Maciej „sawik” Sawicki, to CEO nowej organizacji, która ma zastąpić Team Kinguin. Porozmawialiśmy z nim o całym przedsięwzięciu, jak wyglądało to od kulis oraz jakie są plany na najbliższą przyszłość.

Olaf „Szeregowy” Ostrowski: Gdy rozmawialiśmy w 2017 roku, powiedziałeś mi, że starasz się robić jak najwięcej rzeczy w esporcie. Czy wtedy myślałeś o tym, że kiedyś stworzysz organizację z tak znanymi osobami w branży, jak np. TaZ?

Maciej „sawik” Sawicki: Myślę, że nie myślałem wtedy konkretnie o organizacji. Nie przewidywałem, co się może wydarzyć. Generalnie mam dość mało planów, które dotyczą tego, co będzie za trzy miesiące. Staram się raczej cieszyć z tego, co jest dzisiaj. Ta deklaracja oznaczała bardziej, że nie zamykam się na żadne opcje, że jeśli pojawią się ciekawe możliwości, to chce z nich korzystać, uczyć się, bawić się dobrze, więc nie, nie wiedziałem wtedy, że to się może wydarzyć. Nigdy nie wydawało mi się, że to jest jakaś droga, którą będę podążał.

Dobrze rozumiem, że Wiktor ma być tylko twarzą firmy, a poza tym po prostu skupić się na karierze zawodnika?

Nie, to nie jest prawda. TaZ na pewno ma się skupić na karierze gracza – to jest dla nas bardzo ważne. Uważamy, że ma ogromny potencjał sportowy, głód gry, wielką wiedzę o niej i zakontraktowanie takiego człowieka jest praktycznie niemożliwe w świecie esportu. Mam na myśli, że trudno sobie wyobrazić człowieka, który byłby w stanie być liderem, dysponować takim doświadczeniem. Poza tym Wiktor ma również dzielić się z nami wiedzą, dzięki której inne nasze sekcje będą mogły osiągać lepsze wyniki, natomiast ma on być także zaangażowany w strategiczne decyzje organizacji, której jest udziałowcem. Warto też podkreślić, że Wojtas przeżył na scenie esportowej wiele lat. Co prawda jako gracz, aczkolwiek wiemy, że wiele doświadczył i musimy z tego czerpać jak najwięcej. Odkąd zdecydował, że jest gotowy stworzyć wspólnie nową firmę, daje od siebie naprawdę dużo, mimo tego, że na serwerze podczas treningów spędza po kilka, a nawet kilkanaście godzin dziennie. Podsumowując – absolutnie TaZ nie ma być tylko twarzą klubu esportowego.

W sieci niektóre osoby twierdzą, że zniknięcie Pingwina z rynku, to strzał w stopę. Jak się do tego odniesiesz?

Team Kinguin osiągnął w poprzednim roku mnóstwo sukcesów sportowych – mówię oczywiście o wszystkich dywizjach. To dzięki temu, że organizacja była świetnie zarządzana pod tym względem. Gdybyśmy mieli skopiować w tym sezonie to, co stało się w poprzednim, to brałbym to w ciemno. Trzeba jednak spojrzeć na tę sprawę też od strony biznesowej, w której firma miała spore ograniczenia. Przede wszystkim trudno było zdobywać nowych sponsorów. Uważam więc, że stworzenie nowego projektu, to nie jest strzał w stopę, wręcz przeciwnie. Victor Wanli wyraźnie powiedział podczas konferencji, że to jest kolejny krok w rozwoju jego esportowego portfolio, ponieważ Team Kinguin osiągnął już szczyt swoich możliwości jako firma. Wydaję mi się, że jeśli ktoś mówi, że ta decyzja jest strzałem w stopę to powinien pamiętać, że podjął ją właśnie Victor, dojrzały biznesmen, który ma wielkie doświadczenie. Brał udział chociażby w stworzeniu potęgi G2 Esports, jako pierwszy podpisał kontrakt sponsorski z drużyną ze Stanów Zjednoczonych na kwotę wyższą, niż milion dolarów.

Co będzie dalej z sawikiem w roli komentatora, bądź eksperta? Dawno już Cię nigdzie nie widziałem. Masz zamiar jeszcze gdzieś występować, czy w pełni skupisz się na nowym projekcie?

Mam ogromną nadzieję, że dalej będę zapraszany na różne transmisje w roli eksperta. Myślę, że moja perspektywa może być bardzo ciekawa dla widzów. Najlepszym na to dowodem jest następny sezon Misji Esport, który poprowadzę. To nie tylko moja decyzja, aby ten program dalej funkcjonował, ale przede wszystkim Onetu, który uznał, że fakt iż jestem współwłaścicielem organizacji nie uderza w cenę tego projektu. Wręcz przeciwnie, będę miał jeszcze więcej intrygujących obserwacji, którymi podzielę się z widzami. Sądzę więc, że bardzo chętnie będę publicznie występował jako influencer.

