Jakub Paluch jest Prezesem Zarządu ELIGA.  W związku z patronatem merytorycznym ELIGI nad Polskią Ligą Esportową, postanowiłem odbyć z nim długą i interesującą rozmowę, w której Jakub rzuca sporo światła na charakter tego porozumienia, a także celów na kolejne lata.

Hubert: Ruszył 2 Sezon Polskiej Ligi Esportowej. ELIGA jest patronem merytorycznym ligi – opowiedz jak wyglądało z Waszej strony wypracowanie tego porozumienia?

Jakub: Ostatnie miesiące spędziliśmy na spotkaniach z różnymi ludźmi zaangażowanymi w nasze środowisko lub takimi którzy chcą w nim uczestniczyć. Szukaliśmy najlepszego rozwiązania, formy, w jakiej moglibyśmy budować esport w Polsce. Podjęliśmy decyzję i zawiązaliśmy porozumienie z Fantasy Expo. Zdajemy sobie sprawę, że ekosystem polskiego esportu wygląda w określony sposób. Jest kilka podmiotów organizujących ligi i rozgrywki esportowe, wśród nich to FE i ESL są najbardziej aktywne. ESL zostało docenione przez Forbes, a PLE i inne projekty Fantasy Expo rosną w dynamicznym tempie, a sama firma ma już znaczną część rynku. Polskie drużyny grają Counter Strike'a na coraz wyższym poziomie, a same organizacje rozwijają się w coraz bardziej świadomy sposób.

Natomiast z różnych przyczyn polskie drużyny (oczywiście nie wszystkie) nie wypracowały sobie odpowiednich narzędzi i do budowania własnych finansów. Organizatorzy rozgrywek w związku z codzienną współpracą z, nazwijmy to, działami marketingu, zapracowali sobie na odpowiednie relacje z tymi partnerami. To przyciąga kolejnych sponsorów, kolejne działania i tym samym prowadzi do kolejnych komercyjnych zleceń. Z perspektywy osoby wydające swoje pieniądze na taką nowatorską reklamę, organizatorzy rozgrywek są bezpieczni, godni zaufania, przewidywalni bo przyszło to wszystko ze zdobywanym przez lata doświadczeniem i ciężką pracą. Drużyny w Polsce muszą sobie zapracować na to samo. To właśnie punkt wyjścia, przyczyna dla której rozpoczęliśmy pracę nad tym projektem.

Dziś drużyna jest absolutnie uzależniona od tego, czy jakiś dział marketingu “wciśnie guzik” i da pieniądze. Przez wiele lat  drużyny były  “pozostawione” same sobie i to musiało spotkać się z odpowiednią reakcją. Dlatego wydaje mi się, ustabilizowanie silnej organizacji, czyli to, co zrobiło PRIDE czy Team Kinguin, przy obecnej sytuacji na rynku, jest niesamowite. Drużyny zaczynają rozumieć, że coś jest nie tak. Organizatorzy lig mają potężne zasoby i możliwości, których brakuje po tej drugiej stronie. Nie chodzi mi o demonizowanie tej sytuacji, tylko o to, że drużyny za granicą są dzisiaj warte dziesiątki milionów dolarów. Społeczność powinna wspólnie znaleźć rozwiązania na to, aby te różnice malały. To właśnie główny cel ELIGA. Nie jesteśmy w takim miejscu, żeby decydować się na rynkową walkę z lokalną konkurencją.

To w tym sensie uważam, że jest to postawione trochę na głowie. Drużyny nie korzystają z turniejów i lig inaczej, niż poprzez udział w puli nagród. Zobaczymy na model biznesowy w np. w piłce nożnej. Zysk w najważniejszej lidze w Polsce to wcale nie sponsorzy tylko sprzedaż sygnału transmisyjnego. Dlaczego w sportach elektronicznych ma być inaczej? Zespoły dostarczają treść, emocje, wygrane i porażki, ale poza nagrodami nic z tego nie mają. Dlatego ELIGA stała przed trudnymi decyzjami – myśleliśmy o tym co się stanie, jeśli stworzymy trzeci podmiot ligowy i obciążymy zespoły dodatkową ilością oficjalnych spotkań. Ten plan musiałby przewidywać sterroryzowanie wszystkich. Odbyłoby się to kosztem kibiców. Alternatywą było wspólne budowanie rynku z innymi.

No właśnie. Minęło już kilka miesięcy od konferencji ELIGI, gdzie sporo miejsca poświęcono rozmowom na temat tworzenia ligi i pojawiało się wiele pytań, jakie są kolejne działania. Jak wygląda praktyczny udział ELIGI w 2 sezonie Polskiej Ligi Esportowej?

