Michał „MICHU” Müller udzielił nam odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Porozmawialiśmy o minionym roku pod banderą Team Envy.


Olaf “szeregowy” Ostrowski: Cześć MICHU. Rok 2020 rozpoczął się dla Ciebie od przeprowadzki do Ameryki i dla mnie brzmi to jak przygoda życia. Czy tak też było?

Michał “MICHU” Müller: Tak brzmi i tak było, przynajmniej na początku. Po przyjeździe do USA wszystko było usłane różami. Mieszkanie w USA, podróże z Dallas do Los Angeles prywatnym odrzutowcem, wszystko było jak sen. Wszystko było wyśmienite… poza grą. Okres ten wspominam jako spełnienie moich marzeń, ale nie tych CS-owych. 

Mówisz tutaj o swoich początkach w Team Envy, które dla Ciebie było pierwszą międzynarodową drużyną. Myślisz, że komunikacja po angielsku miała wpływ na grę? Czy może przełamałeś bariery komunikacji w innym języku?

MICHU: Czuję się komfortowo mówiąc po angielsku. Nie wstydzę się innego języka i staram się mówić to co potrafię. Z doświadczenia wiem, że mój rozmówca na pewno mnie zrozumie, a jeśli nie to dojdziemy do porozumienia w inny sposób. Pobyt w USA z pewnością przyspieszył moją naukę, ale nie zmienia to faktu, że wciąż jest pole do poprawy i nie jest jeszcze perfekcyjny. Oceniłbym mój poziom angielskiego na wystarczająco dobry by dalej kontynuować grę w międzynarodowej drużynie. 

Wiem, że kiedyś uczęszczałeś na lekcje angielskiego. Wciąż z nich korzystasz, czy po powrocie już odpuściłeś?

MICHU: Po wyjeździe miałem jeszcze kilka lekcji online, jednak nie dawało mi to takiej satysfakcji, a co najważniejsze efektów jak na lekcjach, na których spotykałem się w 4 oczy ze swoim nauczycielem. Dlatego nie kontynuowałem kursu. 

Rozumiem. Nie chcę być tutaj uszczypliwy, ale zaryzykuję stwierdzenie, że oswojenie się z angielskim to chyba największe osiągnięcie ubiegłego roku. 

MICHU: Tak, to zdecydowanie nie był udany sezon. Można tak powiedzieć, że rozwój mojego angielskiego to największe moje osiągnięcie w trakcie przygody z Envy. 

W przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy jako Envy wystąpiliście zaledwie w sześciu zawodach. Masz takie poczucie, że ten rok gdzieś Ci uciekł?

MICHU: Jak najbardziej mam takie poczucie. Zespołowo nic nie osiągnęliśmy i otwarcie przyznawałem to kilka razy. Niby graliśmy w turniejach FLASHPOINT i mieliśmy okazję mierzyć się z dobrymi drużynami, ale trzeba pamiętać, że pierwszy sezon graliśmy w połowie przez internet, w połowie na LAN-ie i połowę z trenerem, połowę z moosem. Drugi sezon był trochę mniej na wariackich papierach, ale był to nasz pierwszy turniej w nowym składzie, więc zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę. Ciężko było nam się przebić przez drużyny będące na wyższym poziomie, które grały ze sobą od dłuższego czasu. 

No właśnie, zmiany w składzie. Czy pojawienie się Jakuba “kubena” Gurczyńskiego w roli trenera wzbudziło w Tobie nadzieje na lepsze jutro? Co wniósł kuben do składu, czego nie wnosił Legija?

MICHU: Dyscyplinę. Na początku w Envy było bardzo luźno, nie trzeba było się zbyt mocno przykładać aż do dołączenia Kubena. Legija nie robił tak dużo jak Kuba. Nie trzymaliśmy się za bardzo punktualności, słabo ze sobą współpracowaliśmy, słabo przygotowywaliśmy się do meczów, nie mieliśmy również “zadań domowych” i tak naprawdę nawzajem nie wymagaliśmy od siebie za dużo – bardzo mi tego brakowało. Oczywiście każdy z nas wcześniej również ciężko pracował, lecz Kuba wniósł do składu zdecydowanie więcej dyscypliny, poza tym dużo więcej od nas wymagał. 

Mi po tych zmianach bardzo nie pasowała nowa rola LEGIJI, bo z trenera ponownie stał się czynnym zawodnikiem. 

