Zaledwie kilka godzin po zamknięciu Spodka dla publiczności udało nam się porozmawiać z Igorem Kaczmarkiem, komentatorem turnieju StarCrafta II. Podzielił się z nami swoją opinią o zaistniałej sytuacji, a także predykcjami dotyczącymi mistrzostw.

Jakie jest Twoje zdanie na temat zamknięcia Intel Extreme Masters przed publiką?

Zdecydowanie jest to informacja niekorzystna dla polskiego esportu. Jako pierwsi na myśl przyszli mi odwiedzający, którzy zjechali się do Katowic, aby obejrzeć rozgrywki. Zwłaszcza ci, którzy na przyjazd zdecydowali się po raz pierwszy. Zostali oni z niczym. Z drugiej strony zawsze dostępne są transmisje online. Wiadomo, to zawsze coś odejmuje od całości eventu, ale nie jest chyba na tyle dramatyczne, na jakie jest kreowane. Chociaż ta opinia może być po prostu kwestią mojego lekkiego podejścia do życia. Na pewno są ludzie, dla których ta informacja była bardzo fatalna.

Nie możemy walczyć z rzeczywistością w momencie, gdy znajdujemy się w sytuacji pewnego kryzysu. Zakładając, że wirus jest prawdziwy i obecny to decyzja nie jest zła, acz zdecydowanie za późno podana do opinii publicznej. Ja podchodzę do tego tak – Intel Extreme Masters to forma rozrywki. Trzeba zadać sobie pytanie – co jest ważniejsze, rozrywka czy potencjalnie coś, co mogłoby zagrozić życiu wielu osób. Kwestia czy to zagrożenie w ogóle istnieje, bo na tym się nie znam i nie wiem na 100%.

Nie uważasz, że turniej w Katowicach na tym dużo straci? Intel Extreme Masters kojarzy się z niezwykle żywiołową publicznością, której tym razem zabraknie.

To z całą pewnością będzie przykry widok, którego zapewne widzowie transmisji internetowej nie uświadczą, bo puste trybuny raczej nie będą pokazywane. Co najwyżej mogą tego nie usłyszeć. Trzeba jednak pamiętać, że wiele turniejów organizowanych jest w samym studio, bez udziału publiki. Wiadomo, że w tym wypadku oczekiwaliśmy czegoś innego, ale zaistniała sytuacja nie jest – przynajmniej dla mnie – wielkim dramatem. Mimo wszystko, każdy nastrajał się na coś zupełnie innego i rozczarowanie widzów jest zrozumiałe.

Są jednak czynniki zewnętrzne, osoby, które mają większą moc sprawczą i kompetencje, których nie jesteśmy w stanie podważyć. Trzeba akceptować rzeczywistość, jaka by ona nie była. Osobiście zawsze szukam pozytywów i powodu do śmiechu. Są jednak ludzie, którzy zaistniałą sytuację – wirusa i tak dalej – traktują niezwykle poważnie. Sądzę, że nawet gdybym zachorował, znalazłbym argument do żartu: powiedzmy, że byłbym ukoronowany.

W jaki sposób dowiedziałeś się o zamknięciu Spodka dla publiczności?

O decyzji wojewody wszyscy dowiedzieli się przez Twittera, bądź inne social media. Chwilę później podeszła do nas obsługa eventu, bodajże admini. Powiedzieli, że faktycznie tak jest. Następnie sami rozejrzeliśmy się po różnych źródłach i doszliśmy do konkluzji: informacja wygląda na potwierdzoną.

Na transmisji przekazaliśmy wiadomość, jednak zaznaczając, że to nie jest żart. W końcu nasza transmisja ma w sobie sporą dozę humoru i wiele rzeczy może być potraktowanych jako żart. Tak czy inaczej, spotkam się z ludźmi, z którymi chciałbym się spotkać. Chyba że wyjadą wcześniej przez zamknięcie widowiska.

