Ballista Esports – przebojem wdarli się na europejską scenę Valoranta, niespodziewanie awansując do turnieju Valorant Champions Tour: Masters. Jak wyglądał proces rozwoju drużyny? Jak wykorzystują metę-Skye? Kto będzie ich najgroźniejszym rywalem na Masters? Jak to jest rywalizować z takimi markami jak Fnatic? Na te i inne pytania odpowiedziali Przemek „KEREME” Bogdanowicz oraz Daniel „Yaotzin” Roczniak z Ballista Esports.

Aleksander Kurcoń: Wybiliście się w ekspresowym tempie. W styczniu Ballista weszła w Valoranta, pojawił się skład, a po kilku tygodniach pokonujecie Fnatic i dostajecie się na VCT Masters. Jak ten rozwój wygląda z waszej strony?

Przemek „KEREME” Bogdanowicz: Mimo to, że ja pracuje, a chłopaki studiują, to poświęcamy cały wolny czas na trening. Jest to około 5-6 godzin dziennie, plus rozmowy przed i po treningach. Yaotzin też dużo nam pomaga, grałem dotychczas w kilku drużynach, ale dopiero teraz mamy tego typu wsparcie. Daniel jako szósta osoba potrafi popatrzeć na każdego gracza z boku i ocenić jakie popełnia błędy. Taki trener, który potrafi przygotowywać dobre analizy, to według mnie połowa sukcesu.

Daniel „Yaotzin” Roczniak: Ten progres jest duży, bo organizacja od początku mocno nas wspiera. Dostaliśmy do trenowania jedno z najlepszych miejsc w Europie, czyli bootcamp w EPC. Dostaliśmy ponadto wsparcie psychologa. To wszystko sprawiło, że byliśmy w stanie wyłapać bardzo szybko błędy, które normalnie wyłapuje się tygodniami, czy miesiącami. Chłopaki też już wcześniej grali na bardzo wysokim poziomie. Do dobrego teamu brakowało jedynie zgrania i mocnej psychiki. Kiedy tym się zajęliśmy, to wszystko poszło błyskawicznie do przodu, mam nadzieję, że w dalszej perspektywie nadal to będzie tak wyglądać.

KEREME: Brakowało u nas wcześniej stabilności. Przez półtora miesiąca zrobiliśmy jednak taki progres, który umożliwia nam teraz wejście na wysoki poziom.

Bootcamp to była wasza pierwsza okazja do poznania się na żywo?

KEREME: Tak, na bootcampie drużyna się bardziej zżyła. Okazało się również, że każdy z nas się świetnie dogaduje, mimo że mamy różne charaktery.

Wracając do Valoranta. Po waszym ostatnim sukcesie pojawiło się sporo głosów, że jesteście „szefami mety Skye”.

KEREME: Buld od początku mówił, że chciałby w tym składzie grać Skye. Nie każdy z nas był do tego przekonany, ale jak to rzeczywiście zaczęło przynosić efekty, to wątpliwości zniknęły. Skye to naprawdę dobra postać, jeśli działa w dobrze zorganizowanej i zgranej drużynie.

Może to jest klucz do sukcesu? W przyszłości będą się pojawiać coraz to nowi agenci, więc może jak najszybsze znalezienie sposobu na wplatanie ich do line-upu będzie najłatwiejszym sposobem na zaskoczenie przeciwnika? Przykład Skye, która w Europie nie jest jeszcze tak popularna.

KEREME: Nie jest, ale zaraz będzie (śmiech). To jest kwestia czasu, już pojawiło się wiele głosów, że nadchodzi „meta-Skye”. My jednak potrafimy ją bardzo dobrze wykorzystać. Wydaje mi się, że to nie efekt samej obecności Skye w line-upie, a pomysłu na nią. Na przykład G2 próbowało ją wykorzystać i słabo im poszło.

Yaotzin: Skye bardzo pasuje do naszego stylu gry i przede wszystkim odpowiada Buldowi. Ta agentka pozwala na tworzenie nowych kombinacji. Nasza gra opiera się w głównej mierze na playbooku, kombinowaniu, wykorzystywaniu małych zagrywek, posiadaniu ich jak największego wachlarza, a Skye daje mnóstwo opcji. Potrafi uleczyć, oślepić, może grać jako entry-fragger, jest bardzo dobra do ataku i defensywy. Ponadto Buld pasuje do tej postaci, włożył mnóstwo pracy, by ją wymasterować.

KEREME: Do kontroli mapy też jest dobra. Jest po prostu wszechstronna.

