Niestety nie powiodła się walka Team Kinguin o LCS. Fnatic Academy nie wypuściło szansy z rąk i pokonało polski skład 2:0, zapewniając sobie awans do decydującej fazy Challenger Series.

Pierwsza gra układała się źle już od fazy draftu. Oddany Jhin (prawie 80% winrate w CS) i Nautilus wybrany przez Polaka reprezentującego akademię Fnatic – Kikisa – dały sporą przewagę teoretyczną przeciwnikom polskiej ekipy.  Dobrana kompozycja nie sprawdzała się w żadnym aspekcie i Team Kinguin przegrywało na każdej linii, konsekwentnie ustępując pola FNA. Zdecydowana przegrana z pewnością musiała mocno wpłynąć na chłopaków, gdyż drugi pojedynek był meczem ostatniej szansy o awans do fazy playoff.

Presja dawała o sobie znać. Wojciech „Tabasko” Kruza popełniał proste błędy mechaniczne, które w zasadzie bardzo sporadycznie zdarzały mu się do tej pory. Mimo zdecydowanie lepszej kompozycji podopieczni Adriana „hatchy'ego” Widery nie potrafili zrzucić z siebie strachu i pójść na całość. Fnatic Academy bardzo konsekwentnie odrabiało stracone wcześniej złoto i dzięki bardziej zdecydowanym rotacjom zdobyło aż cztery smoki. Wiadome stało się, że swoisty impas w midgame przełamać może albo bardzo zdecydowane zwycięstwo w walce zespołowej albo Baron. Niestety podobnie jak w przypadku smoków, Kikis i spółka wykazali się dużo lepszym wyczuciem – dwukrotnie wywiedli oni „naszych” w pole i stracone Nashory okazały się gwoździem do trumny z nadziejami na polską ekipę w LCS.

Pasywna postawa Team Kinguin wobec coraz agresywnie nacierających przeciwników nie mogła wyjść na dobre – całość wyglądała tak, jakby zawodnicy ze spokojem i pewną rezygnacją czekali aż przeciwnicy dobiorą się do Nexusa, co zresztą nastąpiło chwilę później. Zwycięstwo mogło oznaczać remis punktowy między trzema drużynami i dogrywkę, ale nie udało się. Czy skład wytrzyma takie niepowodzenie?