Kolejny dzień rozgrywek EU LCS za nami. Tym razem czekały nas mecze na szczycie, które rozstrzygnąć miały kluczową sprawę – kto powalczy o wyjazd na Mid-Season Invitational.

Tym razem czekać nas miały dwa pojedynki, na które czekali prawie wszyscy fani europejskiej ligi LCS. Niepokonane do tej pory G2 Esports mierzyć się miało z niespodzianką splitu, Misfits, a H2K z Marcinem „Jankos” Jankowskim w składzie podejmowało Unicorns of Love, które po raz kolejny zaskakuje. Wielu zastanawiało się, czy w końcu obejrzymy pierwszą porażkę Luki Perkovicia i jego kolegów w tym splicie. Ich dominacja może zaskakiwać, a dzisiejszy mecz był szansą na przedłużenie swojego esportowego snu. O nim marzyć mogli także gracze pozostałych trzech formacji, które wciąż liczą się w walce o wygraną w wiosennym splicie.

Zaczęliśmy jednak od spotkania, które przyciągnęło większość Polaków. Dość standardowe wybory w pierwszej grze, gdzie zobaczyliśmy m.in. Camille, Ashe i Karmę po stronie H2K czy Renektona, Rengara i Caitlyn u ich rywali, pokazały, że obie drużyny chcą to spotkanie wygrać. Już w siódmej minucie Jankos pokazał wszystkim, dlaczego nazywany jest Królem Firstbloodów. Doskonałe wejście na górną aleję zapewniło jego drużynie przewagę, która była niezbędna do osiągnięcia celu. Pomimo tego, że przez większość gry wydawało się, że to właśnie oni zdobędą pierwszy punkt na swoje konto, nieudany teamfight spowodował, że to UoL w lepszych humorach podchodził do drugiej mapy. Można powiedzieć, że początek gry był powtórką z poprzedniej, gdyż Jankos znów zdobył pierwszą krew. Początkowa dominacja H2K zaczęła tracić na znaczeniu gdy przeszliśmy do późnej fazy meczu. Bardzo duża liczba błędów pozwoliła Unicorns of Love pokazać swoją wyższość nad rywalami.

Na drugi mecz czekały tysiące fanów w calej Europie. G2 Esports i Misfits także nie kombinowały w żaden sposób w champion select. W ten sposób zobaczyliśmy Syndrę, Rengara czy Nautilusa po stronie ekipy Perkza, a u ich rywali pojawiła się Orianna, Graves czy Renekton. Bardzo spokojna gra po obu stronach miała swoje pozytywne skutki dla G2, bowiem po zbudowaniu swojej przewagi, doskonale zaprezentował się Zven, któremu udało się niemal w pojedynkę wyniszczyć cały zespół przeciwników. Druga gra zaskoczyła nas jedynie marksmanami, gdyż Hans Sama zdecydował się na Luciana, natomiast jego rywal z linii Kalistę. Obie ekipy zdecydowały się na wiele ostrzejszą grę, wykorzystującą wszystkie swoje atuty. Po zepchnięciu G2 do defensywy, Misfits zdobywało kolejne cele mapy. Przez moment wydawało się, że sytuacja się odwróci, jednak po wybiciu trzech graczy z drużyny Tricka wynik meczu zmienił się na remis. W decydującym starciu to francuski AD Carry podjął się gry Kalistą, co nie do końca się opłaciło, choć na początku wyglądało to tak, jakby to zawodnicy Misfits mieli w końcu przerwać niesamowitą serię bez porażki graczy G2 Esports. Ostatecznie to mistrzowie ostatnich dwóch splitów zwyciężyli, tym samym przedłużając swoją passę trwającą od osiemnastego lutego zeszłego roku.