Paweł „Delord” Szabla odpowiedział na kilka pytań dotyczących zbliżających się finałów GeForce CUPa, sytuacji esportu w Polsce i minionych ESL Mistrzostw Polski.

Już wkrótce będziemy znać zestawienie ośmiu drużyn, które powalczą o finał GeForce Cupa. Wśród zaproszonych zespołów znajdują się m.in. Schalke 04 czy Euronics Gaming. Myślisz, że którakolwiek z zakwalifikowanych ekip będzie miała szansę na awans?

Zdecydowanie. Generalnie myślę, że drużyny które zbudował Hatchy mają jakieś szanse na wygranie całości, pytanie tylko czy organizacje, które chcą wspomóc projekt „tureckiego” rycerza na białym koniu – Hatchy'ego – wywiążą się z najważniejszego, czyli bootcampu. Bez tego nie da się osiągnąć sukcesów w dzisiejszym esporcie i to jest problem. Widzowie i fani mają oczekiwania, a my trenujemy w „szopach” jak to mówił Janowicz, którego bardzo szanuję za te słowa i za to, że są tak bardzo prawdziwe. Jeśli chodzi o Schalke, nie wiadomo do końca jaki będą mieć skład. Generalnie nie ma się czego bać. To będzie spory test, a przecież nie ma jakoś dużo czasu, ale przyłożymy się i jak to mówią – zobaczymy.

GeForce Cup to kolejna wielka inicjatywa mająca pomóc rozwojowi esportu w Polsce. Czy Twoim zdaniem idziemy w dobrym kierunku?

Na pewno ilość turniejów ze sporą pulą nagród ma ogromny wpływ na to, co się dzieje. Może to ożywić scenę i pomóc chłopakom budować ekipy i trenować, by walczyć o najwyższe nagrody, ale może też ich zniechęcić. W końcu nazwa Schalke może niejedną osobę po prostu przestraszyć i wpędzić w zakłopotanie. Będą myśleć sobie coś w stylu „to Schalke, na pewno wygrają, szkoda czasu, nie ma sensu, po co w ogóle podnosić miecz, skoro mój przeciwnik ma już pistolet?”. Tak czy inaczej, ilość turniejów w naszym kraju bardzo mi się podoba. Przydałaby się też liga, coś w rodzaju rosyjskiego, tureckiego czy też hiszpańskiego LCS, czyli po prostu profesjonalnej ligi.

Co należałoby zrobić, aby esport był traktowany u nas na poważnie nie tylko przez zwykłych ludzi, ale także samych graczy?

Zawsze śmieszą mnie komentarze wielkich znawców – że gracze mają wygórowane oczekiwania, że pensja, że dom, że komputery, że to, że tamto. Porozmawiajmy o oczekiwaniach ludzi i organizacji – Challenger Series, LCS, granie przez cały czas, trenerzy, analitycy. Wszystko fajnie, ale my jako gracze trenujemy po szopach. Jakim prawem organizacje, które proponują 500 zł miesięcznie mają jakiekolwiek wymagania? To mnie od zawsze irytuje. To, że wszyscy dookoła mają wymagania, wszyscy liczą na team w Challenger Series, w LCS, ale dlaczego? Co oni robią w tym kierunku? Graczy mamy, trenerów w ogóle, analityków jeszcze mniej. Hatchy to trochę zmienia – uczy ludzi, uczy środowisko. To wiele daje, gracze potrzebują trochę pokory – okej zgadzam się, ale potrzebujemy przede wszystkim gigantycznego wsparcia jeśli mamy coś zrobić. To już nie jest zabawa, tego nie da się już zrobić w pięć osób, w domach. Pewnie ktoś zarzuci mi, że zasłaniam się słowami Janowicza, bo to właśnie od niego wyciągnąłem ten tekst, ale jest świetny i odpowiada idealnie całemu temu bajzlowi, którzy wszyscy dookoła próbują wcisnąć.

Ostatnio dużo mówi się o projekcie Hatchy'ego, który zakłada, że uda się stworzyć drużynę mogącą konkurować na poziomie europejskim. Sam Hatchy zapowiadał, że dwie drużyny wystartują w kwalifikacjach GeForce Cup. Myślisz, że akademie esportowe wkrótce staną się codziennością?

Dwie ekipy Hatchy'ego, które już ogłosił, są według mnie bardzo silne i potrafią ze sobą współpracować. Co dalej z tego wyjdzie zależy tylko od nas samych i od tego, czy faktycznie pojedziemy na bootcamp i będziemy traktować się serio – a wszystko na to wskazuje. Mam wrażenie, że aktualna meta też działa na naszą korzyść, ale tak jak mówię, nie spodziewajmy się gruszek na wierzbie. Nie będę tutaj świecić oczami i obiecywać – wszystko to, co przed nami jest totalnie niewidoczne. Będziemy się starać przecierać szkła przez które pozwalamy patrzeć widzom, ale sami nie jesteśmy pewni co ujrzycie jak już je kompletnie wyczyścimy. Co do akademii esportowych – fajny projekt, kiedyś sam o tym myślałem, problemem jest to co zawsze – pieniądze, ludzie i trenerzy. Trenerzy i analitycy to zmora tego kraju.