Co warto zauważyć to fakt, że takiego Intel Extreme Masters jeszcze nie było. To jest coś nowego, zupełnie niebanalnego. Do Spodka przyjeżdżam co roku, więc z ciekawości zobaczę, jak wygląda IEM Katowice bez publiki. Takiej niezbyt, ale dla mnie w miarę pozytywnej strony się doszukałem. Sądzę, że jest w tym potencjał do wielu rzeczy. Różnych, sądzę, że nawet zabawnych. Trzeba mieć trochę dystansu i specyficzne poczucie humoru, żeby to odkryć.

Czy brak publiczności może się dla kogoś okazać zbawienny w skutkach, chociażby poprzez zdjęcie presji ogromnej publiczności?

Jak najbardziej. Zauważyłem pewne zjawisko, co roku, przynajmniej od tych trzech lat, pięć pierwszych dni turnieju zawsze emanowały ogromnym poziomem, coś fantastycznego. Mecze półfinałowe i sam finał rozgrywane w Spodku odstawały jednak niesamowitością, co było trochę dziwne. Sądzę, że wpływ na to mogło mieć nagłe znalezienie się na środku areny, jest dużo rozpraszających bodźców. Zatem brak publiczności może pomóc niektórym zawodnikom.

Dla kogo brak publiczności mógłby okazać się zatem pozytywny?

Na bank nie byłby to Elazer czy Serral. Bywali na wielkich scenach, wiedzą jak to jest, gdy ludzie skandują ich ksywkę. Mógłby to być Cure, który nie miał dotychczas doświadczenia LAN-owego. Nie wie, jak to jest występować na tak dużej scenie jak Spodek.

Przechodząc bardziej ku rozgrywkom StarCrafta II. Czy Open Bracket zaskoczył niespodziewanym awansem bądź porażką, której nie oczekiwałeś?

Zdecydowanie było sporo indywidualnych zaskoczeń, lecz koniec końców awansowało sporo zawodników, po których można się tego było spodziewać. Może fakt, że HeroMarine się nie dostał – jego ostatnia forma była bardzo wysoka, a jednak się nie dostał do grup. Mimo wszystko jego rezultat nie sprawił, że spadliśmy z krzeseł – trafił na świetnych przeciwników.

Ciekawym przypadkiem jest Has, który przemknął niesamowicie przez wielu dobrych zawodników, włączając w to Impacta. Jest to niespodzianka, ale także miła odskocznia. Fajnie, że osoba, która reprezentuje szalony styl gry, przedostaje się do dalszych etapów turnieju.  Na wyróżnienie zasługuje także Skillous, rosyjski Protoss, który w bezpośrednim starciu pokonał Neeba. Reszta wyników: awans Hurricane, SpeCiala czy soO nie powinny budzić wielkiego zdziwienia. Może wskazałbym jeszcze Lambo, który nie miał specjalnie ciężkiego bracketu, choć imponuje zwycięstwo 2:1 z Trapem. Koreańczyk wielokrotnie dochodził daleko w dość ciężkich turniejach.

Uważasz, że może być to powrót Lambo do formy sprzed lat?

Lambo kiedyś na pewno prezentował się znacznie lepiej. Regularnie wychodził do ćwierćfinałów czy półfinałów turniejów. W Katowicach zaliczył przebłysk, zobaczymy czy to się utrzyma i czy pokaże coś w etapie grupowym. Każdy z jego przeciwników jest od niego silniejszy, choć może zrobi niespodziankę na sOsa czy Hurricane’a, jednak jest przeze mnie typowany do zajęcia ostatniego miejsca.

Mówiąc o open brackecie, uważasz brak awansu Polaków za porażkę?

Rozmawiamy szczerze, więc w taki sposób odpowiem. Raczej szansa na awans Polaka była nie za duża, co prawda realna, ale niestety dalej nie za duża. Nawet historia pokazuje, że białoczerwoni z kwalifikacji na miejscu nieczęsto awansują.

