W drugim pojedynku półfinałowym, honoru Azji broniło koreańskie SK Telecom T1. Trzykrotnym mistrzom świata nie udało się jednak okiełznać rozjuszonego G2 Esports.

Obie ekipy wymieniały cios za ciosem – pierwsza odsłona spotkania padła bardzo zdecydowanie łupem SK Telecom T1, które zostało niejako poniesione na plecach przez swojego leśnika, Kim „Clid” Tae-mina. Drugie starcie obfitowało w problemy techniczne, a cały mecz został nawet przeniesiony na inny serwer, lecz nie przeszkodziło to G2 Esports w wyrównaniu stanu rywalizacji.

Od tego momentu, żadna z drużyn nie potrafiła już przejąć kontroli nad Summoner's Rift. Pozostałe trzy odsłony starcia były niezwykle zacięte i obie formacje balansowały w nich na ostrzu noża. Dość powiedzieć, iż SK Telecom T1 było niezwykle bliskie zakończenia spotkania po czterech wyjściach na Pola Sprawiedliwości, lecz delikatny błąd Fakera, który kilka minut wcześniej uratował swoich kolegów, pozwolił Wunderowi i Capsowi na przedarcie się pod koreański Nexus. Duński toplaner posmakował nawet lasera fontanny SKT T1, ale ostatecznie zdołał zniszczyć bazę oponentów.

Piąte starcie było wręcz podręcznikowe – SK Telecom T1 stworzyło klasyczną kompozycję, w której lśnić mieli Faker oraz Teddy, zaś G2 Esports wystąpiło bez strzelca, gdyż w rękach Perkza znalazła się Syndra. Chaos, jaki zawodnicy z Europy wprowadzili na Summoner's Rift kompletnie zbił z tropu Koreańczyków, co pozwoliło mistrzom LEC na zakończenie spotkania.

Dzięki temu zwycięstwu, G2 Esports wzięło rewanż za finał MSI z 2017 roku oraz wywalczyło pierwszy w historii League of Legends finał międzynarodowego turnieju, w którym zobaczymy pojedynek Europy oraz Ameryki Północnej. O tym, czy Perkz i spółka poradzą sobie z Team Liquid przekonamy się już jutro o godzinie 9:00. Relację z finałowego spotkania znajdziecie na kanale Polsat Games w serwisie Twitch.tv.