Mówiłeś, że skład Misji Esport się lekko zmieni. Możesz mi zdradzić chociaż jedną osobę, która będzie występowała w tym projekcie?

Hmmm… okej, zdradzę Ci. Jednym z gości pierwszego odcinka nowego sezonu Misji Esport będzie Paweł Książek, redaktor naczelny Weszło Esport.

Ciekawi mnie, czy większość osób pracujących wcześniej nad Team Kinguin pozostała w ekipie, czy postawiłeś na nowe twarze?

Większość składu, który pracował w Team Kinguin został, natomiast cała struktura została przebudowana, co oznacza, że firma jest nowym tworem. Na stanowiskach menadżerskich mamy osoby spoza organizacji. Dzięki temu nie będę się zajmował doraźnym zarządzaniem, bo to przynosi małe korzyści firmie, a skupię się na relacjach z inwestorami, sponsorami i budowaniu pozycji naszego projektu na rynku.

Ostatnio doszedłem do wniosku, że mało dużych organizacji wyciąga rękę do młodych, niedoświadczonych osób i proponuje im wolontariat. Czy u Was znajdzie się miejsce dla ludzi, którzy chcą się uczyć różnych esportowych zawodów?

Tak, już w tym momencie rozmawiamy z pierwszymi osobami, które nie tyle co będą na wolontariacie, tylko będą współpracować z organizacją, czyli nie będą zatrudnione na stałe, ale będą mogły pracować na rzecz firmy. Uważam, że to jest bardzo ważne. Nie tylko ze względu na to, że w krótkim terminie będziemy mieć z tego korzyści, ale też dlatego, że to może być spora szansa dla ludzi, którzy marzą o pracy w sportach elektronicznych. Jesteśmy mocno związani z Esport Performance Center. To ogromne przedsięwzięcie, które tworzy duże pole do popisu. Naszą ideą jest to, aby ten budynek stał się centrum polskiego esportu. Szacujemy, że tylko w tym roku, dzięki EPC powstanie od kilkunastu do kilkudziesięciu miejsc pracy.

Koniec Teamu Kinguin ogłosiliście poprzez zorganizowanie konferencji, na której nikt nie spodziewał się aż tak szokujących informacji. Kto wpadł na pomysł, aby trzymać dziennikarzy i całą społeczność w napięciu do samego końca?

Wiele czynników złożyło się na to, że musieliśmy w ten, a nie w inny sposób zadziałać. Początkowo planowaliśmy trzymać to wszystko w tajemnicy aż do połowy lutego, gdy wystartujemy z organizacją, aczkolwiek niestety szereg działań jaki podjęliśmy z potencjalnymi sponsorami i inwestorami spowodował różne wycieki informacji, które nie do końca były prawdziwe. Zdecydowaliśmy więc, że musimy przejąć kontrolę nad tym, co mówi się na temat nowego projektu i około tydzień przed konferencją stwierdziliśmy, że ogłosimy to publicznie. Jednocześnie pojawiła się konieczność, aby dywizja League of Legends, która od początku miała być zakontraktowana pod banderą nowej organizacji, zaczęła grać wcześniej przez ich występ w Ultralidze. To wszystko złożyło się w jedną, niefortunną dla nas układankę i dlatego stwierdziliśmy, że powiemy światu o naszych planach przedpremierowo. Chcieliśmy aby dziennikarze poczuli się wyjątkowo, inaczej niż na innych konferencjach prasowych. Myślę, że to się udało. Mogą o tym świadczyć szczegółowe relacje z tego wydarzenia, które pojawiły się w mediach. To niewątpliwe duży sukces ekipy. Jednak finalnie za realizację tego wydarzenia odpowiedzialny był dział Experience w składzie: Marek Spadło, Filip Mątowski, Wiktoria Wójcik i Paweł Moszkowicz.

Nie znamy jeszcze nazwy Twojej firmy, więc chciałbym zapytać czy ona już jest, ale jeszcze jej nie ogłaszacie, czy dopiero nad nią myślicie?

Nazwa funkcjonuje od pół roku, ponieważ jest ściśle związana z DNA marki, strategią komunikacji oraz z tym jak to wszystko będzie wyglądało od strony wizualnej. Intensywnie nad tym pracujemy od wakacji minionego roku. Bardzo poważnie podchodzimy do tego, aby organizacja miała mocne podstawy, czyli żebyśmy byli świetnie przygotowani do startu.

Team Kinguin miało swojego pluszaka – Pingwina. Czy Twoja nowa organizacja także będzie miała maskotkę? 

Trudno mi powiedzieć, czy będziemy mieli maskotkę. Na pewno będziemy posiadać symbol graficzny, który naszym zdaniem będzie bardzo charakterystyczny i wierzymy, że fani będą mogli się z nim utożsamiać nie w mniejszym stopniu, niż fani Team Kinguin utożsamiali się z Pingwinem. Pamiętajmy też, że Pingwin dalej żyje. Jest on przecież w logo Kinguin, czyli naszego głównego sponsora i niewątpliwie będzie się on jeszcze przewijać.

