Najbliższa kolejka League of Legends European Championship oficjalnie rozpocznie drugą połowę letniego sezonu. Zaczyna się okres, podczas którego każdy musi zapiąć pasy, i walczyć o swoje miejsce w fazie pucharowej.

Przez kolejne cztery tygodnie, zaczynając od tego weekendu, z niepokojem będziemy śledzić mecze rozgrywane w Berlińskim studiu LEC. Poczynania europejskich drużyn w tym okresie zdecydują, kto w Październiku będzie reprezentował nasz region na tegorocznych Worldsach. Odbędą się one również w Europie, a konkretnie w Berlinie, Madrycie i Paryżu. Fani Starego Kontynentu chcą być zatem pewni, że reprezentować ich będą najlepsi z najlepszych.Pomimo porażki Fnatic w ostatnią sobotę z Rogue, podopieczni Joeya „YoungBucka” Steltenpoola wciąż są jednym z dwóch kandydatów na tytuł lidera regularnego sezonu. Klęska z Oskarem „Vanderem” Bogdanem i spółką spowodowana była jednodniową nieobecnością Martina „Rekklesa” Larssona na scenie. Felix „MagiFelix” Boström starał się jak mógł na zastępstwie, nie było to jednak wystarczające. Chociaż, porażka to nie była jedynie wina młodego Szweda. Bardziej chciałoby się kwestionować kompozycje drużyny i takie picki, jak Rengar na topie.

Wracając jednak do tematu. Ostatni mecz z Rogue to jednorazowa pomyłka. Fnatic w całej okazałości wygląda obecnie jak jedna z najlepszych formacji na świecie. Ich kooperacja jest godna podziwu, a teamfighty ogląda się z przyjemnością. Mało kto też orientuje się tak dobrze w późniejszej fazie gry, tak jak Rekkles i spółka. Jednym z najlepszych atutów Fnatic jest jednak to, że każdy z piątki zawodników jest na tyle uzdolniony, że w pojedynkę mogą wygrywać spotkania. To samo można powiedzieć także o… G2 Esports.

fot. Riot Games | Michał Konkol

Mistrzowie Mid-Season Invitational dumnie i zasłużenie królują obecnie w tabeli Summer Splitu LEC, z wynikiem 9-1. W bezpośrednim porównaniu z drużyną YoungBucka, trzeba przyznać, że G2 Esports wygląda jeszcze lepiej indywidualnie i drużynowo. Patrząc na to, jak mecz za meczem jest wygrywany w błyskawicznym tempie, a dominacja zawodników Fabiana „GrabbZa” Lohmanna w alejkach to nie zasługa Marcina „Jankosa” Jankowskiego i jego sprytnego podróżowania po dżungli, tylko czystych umiejętności graczy takich jak Rasmus „Caps” Winther, to ciężko jest tego nie przyznać. Chciałoby się powiedzieć, że w bezpośrednim starciu G2 powinno mieć przewagę, to jednak, ich jedyna porażka w sezonie była właśnie… z Fnatic.Zawodnicy spod szyldu węża depczą po piętach zespołom, które znajdują się przed nimi w tabeli. Z bilansem 7-3, zajmują obecnie 3 lokatę. Gdyby nie doszło do dosyć jednostronnej porażki z G2 Esports podczas ostatniej kolejki LEC, powiedziałbym, że cała trójka jest sobie równa. Tym bardziej, że ekipa Kaspera „Kobbe” Kobberupa tydzień wcześniej wyszła zwycięsko z potyczki z Fnatic. Niestety, Caps i reszta G2 pokazali Splyce, że troszeczkę im brakuje do kategorii najsilniejszych. Ale są zdecydowanie na dobrej drodze. Osobiście śmiem twierdzić, że Splyce to jest dosłowne trzecie miejsce w tym sezonie, i nie zmieni się to przed fazą pucharową. Swoją współpracą, którą momentami chcę się nazwać najlepszą w lidze, definitywnie wywyższają się ponad siedem formacji znajdujących się pod nimi. Z drugiej strony, czasami brakuje im jeszcze tego indywidualnego błysku, który w krytycznych momentach przechyli szale wygranej na ich stronę.

fot. Riot Games | Michał KonkolStare dobre europejskie przysłowie mówi „u nas w LEC to każdy może wygrać z każdym”. I lata historii potwierdziły tę sentencje. Jestem więcej niż pewien, że wcześniej wymienione trzy ekipy osiągną play-offy. Zadanie robi się trudniejsze, kiedy trzeba spojrzeć na środek tabeli i wytypować najsilniejszych kandydatów, którzy mieliby uzupełnić szóstkę walczącą o finały fazy pucharowej w Atenach.

W ostatni weekend bardzo zaimponowało mi FC Schalke 04, które do gier stara się podchodzić z wyznaczonym planem, i zdaje się go dobrze egzekwować. Koniec końców, czegoż innego spodziewać się od zawodników tak doświadczonego trenera, jak Dylan Falco. Kanadyjczyk był jednak dwa razy na mistrzostwach świata, a prowadzone przez niego drużyny zawsze zdawały się stawiać na dobre teamfighty i koordynacje, niż na indywidualne pokazy umiejętności.

Z całej reszty tak naprawdę wytypowałbym Origen i Rogue, jeżeli chodzi o kwalifikacje do play-offów. Origen pomimo bardzo przeciętnych do tej pory występów na lokalnym podwórku, bardzo zaimponowali mi na scenie międzynarodowej. Zrobili to głównie pewnością siebie które przejawiają w grze, jak i poza nią, udzielając różnych wywiadów. Wydaje mi się, a bardziej mam taką nadzieję, że średni wynik w pierwszej połowie to wynik dumnego zapatrzenia się we własne umiejętności, po tym jak w wiosennym sezonie doszli aż do finałów. Najwyższy czas się obudzić, poprawić amatorskie błędy i podnieść się z ziemi.

Zupełnie inaczej, na odwrót, wygląda historia Rogue. Po beznadziejnym Spring Splicie, wymienili oni połowę składu, który z meczu na mecz radzi sobie coraz lepiej. I tak jak na początku, nawet po pierwszych sukcesach, nie pokrywałem w nich zbytnio nadziei, to teraz zmieniłem zdanie. Kacper „Inspired” Słoma i spółka posiadają umiejętności wymagane do zakwalifikowania się. No i nie ukrywam, miło było by zobaczyć skład z tyloma rodakami walczący w fazie pucharowej.

fot. Riot Games/Michał Konol

Jak to się wszystko zakończy? Niedługo się przekonamy. Pamiętajmy, Europa lubi być przewidywalna. Równie dobrze nagle osiem gier z rzędu może wygrać Excel.

Transmisje z League of Legends European Championship można zobaczyć na kanale Polsat Games.