MICHU: LEGIJA w przeszłości był bardzo dobrym graczem i rywalizował na topowym poziomie. W sumie jakby się zastanowić, to grał w drużynie ze zdecydowanie lepszymi graczami, niż ja kiedykolwiek. Posiada on ogromne doświadczenie, ale na powrót do aktywnej gry było już chyba za późno. Dwa lata spędzone w roli trenera zrobiły swoje, tym bardziej, że bezpośrednio przed tym jak zajął się trenowaniem też nie reprezentował świetnego poziomu. Ciężko mu było wrócić do aktywnej gry na wysokim poziomie, a nam ciężko było dostosować się do gry z zawodnikiem, który… no nie ma co ukrywać, trochę odstawał od nas swoim poziomem w niektórych aspektach gry. Co nie zmienia faktu, że o samej grze miał bardzo duże pojęcie. 

Możesz zdradzić czyj był pomysł o grze z LEGIJĄ?

MICHU: Tak, zadecydowała o tym organizacja. 

Mieliście chociaż jakieś alternatywy?

MICHU: Gdy w składzie pojawił się Kuben od razu wiedzieliśmy, że LEGIJA dołączy do nas jako zawodnik. Dopiero od nowego roku mieliśmy szukać potencjalnego zastępstwa. 

No właśnie, nowy rok. Gdzie szukaliście potencjalnych wzmocnień? Zarówno Ty jak i Kuben świetnie znacie polską scenę, więc może mieliście na oku zawodników z Polski?

MICHU: Zmiany nie weszły w życie, więc nie zdradzę Ci zbyt wielu szczegółów. Powiem tylko, że mieliśmy już dogadanego jednego gracza i byliśmy w trakcie szukania piątego. Skład miał zostać przebudowany, Noah “Nifty” Francis pozostając w drużynie miał ustąpić z roli snajpera. Nifty miał objąć prowadzenie w zespole, “dogadany” zawodnik miał być entry, pozostało nam więc szukanie snajpera. Ale jak wszyscy wiemy, nic nie dojdzie do skutku. 

Chciałbym się dowiedzieć trochę więcej o Niftym. Gdy Envy w 2019 roku zdecydowało się na przebudowę dywizji CS:GO, chodziły plotki, że to właśnie Nifty wyszedł z inicjatywą wyrzucenia pozostałych graczy. Jak oceniasz współpracę z nim w ciągu ostatniego roku?

MICHU: Szczerze przyznam, że nasze relacje na samym początku nie były zbyt dobre. Gdy pojawiłem się w Stanach nastawiony byłem na ciężką pracę. Ja nie chciałem odpuszczać roboty i wyrobiłem sobie swój rytm pracy. Po kilku tygodniach koledzy z drużyny zaczęli nazywać mnie robotem i oznajmili, że oni nie mają zamiaru tak harować. To wywołało kilka niemiłych sytuacji, ale wyjaśniliśmy sobie to potem we wspólnych rozmowach. Z postępem czasu sytuacja diametralnie się zmieniła. 

Choć nigdy personalnie tego nie usłyszałem, to Nifty w rozmowie z kimś z drużyny przyznał, że nacisk z mojej strony, a później rozmowy z szefostwem spowodowały, że jego etyka pracy bardzo się zmieniła. 

Jeśli chodzi o czystą prywatę to z Niftym mieliśmy bardzo dobry kontakt. Panowała między nami fajna atmosfera. Spędzaliśmy dużo czasu razem, tym bardziej, że wspólnie mieszkaliśmy zarówno w Los Angeles jak i Dallas. Ma twardy charakter, lubi walczyć o swoje, ale ja nie stawiam jego osoby w złym świetle, tak jak robi to opinia publiczna. 

Powiem Ci, że miło słyszeć, że Twoja ciężka praca była tak mocno zauważalna, że aż reszta zespołu postanowiła się wziąć w garść. Świadczy to dobrze zarówno o Tobie, jak i ogólnie o polskim CS-ie. 

MICHU: Nie pozostaje mi nic innego niż podziękować. Walczyłem o to żeby coś osiągnąć, nie żeby oni pracowali równie ciężko.

Pewnie chciałeś w pełni wykorzystać daną Tobie szansę. 

MICHU: Tak, nie tylko nauka angielskiego była moim celem w minionym roku. Przede wszystkim chciałem wygrać jakiś turniej, pograć z dobrymi ekipami, tym bardziej w Stanach. Wcześniej nie grałem na tej scenie, to wymagało ode mnie częstego dostosowywania się i zrozumienia jak to wszystko tam wygląda. Pierwsze dni, może tygodnie właśnie tak minęły. Ale cały czas starałem się ciężko pracować, przygotowywałem do meczów nie tylko siebie ale też drużynę. Często odwalałem nie swoją robotę. 

