Sobotni wieczór upłynął nam klasycznie pod znakiem rywalizacji w PLE x ROS TCR Cup. Z triumfu na austriackim obiekcie Red Bull Ring cieszyli się Dominik Blajer oraz Patryk Gerber.

Pierwszy wyścig znalazł swojego pechowca już po dwóch zakrętach – w czasie walki z Wiktorem Smolarczykiem, asfaltową nawierzchnię Red Bull Ringu nieznacznie opuścił Alessio Lucchesi. W kontakcie z trawą, koła jego Forda Fiesty straciły przyczepność i Włoch stał się jedynie pasażerem pędzącego ku betonowej barierze samochodu. Uderzenie było potężne i wypchnęło kierowcę na środek toru, gdzie w powietrze wybił go Patryk Sokołowski. Lucchesi nie zdołał odbić się po tym błędzie i zakończył wyścig na ostatnim miejscu. Przed nim rozegrała się jednak pasjonująca walka – startujący z pole position Mateusz Tyszkiewicz przez dziesięć okrążeń czuł na plecach bezlitosny oddech kierowców devils.one Triton. Nienajlepsze wyjście z pierwszego zakrętu toru było jednak dla Mateusza gwoździem do trumny – najpierw po zewnętrznej łagodnego łuku w prawo wyprzedził go Wiktor Smolarczyk, a podsterowność Tyszkiewicza w krętej sekcji toru wykorzystał chwilę później Dominik Blajer.

Na szesnastym, ostatnim okrążeniu, do skóry Mateusza Tyszkiewicza dobrał się jeszcze Jakub Charkot, który wyprzedzając rywala pomógł znacząco swojemu zespołowemu koledze, Blajerowi, w powiększeniu przewagi w klasyfikacji generalnej. Na korzyść lidera zapracował również Wiktor Smolarczyk, przepuszczając Dominika na końcowych metrach wyścigu i meldując się niecałą jedną dziesiątą sekundy za nim na mecie.

Drugi wyjazd na austriacki obiekt nie był już tak udany ani dla Mateusza Tyszkiewicza, ani dla kierowców Tritona – ten pierwszy został wypchnięty na prostej już na trzecim okrążeniu, co wysłało go prosto na bandę, a ci drudzy mogli oglądać jedynie popis umiejętności dwóch Patryków – Gerbera oraz Adamczyka. Nienajłatwiejsze zadanie przebijania się przez stawkę miał Dominik Blajer, któremu udało się osiągnąć zaledwie piąte miejsce. Końcowe metry były za to ponownie areną działań Wiktora Smolarczyka, lecz tym razem kierowca czarno-błękitnego Audi RS3 wyprzedził na nich Konrada Żerebieca, awansując rzutem na taśmę na trzecią lokatę.