Stało się! Właśnie zakończyliśmy fazę kwalifikacji na Mistrzostwa Świata. Ostatnią drużyną, która dołączy do piętnastu wcześniej wyłonionych ekip, będzie Cloud 9, które po raz czwarty w historii pojawi się na tym turnieju.

Wielu zastanawiało się która z drużyn zmierzy się z Immortals, jedną z najlepszych drużyn w Ameryce ostatniego sezonu. Oczywiście głównym faworytem była właśnie ekipa Nicolaja „Jensen” Jensena, bowiem radziła sobie ona o wiele lepiej niż Team Envy oraz Team Liquid. Główną uwagę zwracano na pojedynek pomiędzy toplanerami, czyli Jungiem „Impact” Eon-yeongiem oraz Seongiem „Huni” Hoon Heo. Po świetnym występie przeciwko Samsonowi „Lourlo” Jacksonowi faworytem tego starcia stał się członek Cloud9.

Już na starcie bardzo pozytywnie zaskoczyli nas zawodnicy obu drużyn. William „Meteos” Hartman sięgnął po Zaca, natomiast Jason „WildTurtle” Tran zdecydował się na Ezreala. Pierwsza krew została przelana dopiero w siedemnastej minucie, gdy oba zespoły zeszły w kierunku smoka. O wiele lepiej z tego starcia wyszła ekipa Cloud9, która wyeliminowała prawie cały zespół rywali. Zawodnicy obu drużyn chyba bardzo polubili walki w tym miejscu, powiem kolejna także odbyła się po zdobyciu wzmocnienia. Po kolejnym udanym teamfighcie ekipa Meteosa zdecydowała się na zrobienie Barona. Immortals byli na kolanach, ponad dziesięć tysięcy złota przewagi zrobiło swoje. Gra numer jeden trafiła na konto Cloud9.Tutaj także otrzymaliśmy dość ciekawe rozwiązanie ze strony Immortals. Eugene „Pobelter” Park zdecydował się na wybór Varusa, który prawdopodobnie wróci do łask profesjonalnych graczy. Tym razem o wiele szybciej wyjaśniła się kwestia dodatkowego złota za pierwsza zabójstwo w grze. Jensen razem z Meteosem już w szóstej minucie spotkania weszli pod wieżę, aby pozbawić życia Pobeltera. Ich rywale nie byli dłużni. Postanowili w cztery osoby rzucić się na dolną aleję, która nie miała szans na przeżycie, nawet mimo interwencji kolegów z drużyny. Swój popis rozpoczął Impact, który grał Gnarem. Teamfight w dwudziestej siódmej minucie zakończył się zdobyciem barona przez Cloud9, które po raz kolejny miało na tyle dużą przewagę, aby zakończyć to spotkanie i zbliżyć się na kolejny krok do Mistrzostw Świata.Po dość przeciętnym występie WildTurtle'a na Ezrealu, Zachary „Sneaky” Scuderi postanowił pokazać swojemu przeciwnikowi jak powinno grać się tym championem. Huni natomiast sięgnął po Yasuo, którego ostatnimi czasy częściej widujemy na górnej alei. Po raz kolejny pierwsza krew zdobyta została w legowisku smoków, lecz tym razem przewaga znalazła się po stronie Immortals. Chwilę później bardzo dużo szczęścia miał Kim „Reignover” Ui-jin, który ledwie uszedł z życiem po wejściu Jensena. Zdobycie Infernal Dragona przez Cloud9 okazało się zupełnie zgubne, bowiem ich rywale natychmiastowo zareagowali atakując ich i zbierając kilka zabójstw. Sytuacja C9 skomplikowała się jeszcze bardziej gdy gracze Immortals zdobyli wzmocnienie od Barona. Wieże i inhibitory w ich bazie znikały natychmiastowo. Rozpaczliwe próby obrony okazały się zbyt słabe, aby obronić nexusa przed zniszczeniem. Immortals zachowało szansę na awans na Mistrzostwa Świata.Jak się później okazało, ostateczny pojedynek nie zaskoczył nas wyborem postaci. Jedynie warto wspomnieć o ponownej próbie Huniego z Yasuo, a także z Taliyą podjętą przez Pobeltera. Od początku tego spotkania mogliśmy oglądać takie Cloud9, jakie widzieliśmy w pierwszych dwóch grach. Genialne wejście Meteosa na dolną aleję zapewniło pierwszą krew dla jego drużyny. Przez kolejne minuty powiększali oni tylko swoją przewagę zdobywając coraz więcej zabójstw na swoje konto. Po kilku teamfightach i bardzo pewnym wejściu w wieże nexusowe Cloud9 sięgnęło po ostatni bilet na Mistrzostwa Świata.