Wróćmy jeszcze na chwilę do drugiego sezonu FLASHPOINT, o którym wcześniej wspomniałeś. Czy z perspektywy czasu, jesteś w stanie wskazać co wtedy zawiodło?

MICHU: Głównym powodem mogło być niewystarczające doświadczenie w grze o dużą stawkę. Jako nowy skład mieliśmy problemy z adaptacją do tego co działo się w oficjalnym meczu. Między treningiem, a meczem, który ma nas doprowadzić do gry o milion dolarów, jest diametralna różnica. Graliśmy na drużyny, które co dwa, trzy dni miały jakiegoś oficjala i ciągle są w rytmie turniejowym. Ciężko było nam się zaadaptować. Już nie wspominając o tym, że pozostałe składy były po prostu bardzo dobre. Niestety, to wszystko nie zmienia też faktu, że byliśmy po prostu słabsi od naszych rywali.

To dlaczego tak rzadko Was widywaliśmy na turniejach? Jakoś ciężko mi uwierzyć, że tak duża organizacja jak Envy nie dostawała żadnych zaproszeń, nawet do mniejszych rozgrywek. 

MICHU: Wydaje mi się, że taki był nasz plan przed FLASHPOINT. Chcieliśmy odpuścić wszystkie mniejsze turnieje i przygotować się na 100%. Niestety okres przygotowań się mocno przeciągał i nagle się okazało, że nie zdążymy zagrać nic innego.

Rozumiem. Czy na rok 2021 były tworzone jakieś plany i założenia, oprócz oczywiście zmian w składzie?

MICHU: Takie rozmowy się jeszcze nie odbyły, a miały mieć miejsce dopiero po pierwszych treningach. Jednak organizacja wciąż nas wstrzymywała i całym zespołem czekaliśmy na zielone światło. 

Czy czułeś wtedy, że coś dzieje się nie tak wewnątrz organizacji?

MICHU: Nie, absolutnie nie. Być może widzieliście na twitterze co szef Mike pisał o budżetach na rok 2021. Zgodnie z nim myśleliśmy, że na przyszły rok będziemy mieli sporą pulę pieniędzy na wykup graczy, potencjalne zmiany w ciągu roku i otrzymamy szansę na zbudowania fajnego składu oraz rozpoczęcie sezonu z czystą kartą. Tak się jednak nie stało.

Okazało się, że budżetu nie ma i nie będzie. Przez covid pozyskiwanie inwestorów jest mocno utrudnione i organizacja jak Envy, dla której drużyna jest biznesem, stała się po prostu nieopłacalna. Wyszło tak, że nowy zawodnik już prawie podpisywał kontrakt, a my dowiedzieliśmy się, że Envy rezygnuje z CS-a. 

Mimo wszystko pomiędzy wszystkimi komunikatami wypuszczonymi wczoraj przeczytałem, że to nie jest definitywny koniec dla CS-a w Envy, bo jak nadarzy się jakaś okazja to mogą zatrudnić nową drużynę. Mam wrażenie, że trochę się w tym wszystkim pogubili. 

MICHU: Niewykluczone. Ale tak jak mówię, nasz przypadek spowodowany był brakiem inwestorów, przez co nie opłacało się nas trzymać. 

A jakie były Twoje relacje z szefem? Czuć od niego zajaranie się esportem?

MICHU: Jak najbardziej. Jest zajarany, podczas pobytu w Dallas pojawiał się na naszych treningach. W sumie nie tylko naszych, bo pokoi gamingowych było wiele, a on do każdego zaglądał przynajmniej na chwilę. Relacje mogę nazwać nawet jako bardziej koleżeńską niż typową szef-pracownik. 

Taka relacja jest chyba budująca dla zawodnika. 

MICHU: Zdecydowanie. Na pewno dbał o nas, a jako przykład podam sytuację z lotem do Los Angeles. Podczas wybuchu pandemii, kiedy jeszcze nie wszystko było o niej wiadomo, Mike zaproponował nam lot prywatnym odrzutowcem, aby uniknąć masowego kontaktu z innymi ludźmi na lotnisku. 

Muszę przyznać, że nie zdarza się to każdemu. Teraz ciężkie pytanie – odczuwasz ulgę, że ten bezowocny projekt dobiegł końca, czy raczej jest Ci przykro, że nie otrzymaliście kolejnej szansy w tych barwach? 