Trochę szkoda, że pomimo łatwiejszych drabinek niż rok czy dwa temu żaden z nich się nie przedostał, ale było kilka fajnych wyników. Nie były to kompletne dramaty, pytań, po co właściwie tam pojechali. Było okay. Widać, że chłopaki trenują i wiadomo, że każdy chciałby ich zobaczyć w fazie grupowej, czy nawet dalej. Szkoda, ale kto by się frustrował, że MaNa nie zdołał pokonać czterech Koreańczyków z rzędu, choć oczywiście tym razem tylu nie miał.

Te osoby, na które przegrali Polacy, to byli bardzo dobrzy gracze w znakomitej większości. Nie jest to wstyd, jak gdyby przegrali na jakiegokolwiek słabszego zawodnika z innego kraju. Miłym akcentem jest pokonanie Goblina przez ArTa, czy BluE pokonujący Cuddlebeara – wschodzącego Amerykańskiego Terrana. Następnie BluE powalczył z Lambo i prawie miał punkt po swojej stronie. Takie coś na pewno cieszy.

Przechodząc do rozgrywek grupowych. Czy zaskoczeniem jest porażka Reynora, który zajął drugie miejsce w trakcie Blizzconu, na rzecz ShoWTimE’a?

Włoch zaczął swoją grupę bardzo dobrze – dwoma zwycięstwami. Niestety ostatnie kilka turniejów Reynora – mowa o tych rozgrywanych przez internet – pokazywały, że nie jest to ten sam zawodnik, którego mogliśmy podziwiać w zeszłym roku. Nie był to Reynor z Mistrzostw Świata z dominującym stylem gry. Zawsze istnieje teoria, że miał gorszy dzień. Na ogół jednak zawodnicy tego kalibru rzadko miewają gorsze dni, zauważyłem w jego grach sporo niedociągnięć.

W poście na Twitterze, tuż po przegranych, twierdził, że był w bardzo dobrej formie.

Naprawdę? Zawodnicy często takie rzeczy piszą, aby poprawić sobie morale. Taka jest podobno psychologia sportu i esportu: żeby zamiast mówić, że „jestem zestresowany”, powtarzać sobie, że „jestem podekscytowany”. Gracze poduczeni w tym aspekcie psychologicznym często mówią o swojej dobrej formie. Wiadomo, potem przychodzi weryfikacja.

To, że Reynor nie awansował, jest zdecydowanie zaskoczeniem. Nie zajęcie pierwszego miejsca w grupie było jednak spodziewane. Widać było, że ostatnio gra zauważalnie słabiej, poniżej standardu, który kiedyś wyznaczył.

Mówiąc o ShoWTimE: bardzo ładnie się zaprezentował. Przez ostatnie turnieje nie potrafił przełożyć formy z Internetu na warunki offline, a teraz nieźle siadło. On z kolei przegrał dwa pierwsze pojedynki w przeciwieństwie do Reynora. Jestem pod wrażeniem, że zdołał się pozbierać po dwóch porażkach. Może po prostu pojawiła się myśl „A dobra, przegrywam, to wszystko jedno.” i z tego powodu zagrał dobrze.

Przejdźmy do tematu pozostałej części etapu grupowego. Jak oceniasz szanse pozostałej części foreignerów – Elazera, Lambo i Serrala?

Mówiąc o Serralu, istnieje z nim pewien problem. Widzieliśmy trzy jego gry w turnieju kwalifikacyjnym, a następnie nie brał udziału w żadnych rozgrywkach. Jego forma jest zatem zagadkowa. Podobnie postępowali niektórzy Koreańczycy, którzy po zdobyciu miejsca w Katowicach nie brali udziału w zawodach online, aby ujawnić o sobie jak najmniej informacji.

