Miało być tak pięknie, lecz rzeczywistość okazała się szara i bezlitosna dla zawodników K1CK Neosurf. Polacy po dosyć wyrównanych trzech grach muszą przełknąć gorycz porażki w finale European Masters.

Ogromna akcja na social mediach, jeszcze większe nadzieję i oczekiwania przed startem ze strony polskich fanów, nie tylko esportowych. Dla nas K1CK Neosurf już przed startem było mistrzami, wszak dojściem do finału European Masters osiągnęło naprawdę sporo. Mieliśmy jednak nadzieję na więcej, na trofeum w odpowiedniku Ligi Europy w League of Legends.

Już pierwsza rozgrywka była bardzo wyrównana. Padło w niej wiele globalnych objective'ów, takich jak trzy Barony Nashory i masa smoków, jednakże większość wpadła na konto Francuzów. Spowodowane to było głównie dobrym counter-junglą Tynxa, który świetnie kontrolował mapę w porównaniu do Shlatana. Szala zwycięstwa przechyliła się dopiero w przedostatniej bójce, kiedy to LDLC udało się wyeliminować większość podopiecznych delorda, którzy przy finalnym oblężeniu rywali nie mieli żadnych szans.

Druga mapa zaczęła się od korzyści na korzyść YellOwStaRa i spółki, którzy zgarnęli pierwszą krew. Następnie jednak mała potyczka przy Rift Heraldzie, gdzie świetnie zachował się Shlatan, wystrzeliła K1CK Neosurf na prowadzenie. Francuzi zaczęli się gubić, czego wynikiem była walka, która okazała się ogromnym sukcesem dla Polaków. Potrójne zabójstwo dla iBo postawiło go w rewelacyjnej pozycji w porównaniu do swojego rywala i większość polskich fanów zaczęła pokładać nadzieję do poprowadzenia K1ck do wygranej, w graczu z górnej alejki. Kolejne błędy LDLC przy oblężeniu środkowej linii za darmo oddały pierwszego Barona zespołowi Puki'ego, który pomógł Matislawowi zabrać górny inhibitor. Wszystko już zaczęło układać się po myśli Polaków, których piętą Achillesową okazało się oblężenie bazy oponentów. Kilka mniejszych błędów w kupę i nagle LDLC było na prowadzeniu, które bezwzględnie wykorzystało, zbierając komplet błogosławieństw z Summoner's Rift i dobijając K1CK.

Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia. Wynik 0:2 nie był pocieszny, ale reverse sweep był możliwy, a zawodnicy K1CK najwyraźniej nie dali się przybić okolicznościom. Z przytupem weszli w trzecią mapę, zdobywając niemałą przewagę na starcie. Zgubą okazały się te same błędy z pozycjonowaniem i podejmowaniem decyzji. Teamfight, w którym czterech zawodników K1CK straciło życie, w zamian tylko za jednego gracza LDLC, przypieczętował los finału. Co prawda, Polacy starali się jeszcze walczyć, a ich starania w okolicach własnego nexusa wydłużyły ich życie o 10 minut. Jednakże, kiedy doszło do ponownego starcia w jamie Nashora, to rywale naszych rodaków okazali się bezbłędni i bezlitośni w egzekwowaniu swojej strategii. Ponownie zgładzili cały skład K1CK, po czym po raz trzeci i ostatni, zdobyli nexusa.