MICHU: Ulgę poczułem po zakończeniu drugiego sezonu FLASHPOINT. Wtedy wiedziałem, że każdy z nas ma chwilę przerwy, a obiecywany budżet pozwoli nam rozpocząć sezon w całkowicie nowym składzie. Ale… wyszło jak wyszło. 

A możesz zdradzić kiedy dowiedzieliście się o decyzji zarządu?

MICHU: W piątek. (8 stycznia – przyp. red)

Czyli wszystko działo się bardzo szybko?

MICHU: Tak, ale wydaje mi się, że organizacja wiedziała już o tym wcześniej. Poza tym nasz szef musiał zwierzyć się komuś i dowiedział się o tym DeKay, który zaczął podsycać plotki jeszcze za kulisami. To przyspieszyło oficjalne ogłoszenie, szef bardzo szybko umówił z nami rozmowę abyśmy dowiedzieli się o tym od niego, a nie z zewnątrz. 

Po roku 2020, który wiemy jak wyglądał, na pewno szybko chciałbyś wrócić do gry. Zamierzasz czekać na odpowiednią ofertę, czy jesteś na tyle zmotywowany, że będziesz poszukiwał angażu?

MICHU: Jedno i drugie. Na pewno sam postaram się poszukać potencjalnego nowego zespołu, ale również jestem otwarty na oferty. 

Widziałem, że nie próżnujesz. Zacząłeś częściej streamować, utworzyłeś kanał na YouTube. Wynika to z dużej ilości wolnego czasu, czy chcesz być bliżej swoich fanów?

MICHU: Nie gram na polskiej scenie, ale nie chcę aby polscy fani Counter-Strike’a o mnie zapomnieli. Dlatego staram się wchodzić z nimi w interakcję chociażby na Twitchu. YouTube to po prostu kolejny krok w rozwoju swojej marki. Oczywiście po części wzięło się to z faktu posiadania sporej ilości wolnego czasu. Wiedziałem, że szykuje się dłuższa przerwa, która idealnie się nada na streamowanie oraz YouTube

Jeśli chodzi o polskich kibiców, to pewnie wszyscy chcieliby zobaczyć Ciebie kiedyś z powrotem na polskiej scenie. Chodzi Ci taki pomysł po głowie?

MICHU: Moim planem jest międzynarodowy skład. Nie po to opuściłem polską scenę, żeby po jednym nieudanym projekcie wracać z podkulonym ogonem. Oczywiście nie wykluczam, że jeśli dostaną atrakcyjną ofertę to ją rozważę, ale raczej celuję aby dalej grać za granicą. 

Cały skład został przeniesiony na listę transferową, więc na ten moment w grę wchodzi jedynie wykup. W oczekiwaniu na nową organizację warto chyba by było pograć w jakichś sklejkach żeby całkowicie nie zardzewieć. Masz zielone światło na takie luźne granie w różnych kwalifikacjach?

MICHU: Tak, po rozmowie z organizacją, wziąłem do rąk mój kontrakt, przeczytałem go po raz kolejny i zadałem szefostwu kilka pytań. Jedno z nich dotyczyło gry w mixach i brania udziału w pojedynczych kwalifikacjach. Na szczęście uzyskałem na to zgodę.

Mam do Ciebie pytanie dotyczące czysto polskiej sceny. Według Ciebie kto najlepiej wyjdzie na tegorocznej szufli?

MICHU: Według mnie najlepiej wyjdzie organizacja budująca drużynę wokół Snaxa. Wiem, że wciąż nie jest to oficjalna informacja, ja sam powiem szczerze, że nie mam żadnych potwierdzeń. Nie chcę też tutaj oceniać nowych drużyn tylko przez pryzmat plotek, więc po prostu odpuszczę odpowiedź na to pytanie. 

A jakie jest Twoje zdanie dotyczące takich zmian w drużynie? Społeczność CS:GO, szczególnie polska, bardzo często twierdzi, że są wykonywane pochopnie i zbyt wcześnie. 

MICHU: Ja jako zawodnik mam odmienne zdanie. Roszady w składzie dotyczą bezpośrednio nas i mamy szerszą perspektywę dotyczącą zmian. Bywa tak, że po prostu dość szybko orientujemy się, że z danej osoby nie wyciągniemy nic więcej. Jest częścią układanki, która nie pasuje do tego zespołu. Jeżeli mamy pewność, że coś nie wychodzi to nie ma sensu w tym tkwić i łudzić się, że nagle coś się zmieni. 

Żadna zmiana nie jest podejmowana nagle. Do transferów trzeba się przygotować, zrobić research dotyczący potencjalnych zamienników i przede wszystkim upewnić się, że ta zmiana nie przyniesie więcej złego niż dobrego. To nie tak, że zmiana następuje na pstryknięcie palcem – dziś gramy z jedną osobą, jutro z drugą. 

