Miniony split w Ameryce Północnej w pełni należał do Cloud9, które zdominowało konkurencje. Po zakończeniu sezonu pozostało pytanie – który z piątki zawodników prezentował się najlepiej? Dzisiaj znamy już na to odpowiedź.

Bezbłędna gra, siedemnaście zwycięstw, trzech zawodników z pięcioma tytułami MVP za pojedyncze mecze. All-Pro Team składający się jedynie z graczy C9, trener ogłoszony trenerem sezonu, proste i szybkie zakwalifikowanie się do finału. To tylko niektóre z osiągnięć Cloud9 w Spring Splicie. Do tego wszystkiego brakowało im pucharu i zawodnika, który zostanie okrzyknięty tytułem MVP. Zespół jest na bardzo dobrej drodze po to pierwsze, a drugie zostało im, a konkretniej Blaberowi, przyznane dnia dzisiejszego.

Sam fakt, że miano najlepszego gracza splitu zostanie przyznane członkowi niepowstrzymanego do tej pory składu, nie powinien nikogo dziwić. Dosyć niedawno liga wypuściła do mediów społecznościowych dziesiątkę nominowanych do nagrody MVP, w której znalazła się cała piątka podopiecznych Reapereda. Z każdym dniem z zestawienia odejmowany był jeden graczy, aż nie zostało ich trzech…. Blaber, Zven i Nisqy.

Pozostaje pytanie, co wyróżniało Blabera na tle swoich kolegów z zespołu? Moim zdaniem leśnik był dobrze naoliwionym silnikiem, dzięki której maszyna, jaką jest Cloud9, pozostała przez całą wiosnę niezatrzymana. To on napędzał bezbłędną agresję, która stała się symbolem drużyny w tym sezonie. Z drugiej strony, laureatowi się po prostu należy. W zeszłym roku był on jedynie zmiennikiem Svenskerena, który bezustannie żył w jego cieniu. Po odejściu Duńczyka w przerwie między-sezonowej, mało kto wierzył w zdolności Amerykanina. Moim zdaniem, Blaber nie tyle co dorównał Svenskerenowi, a przerósł go. W tym tempie C9 może osiągnąć więcej, niż jakakolwiek drużyna zza Atlantyku w historii.