Czego Twoim zdaniem brakuje na polskiej scenie esportowej?

To co napisałem i zawarłem wyżej – organizacji, które mają trenerów i analityków, mają gaming house i mają podejście, które będzie w stanie pomóc graczom stać się lepszymi.

Ostatnio razem z KMT wystąpiłeś na Mistrzostwach Polski, razem zajęliście drugie miejsce, za co i tak należy wam pogratulować.

Trochę sami podłożyliśmy sobie kłodę, ale nieważne. Chłopaki pokazali, że byli tamtego dnia lepsi i tyle. Cieszę się ich sukcesem, zasłużyli. Kiedyś jeszcze zdobędę Łódź.

Jakie to uczucie grać o taki tytuł?

Może zabrzmi dziwnie, ale zupełnie normalnie. Nie uważam, że Mistrzostwo Polski jest jakimś wyczynem – praktycznie zawsze jak uczestniczyłem, to lądowałem na podium.

Czy zabrakło czegoś w trakcie tego turnieju?

Wielu rzeczy. Daliśmy ciała w drafcie, w wyborze strony, w tym, że pozwoliliśmy przeciwnikom poczuć się zbyt pewnie. Byliśmy miksem, nie trenowaliśmy zbyt wiele, prawie w ogóle. Tak jak kiedyś mówiłem – zawiodła także dyspozycja dnia. Czasem tak się zdarza, ale nie jesteśmy jacyś źli z tego powodu. Wszystko jest w porządku.

Jak oceniasz występ swojej drużyny?

Było okej. Pierwszy mecz zagraliśmy bardzo dobrze, każdy czuł się pewnie. Wyglądało na to, że znaleźliśmy złoty środek, no i dobrze wpasowaliśmy się w metę. W finale okazało się, że jednak niezbyt. Fajna przygoda, drugie miejsce to i tak spoko sprawa. Wiadomo, że czuć niedosyt. Szczególnie jak po totalnie przegranych wczesnych fazach gry, jesteśmy w stanie wystać i wybronić swoją bazę przez kolejne 20-30 minut.

Europa bardzo słabo radzi sobie na mistrzostwach świata. Jak myślisz, dlaczego?

Słaba makro gra, to że nasza solokolejka na EUW jest pełna one tricków (graczy grających tylko jedną postacią – przyp. red.), którzy jedyne co potrafią, to flejmować i śmieszkować, jak psują „competitive” metę, to że nie ma za bardzo jak trenować i z kim, bo większość graczy często traktuje scrimy w dość olewający sposób. Szczerze, to ciężko mi powiedzieć co więcej. Nie jestem w temacie, nie gram w tych ekipach i nie wiem dokładnie jakie problemy są szpilami w ciele europejskiej Ligi Legend. Ale solokolejka i to, jakie jest zaplecze treningowe pozostawia wiele do życzenia.

Co należałoby poprawić na przyszły rok, abyśmy byli w stanie powalczyć o końcowy triumf?

Macro gra, podejście do scrimów, może mniej solo kolejki, a więcej tzw. In House – zbierają się najlepsi i grają mixy pomiędzy sobą. To ma plusy i minusy. Minusami jest to, że strasznie zamknie się towarzystwo, a poziom solo kolejki zmaleje i bardzo ciężko będzie dogonić prograczy, by kiedyś do nich dołączyć.

Myślisz że uda nam się stworzyć kiedyś ekipę, która mogłaby wystąpić na mistrzostwach?

Polakom? Bez żadnego wsparcia nie ma szans i nawet nie zamierzam dalej ciągnąć, w pytaniach powyżej są zawarte odpowiedzi. Jeśli chodzi o Europę – to na pewno. Pytanie kto, kiedy i jak.

Jak oceniasz występy Polaków – Jankosa i Vandera – w trakcie tych mistrzostw?

Jankos trochę jakby nie Jankos, ale wiadomo, trema. Być może starcie się z metą i zawodnikami. Vander okej, ale miał też i słabsze gry. To i tak jest klasa światowa, o tym trzeba pamiętać przy ocenianiu chłopaków. Dla mnie i tak są dobrymi reprezentantami Polski na arenie międzynarodowej i jestem z nich dumny.

Kto Twoim zdaniem zwycięży?

ROX Tigers i SKT są niesamowici w formatach BO5 i to właśnie na nich stawiam. TSM wygląda na solidną ekipę, ale w formacie BO5 raczej nie będą mieli szans z formacjami, w których rządzą Azjaci.