Ludzie muszą pamiętać, że to my jesteśmy na serwerze, to my walczymy o sukcesy i nasze kariery. Tylko my wiemy co dzieje się wewnątrz drużyny i to nam najłatwiej jest podejmować decyzję. Trzeba też pamiętać, że my poza grą w oficjalnych meczach spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, który jest niedostępny dla widowni. To również powoduje, że nasze zdania i opinie na temat zmian w drużynie są często odmienne z kibicami. 

Pozostając przy temacie zmian – z kim w całej karierze najciężej było Ci się rozstać?

MICHU: Na początku mojej kariery zdecydowanie z innocentem. Później jednak najgorzej przeszedłem opuszczenie Virtus.pro przez pashę i NEO. 

Niech powód pozostanie owiany tajemnicą. Zmieniając trochę temat – pod koniec stycznia wystąpisz w x-kom Dell 2 versus 2 Showdown by GG League. Wciąż nie znamy Twojego duo partnera, ale spokojnie, nie będę ciągnął za język. Chciałbym się zapytać, co sądzisz o turniejach w takim formacie?

MICHU: Super pomysł, zwłaszcza podczas covidu, gdy jako gracze nie możemy się spotkać w dużym gronie na turnieju LAN-owym. Fajnie więc będzie wyjechać z domu i zagrać, nawet jeśli wydarzenie będzie bardziej kameralne. 

W turnieju z takim formatem nie uczestniczyłem już długo, tym bardziej jeśli chodzi o “2 versus 2”, co jest bardzo oryginalne. Fajne wydarzenie, zdziwiłem się, że coś takiego powstaje w Polsce. Wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie było takiego turnieju, tym bardziej na taką skalę. Jestem pod wrażeniem. 

Według mnie turniej x-kom Dell 2 versus 2 Showdown by GG League będzie świetną odskocznią zarówno dla przepracowanych graczy, jak i widzów, którym mogły znudzić się tradycyjne rozgrywki w ostatnich miesiącach. Odmienność tych zawodów z pewnością zaplusuje. 

MICHU: Mam podobne odczucia. W ubiegłym roku oglądałem kilka meczów z polskiej sceny i rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że niektóre ekipy rywalizują ze sobą bez końca. 

Do tej pory ogłoszono dwa duety, które wystąpią w wydarzeniu – furlan & F1ku oraz legendarne duo Pasha & Snax. Kto wydaje się być groźniejszy?

MICHU: W tych zawodach każdy będzie groźny, bo nie wiadomo czego się po takich rozgrywkach spodziewać. Gra czysto aimowa, tym bardziej 2v2 to inna bajka. Bardzo ciężko wytypować tutaj faworytów. 

Wspominaliśmy o oglądaniu w kółko tego samego w Counter-Strike’u. Co według Ciebie na scenie CS-a powinno, albo nawet musi się odświeżyć?

MICHU: Na pewno przydałaby się zmiana w puli map turniejowych. Nawet nie chcę strzelać ile czasu minęło od ostatniej roszady w tym zakresie. Czekam na nową mapę albo odświeżenie jednej z aktualnych.

Jeden z moich redakcyjnych kolegów niedawno pisał o systemie sezonów w Counter-Strike’u. Wspomniał, że ekosystem CS:GO powinien być podzielony na dwa sezony w roku i w każdym z nich pula map byłaby zmieniana. Co sądzisz o takim rozwiązaniu?

MICHU: Każdy pomysł jest dobry jeśli doprowadzi do pewnej świeżości. Takie pomysły rodzą się tylko dlatego, że każdy z nas odczuwa pewną stagnację. Pewną nudę. Wsparcie Valve i urozmaicenie jest wręcz wymagane. 

Na koniec, może kilka słów od siebie do polskich fanów?

MICHU: Na pewno chciałbym żeby polscy fani trzymali za mnie kciuki. Mam nadzieję, że kibice nie zapomną o mnie po tym jak raz potknęła mi się noga, choć może nawet to nie ja się tu potknąłem. Na początku ubiegłego roku byłem przekonany, że dołączam do dobrej drużyny, która da mi więcej możliwości do gry na wysokim poziomie oraz żebyście jako kibice mieli za kogo trzymać kciuki na scenie międzynarodowej. Mam nadzieję, że wraz z podpisaniem kolejnego kontraktu, wszystko się zmieni. 

Olaf „szeregowy” Ostrowski – śledź autora na twitterze   →