszcze nie ujrzała światła dziennego! Być może Riot Games zaczęło udostępniać grę takim organizacjom jak T1, po to, by już zawczasu budować spore zaplecze esportowe. Wtedy Pierce miałby ułatwione zadanie. Na razie są to jednak tylko spekulacje. Jeśli 23-latek tak pokierował swoją karierą, to czy za nim nie pójdą kolejni zawodnicy?

Jeśli VALORANT okaże się tak dobry, jak głoszą zapowiedzi i pierwsze recenzje wtajemniczonych, to zapewne gra przechwyci sporo esportowców z CS:GO. Szczególnie tych z niższego szczebla. Poza tym Braxton nie jest jedynym CS-owym banitą. Poza nim są też inni, którzy przez ustawienie meczu zrujnowali sobie karierę. Są też tacy, i tu nie musimy długo szukać, którzy mają bana od VALVE za cheatowanie. Myślę tutaj oczywiście o Patitku, który na nasze polskie realia nie jest blokowany, ale jeśli organizacja czy zespół chciałby spróbować swoich sił w kwalifikacjach do Minora, to nawet już na tym etapie Polak nie może się zarejestrować. Jest to z pewnością spore utrudnienie, które może zniechęcać potencjalnych pracodawców. Dla takich graczy VALORANT jest jak bilet do Nowego Świata, niczym możliwość rozpoczęcia drugiego życia, nie tracąc doświadczenia z poprzedniego. W nowej strzelance w końcu wszyscy zaczynają na niemal równych zasadach, dlatego esportowa scena nie będzie zbudowana wyłącznie przez bardzo młodych zawodników jak ma to miejsce chociażby Fortnite.

Dla mnie, jedno jest pewne – VALORANT to szansa dla wszystkich banitów i zaściankowców CS:GO. Riot nie zamierza pytać, czy osądzać kogoś przez jego błędy przeszłości. Po prostu przyjmie każdego z czystą kartą, a ta wtedy tylko będzie czekać na jej zapisanie. Czy zaobserwujemy swoisty exodus zawodników z CS-a do VALORANT? Zapewne nie, w końcu Counter Strike ma bardzo mocną pozycję od kilkunastu lat i kolejna gra z pewnością nie strąci jej pozycji lidera wśród FPS-ów. Dodatkowa rywalizacja o gracza i esportowca jest jednak dla konsumenta świetną rzeczą, bo może to zmusić oba studia do większej pracy nad swoimi grami. Wtedy to my, gracze, zyskamy najwięcej.

A co jeśli VALORANT upadnie równie szybko jak zbudował hype? Wtedy największym wygranym będzie oczywiście Swag. Wraz ze wsparciem jednej z największych organizacji z pewnością stanie się potężnym content creatorem shootera od Riotu. To z pewnością pozwoli mu rozwinąć kanały wideo, a od tego bardzo bliska droga do stania się gamingowym influencerem. Pytanie tylko czy taka pozycja zadowoli Braxtona, który od lat głodny jest esportowej rywalizacji.