Foszer Sawicki, to Twoja praca, z której się utrzymujesz. Nie obawiasz się, że możesz ją trochę zaniedbać? Prowadzenie organizacji, to spore wyzwanie, które zabiera masę czasu.

Foszer Sawicki, to jest dom produkcyjny, który działa już od ośmiu lat. Ma bardzo stabilną pozycję na rynku. Od ponad dwóch lat firmą zarządza kadra menadżerska i radzi sobie z tym świetnie. Cały czas się rozwijamy, osiągamy sukcesy, więc ja tak naprawdę owszem, jestem właścicielem, ale nie zarządzam ludźmi, tylko dbam o wizerunek firmy, przynoszę biznes i w dalszym ciągu będę chciał to robić. Warto też zwrócić uwagę, że mój dom produkcyjny został strategicznym partnerem organizacji, którą prowadzę z TaZem i Victorem Vanli. Będzie odpowiadał za tworzenie contentu. Wydaje mi się, że to właśnie przez fakt, że posiadam tę firmę, takie osoby jak TaZ i Victor postanowili zaprosić mnie do nowego projektu. Obie rzeczy będą się teraz fajnie rozwijać, ponieważ przez kontakty, które będę nawiązywał w świecie gier, mogę przynieść nowe zlecenia dla Foszer Sawicki, a z drugiej, moja organizacja otrzyma wiele dobrego contentu. Uważam, że żyjemy w takich czasach, w których można łączyć rzeczy, którymi się zajmujemy i zazwyczaj wychodzi to bardzo dobrze.

Jak wygląda obecnie sytuacja drużyny CS:GO? Możesz coś na ten temat zdradzić? Jak wiemy – brakuje Wam piątego zawodnika.

Za wszystkie decyzje sportowe w organizacji odpowiadają liderzy poszczególnych dywizji. W przypadku CS:GO jest to TaZ, który tak jak wcześniej wspominałem ma ogromne pojęcie na temat funkcjonowania formacji. Wydaję mi się, że to, czego potrzebuje tak utytułowany zespół, to jest spokój do tego, żeby wytrwale pracować. Myślę, że bardzo ważne jest, aby kibice zaufali nam, a przede wszystkim Wiktorowi i pozwolili mu działać. Naprawdę nie znam wielu osób nie tylko w sporcie, ale również w biznesie, którzy byliby tak zdeterminowani i świadomi decyzji, które podejmują. Warto zwrócić uwagę na to, kiedy nastąpiła zmiana gracza. W okresie, w którym nie ma turniejów, jest spokój, można się w pełni skupić na przebudowie. Wierzę, że drużyna w pełni wykorzysta ten czas i w nowym sezonie ESL Pro League wystawimy ekipę, która ma szansę odnieść sukces w tych rozgrywkach. Wszyscy bardzo wierzymy w to, że jesteśmy jedną z najmocniejszych organizacji na świecie.

Powiedziałeś mi jakiś czas temu, że przerwałeś pracę nad swoją książką. Może teraz, gdy tyle się w Twoim życiu dzieje masz dodatkową motywację, aby wrócić do pisania? 

Myślę, że mam dodatkową motywację, żeby cierpliwie uczyć się, zbierać doświadczenie. Jeśli kiedyś miałem coś do powiedzenia, to jestem zdania, że gdy znowu zabiorę się za ten projekt, który obecnie jest w zawieszeniu, ludzie otrzymają wiedzę, która jest wiele warta.

Jaki cel ma Twoja organizacja na ten rok?

Chcemy zbudować markę, z którą kibice będą się utożsamiać. Markę, która będzie ważna dla polskiej społeczności sportów elektronicznych. Jednocześnie chcemy zbudować markę, która będzie innowacyjna w sposobie komunikacji i zarabiania pieniędzy. Świadomie nie mówię o celach sportowych, ponieważ to tylko generowałoby presję. My dobrze rozumiemy na co na stać. Wiemy, czego potrzebujemy, natomiast pozwolę sobie na razie tych celów sportowych nie komunikować. Sądzę, że każdy fan patrząc na drużyny, które posiadamy, może sam zrozumieć w co celujemy.

Czy chcecie się otwierać na inne dywizje, czy na razie zostajecie przy tych trzech, które macie?

Nieustannie szukamy nowych zespołów w różne gry. Musimy być bardzo uważni. Przykład Fortnite'a pokazał, że z dnia na dzień może powstać scena esportowa, na której są bardzo duże pieniądze i spore zainteresowanie mediów, więc jesteśmy przygotowani, aby w każdej chwili zakontraktować nowych zawodników. Gdy tylko pojawią się jakieś przesłanki, że warto to zrobić, to mamy całe zaplecze biznesowe i logistyczne gotowe do tego, żeby poszerzyć skład.