Zdobyciem trzech punktów przez G2.esports skończyła się konfrontacja z objawieniem obecnego splitu, Splyce. Drużyna prowadzona przez Jakoba „YamatoCannon” Mebdi przegrywa po raz pierwszy podczas tych rozgrywek.

Już na sam początek czwartego dnia zmagań letniego splitu EU LCS 2016 obejrzeliśmy dwie, bardzo różne od siebie gry. Pierwsza to starcie pomiędzy dwoma, równymi wręcz drużynami, a o zwycięstwie liderów zadecydowały szczegóły. Podczas drugiej natomiast wydawało się, że gracze Splyce zdecydowali się na o wiele dłuższą przerwę między meczową i nie wrócili do swoich stanowisk. Dominacja ekipy Jespera „Zven” Svenningsena była nie do odrobienia, dzięki czemu sięgnęli po komplet punktów.

Podczas fazy picków i banów w pierwszym spotkaniu nie zobaczyliśmy nic nadzwyczajnego poza kilkoma rzeczami. Martin „Wunder” Hansen zaskoczył nas wyborem Illaoi, a to oznacza, że wszystkie postacie dostępne w grze zobaczyliśmy podczas profesjonalnych zmagań League of Legends. Można jeszcze wspomnieć o dość niespotykanym zablokowaniu Ezreala oraz o wyborze Irelii przez Mateusza „Kikis” Szkudlarka. To on właśnie padł ofiarą niespotykanego wyboru toplanera Splyce. W dziewiątej minucie przelał on pierwszą krew na polskim zawodniku, aby chwilę później zrewanżować się na nim. Zdobycie barona oraz świetne rozegranie teamfightu w jego okolicach pozwoliło na zamknięcie pierwszej gry i zdobycie pierwszego punktu w tej rywalizacji przez G2.esports.

Wybór Irelii przez toplanera G2 został powtórzony również w drugiej grze. Bardzo dobra kompozycja zespołu Luki „Perkz” Perkovicia pozwoliła na zdobycie ogromnej przewagi na sam początek spotkania. Szybko przechwycony infernal dragon oraz ogrom, jak na standardy profesjonalnych rozgrywek, zabójstw zaowocowały początkiem dominacji mistrzów wiosny. Fatalnym wyborem dla Splyce okazały się próby inicjowania jak największej liczby teamfightów. Po raz kolejny nie zawiódł nas Perkz, który swoją genialną wręcz grą Vladimirem udowodnił, że w Europie nie ma sobie równych.