W kwalifikacjach europejskich Joona Sotala pokazał nam trzy pojedynki. Wygrał z Vanyą, co nie powinno być zaskoczeniem, choć nie jest to słaby gracz. Następnie pokonał Neeba, a w meczu decydującym rozegrał pełne best of five z Curem. Uważam, że wspomniany Azjata może być czarnym koniem całego turnieju z uwagi na wysokie miejsce na serwerze koreańskim i w turniejach online. Wynik 3:2 może wskazywać, że mamy do czynienia z silnym zawodnikiem. Podsumowując, Serral jest dla mnie faworytem turnieju, choć przez brak pełnych informacji nie można wykluczyć częściowej utraty formy, jak chociażby u Reynora.

À propos Elazera, ma tak mocną grupę: jest Maru, Solar, Patience, INnoVation, Trap. Każdy z tych zawodników może spokojnie pokonać Mikołaja. Będzie to dla niego ciężka przeprawa. Elazer albo dochodzi niespodziewanie do finału, jak w turnieju GSL vs. The World pokonując każdego lub może mieć spore trudności z uzyskaniem awansu z grupy, albo nawet w ogóle nie awansuje i będzie ostatni. To też się może wydarzyć, chociaż moim zdaniem jest mała szansa na aż tak fatalny występ. Wiem, że dużo trenował. Podobno nawet czterdzieści gier dziennie, do tego dochodzą oczywiście customy, czyli specjalnie zaaranżowane gry z innymi graczami, aby trenować wybrane taktyki. Na pewno się starał jak najlepiej przygotować, bo IEM Katowice to dla niego niezwykle ważny event.

Osobiście, gdy patrzę na gry Mikołaja, nie podoba mi się tylko wczesny etap gry. Potrafi wówczas stracić nawet dwadzieścia robotników i przewija się to od długiego czasu, często co grę. Mimo wszystko bardzo często potrafi odrobić straty, a następnie wygrać z bardzo mocnymi rywalami. Poprawa tego aspektu pozwoliłaby mu się wedrzeć do czołówki światowych Zergów. Potrzeba do tego jednak regularności, która ogólnie nie jest domeną polskich graczy. Chyba tylko Nerchio w okresie swoich najlepszych występów potrafił utrzymać niezmiennie dobrą formę przez długi czas.

Pozostał nam Lambo. W jego przypadku nie będę optymistą, nawet pojedyncze zwycięstwo będzie sukcesem. Jeśli miałbym wskazać, z kim ma największe szanse, byłby to Hurricane i sOs. Z każdym innym przeciwnikiem będzie mu niesamowicie ciężko.

Zabawmy się nieco w predykcję. Którzy zawodnicy zdołają znaleźć się w najlepszej czwórce?

W półfinałach spodziewam się Darka, Rogue’a, Cure i Serrala. Takie według będzie mnie Top 4, trzech Zergów i jeden Terran.  W finale raczej Serral, pojedynek z Darkiem byłby ekscytujący, każdy tego oczekiwał na Blizzconie. Wiadomo, wymarzonym finałem byłby pojedynek Fina z Elazerem, ale szansa na to nie jest zbyt duża.

Nie uważasz, że zwycięstwo Intel Extreme Masters przez Elazera byłoby słodko-gorzkie z uwagi na brak polskiej publiczności?

Wiadomo, że wygrana  przed własną publicznością jest niesamowitym uczuciem, zwłaszcza gdy wszyscy skandują twój pseudonim. Tego nigdy się nie zapomina. Zwycięstwo i tak byłoby dla niego niezapomniane. Ludzie mogliby dołożyć do tego sporą cegiełkę, ale jest, jak jest. Sądzę, że w przypadku jego zwycięstwa ludzie i tak zebraliby się przed Spodkiem lub w hotelu, aby mu pogratulować. Dziękuję za rozmowę i Follow IndyStarCraft.

Daniel „Vecarius” Hudoń – śledź autora na twitterze →