A jak zamierzacie zareagować na Astrę? Testowaliście już może?

K: W line-upie nie testowaliśmy, skupiamy się na razie na obecnym zestawie. Astra to jednak ciekawa postać, którą będzie można w przyszłości wykorzystać.

Y: Daje również dużo możliwości. Jest postacią, która jest unikalna, ma umiejętności do gry pod zespół. Do drużyn takich jak NiP pasuje idealnie. My też na pewno będziemy chcieli spróbować ją wykorzystać, aczkolwiek ostatecznie zobaczymy jak to się wyklaruje, czy Astra będzie pasować do naszych graczy.

KEREME, jesteś chyba najbardziej uniwersalnym graczem w teamie, wcielasz się w największą liczbę postaci. Czy takie skakanie po agentach w dłuższej perspektywie nie przełoży się na gorszą dyspozycję?

K: Powiem szczerze, że takie skakanie po agentach jest dla mnie po prostu frajdą. Dużo graczy ma dość swoich agentów, mimo tego że są to dobre postacie. Ja jednak mam komfort wybierania różnych bohaterów, zależnie od danej mapy, dzięki temu gra się tak szybko nie nudzi. Też to nie jest tak, że zmuszam się do gry którymś agentem – każdego lubię.

Y: To też plus KEREME, jest mega wszechstronny. Każdą postać potrafi idealnie wykorzystać pod zespół, robiąc czarną robotę. Nie zawsze warto patrzeć tylko na statystyki, bo KEREME w pełni gra pod drużynę.

K: Jestem najstarszy i nie potrzebuje fragów, by być zadowolonym z meczu. Kiedyś grałem na entry-fraggerze jako Jett – podobała mi się ta gra, ale jak przesiadłem się na support to poczułem, że to moja rola w drużynie. Najlepiej się w niej czuje i wydaje mi się, że najwięcej w niej mogę osiągnąć.

Według mnie to też świadczy o dojrzałości zawodnika, bo jednak brakuje supportu w Polsce, mało który zawodnik chce grać tylko pod zespół.

Y: Dlatego ta selekcja była tak ważna. Zamysł był taki, żeby projekt był długoterminowy, nastawiony na rozwój. Dlatego dobraliśmy tak graczy, by pasowały zarówno charaktery, jak i agent-pool. Ostatecznie to wyszło, zespół się zgrał i się rozwija. Miejmy nadzieję, że jak najdłużej i z jak najlepszymi wynikami.

A propos charakterów, to skąd taka pewność siebie wśród was? W tak emocjonującym, będącym na styku meczu z Fnatic graliście bardzo pewnie, jakbyście takie spotkania rozgrywali codziennie.

K: Mieliśmy serię zwycięstw, jesteśmy w gazie, myślę, że to jest powód pewności siebie. Wygrywanie 2:0 spotkań jest niesamowicie budujące. Myślę, że też pani psycholog, z którą współpracowaliśmy, nam pomogła, bo dzięki niej każdy z nas nie przejmuje się z kim aktualnie gramy. Nie ma znaczenia czy to Fnatic, czy jakaś słabsza drużyna, każdy z nas daje z siebie 100%. To klucz do sukcesu, bo nikt z nas nie boi się tego typu meczów. Fnatic, czy nie Fnatic, trzeba po prostu wygrać i zrobić swoje.

Y: Też Valorant jest taką sceną, że Fnatic jeszcze parę miesięcy temu grali jako SUMN FC. Do każdego meczu trzeba podchodzić bez kompleksów. Chłopaki zdają sobie sprawę, że umiejętności mają bardzo duże, nie odstają od czołówki Europy. Po prostu dajemy z siebie 100%.

Swoją drogą na Challengers 3 wypłynęły różne nowe formacje, wielkie zespoły jak OG, fnatic czy G2 ostatecznie poniosły klęskę. Skąd ta nagła zmiana?

K: Przykładowo my nie mieliśmy nic do stracenia, były to w końcu ostatnie kwalifikacje. Też nikt nie mówi o tym, że we wcześniejszych edycjach trafiliśmy na Guild i Alliance, a teraz obie drużyny jadą na Masters. Ponadto wtedy nie byliśmy w aż takiej formie, jak obecnie. Teraz myślę, że możemy już z tymi  drużynami konkurować.

Przed startem całego cyklu jakie mieliście realne cele? Dostanie się po prostu na Challengers, czy jednak gdzieś z tyłu głowy było to Masters?

Y: Przy zakładaniu projektu cel był prosty – TOP1, TOP2 w Polsce i powalczyć o Masters. Samo dostanie się do Challengers nie było dla nas celem.

K: Ale też nie było parcia, że musimy dostać się na Masters. Połową sukcesu było to, że podeszliśmy do turnieju bez ciśnienia, by po prostu zagrać jak najlepiej, a wyniki przyszły naturalnie.

W ogóle ostatnie Challengers było oknem na świat dla Polaków, nagle Europa zaczęła dostrzegać potencjał, jaki drzemie w naszych zawodnikach.

K: Ja od początku mówiłem, że w Polsce jest niesamowity poziom. Dużo zespołów można byłoby skleić, ale na scenie brakuje bardziej dojrzałych graczy, którzy mogliby scalać drużynę, by nie składała się tylko z pięciu gwiazd. Mamy wiele talentów, ale na stworzenie zespołu potrzeba więcej czasu.

Y: Brakuje ludzi takich jak nasza organizacja, którzy wyciągnęli by pomocną dłoń do graczy. Gdybyśmy mieli taki zasób graczy w innych krajach, to myślę, że organizacje i agenci szybciej by się nimi zainteresowali i szybciej udałoby się dobre drużyny poskładać. Może zamiast SUMN FC Polacy graliby we Fnatic? Naprawdę mamy w kraju bardzo dużo fajnych nazwisk. Kwestia tego, żeby organizacje i sponsorzy obdarzyli zaufaniem graczy. Kiedyś tego zabrakło, przykładem jest THOSE GUYS, które się rozpadło, a teraz trzech graczy pojawiło się na Challengers 3. Talenty są, brakuje inwestora, który uwierzy w Valoranta. Sama gra rozwija się w niesamowitym tempie i 2021 będzie mega dobrym rokiem dla niej.

Myślę, że wy też możecie zostać takimi ambasadorami Valoranta w Polsce, zwłaszcza po awansie na Masters. Wzrosło zainteresowanie samą grą, waszą drużyną.

K: Wszystko idzie w dobrym kierunku, teraz powstała ciekawa drużyna – KLĄTWA. Myślę, że wkrótce polskie i zagraniczne organizacje się zainteresują polskimi graczami.

Y: A jeżeli my, jako Ballista, przyczynimy się do rozwoju, to super. Cała nasza szóstka od bety try-harduje Valoranta, przykładała ręce do różnych projektów, które budowały naszą scenę. Oby to natchnęło różne organizacje do zgarnięcia jakiegoś innego zespołu.

Teraz tydzień przygotowań do Masters – jak one wyglądają?

K: W poniedziałek i wtorek odpoczywaliśmy, od środy ruszamy z treningami. Na razie trenujemy tak jak dotychczas, bo to zdawało egzamin.

Y: Potrzebowaliśmy takiego resetu, bo ostatnie tygodnie były bardzo intensywne.

Kto będzie największym zagrożeniem na Masters?

K: Na pewno Dfuse – podoba mi się ich gra, pokonali G2, co również o czymś świadczy. NiP także bardzo dobrze wygląda. Nie obawiamy się jednak nikogo, po takiej serii zwycięstw wydaje mi się, że jesteśmy w stanie każdego pokonać.

Y: Valorant też jest taką grą, w której gra się tylko do trzynastu rund. Jeśli dobrze wejdziesz w mecz, zdobędziesz kilka pierwszych punktów, to łatwo zbudować dobrą ekonomię. Dzięki temu teoretycznie każdy z każdym ma szansę. Ponadto tak jak mówi KEREME, po ostatnich sukcesach nasza pewność siebie znacznie wzrosła, więc myślę, że mamy bardzo duże szanse. Jeśli miałbym typować najtrudniejszego rywala to FPX – jest to trochę lepszy NIP taktycznie i aimowo.

Obecne Masters to także idealny moment na zabłyśnięcie – brakuje wielu europejskich potęg, więc jest to szansa dla talentów, które dotychczas nie były tak medialne.

K: Nie ma Vitality, G2, OG, wydaje mi się, że dzięki temu młodzi zawodnicy mogą się pokazać. My jesteśmy dobrym przykładem.

Y: Turniej wielkich szans. Emocje będą spore, powinien to być naprawdę fajny turniej. Kolejne Masters są już międzynarodowe, do których trafi tylko dwie ekipy z Europy. Zbliżający turniej jest więc dobrą okazją na zbudowanie sobie kariery w Valorancie. 

Śledź autora na Twitterze ->

Śledź Daniela „Yaotzin” Roczniaka na Twitterze ->

Śledź Przemka „KEREME” Bogdanowicza na Twitterze ->