Chcemy zbudować solidarność na rynku, przekształcając wszystkie rozgrywki w jedną dużą ligę, która należy do zespołów. Uważam, że współpraca z Polską Ligą Esportową jest dużym krokiem w tym kierunku. Nasze działania, przebieg negocjacji są dość jasne – wspólnie tworzymy produkt rozgrywek przynajmniej do 2022 r. ELIGA, drużyny i PLE tworzą jedne rozgrywki, których właścicielem są polskie drużyny. Na konferencji prasowej chcieliśmy klarownie przekazać,  że ELIGA to spółka, której wspólnikami są drużyny. Powstała po to, by stworzyć nowe mechanizmy ekonomiczne, mające na celu poprawę przyszłej sytuacji finansowej drużyn. Od blisko osiemnastu lat jako społeczność budujemy sporty elektroniczne. Kawałek po kawałku, z pasją wielu osób: fanów, graczy, organizatorów, menedżerów, dziennikarzy. Dzisiaj musimy zapewnić wzrost drużynom, aby stały się silne i bogate. Uzyskać jak najlepsze warunki do tego aby zapewnić sobie wyrównaną walkę o najwyższe miejsca na podium na całym świecie. To organizacje walczą każdego dnia o odpowiednie warunki dla rozwoju swoich zawodników. Nasze marzenie to współpraca ze wszystkimi, którzy dbają o dobro esportu.  Staliśmy przed decyzją, jak już wspominałem, czy stworzymy własną ligę. Wiedzieliśmy też jednak, że, dla przykładu, PRIDE stało przed wyborem, czy grać w polskich rozgrywkach, czy w eliminacjach do międzynarodowego turnieju. Dostaliśmy sygnały od drużyn, że jest tego po prostu za dużo. Nawiasem już tylko mówiąc, mieliśmy przygotowane rozgrywki ligowe. Były gotowe, uznaliśmy jednak, że są sprawy ważniejsze. Być może mniej spektakularne, nie tak dobrze wyglądające w mediach, ale na pewno dużo potężniejsze w przyszłości.

Obecnie marzy mi się takie spotkanie, na które przyjadą zarządy, managerowie i pracownicy zespołów sportów elektronicznych. Z drugiej strony aby odbiorcami takiej konferencji byliby potencjalni inwestorzy, osoby decydujące w firmach o budżetach marketingowych. Wiele się możemy od siebie nauczyć. Trzeba to zaplanować na dwa dni, podzielić na kilka części, tak aby wymienić się wiedzą, obawami, przewidywaniami, przeprowadzić szkolenia z miękkich kompetencji. Mam takie przeczucie, że szalenie jest to potrzebne nam wszystkim. Trzeba to tak zorganizować, żeby na taką konferencję przyjechali managerowie z największych drużyn, tak aby opowiedzieli jak oni to robią, gdzie popełniają błędy i jak ich unikać. Zapytać ich jak zbudowali swoje drużyny o takiej wartości – może ktoś z SK Gaming, może z Fnatic? Marzy mi się, żeby profesjonalni trenerzy: negocjatorzy, handlowcy, osoby zajmujące się budowaniem wizerunku albo dużych przedsiębiorstw przekazali wiedzę i doświadczenie ludziom zaangażowanym w naszą społeczność.

Wiele osób i drużyn chciałoby być liderami naszej branży. Mówiąc krótko, to my musimy stworzyć środowisko, nauczyć przyszłych uczestników społeczności, jak to dalej robić tj. jak świadomie budować cały segment. Musimy też znaleźć sposób na poszukiwanie i edukowanie przyszłych pracowników.

Przedstawiony przez Ciebie całokształt działań to spojrzenie bardzo branżowe, które zazwyczaj nie dociera do widzów, kibiców. Czy macie zamiar promowanie ELIGI i wyjaśnienie, jaka jest rola spółki w esporcie i jakie są zalety istnienia takiego podmiotu, chociażby dla zawodników?

Obecnie udziałowcami spółki są Team Kinguin i PRIDE. Ostatnie dwa miesiące spędziliśmy na negocjacjach z innymi drużynami. Mamy już ostateczny kształt umowy spółki, wypracowany z poszczególnymi drużynami. Właśnie wprowadzamy to w życie.

Na ten moment jesteśmy w porozumieniu z siedmioma drużynami: PRIDE, Team Kinguin, Izako Boars, PACT, Pompa Team, Venatores i AGO Gaming. Umowa musiała przewidywać wszelkie możliwości nieporozumień i konfliktów, podziału zysków, uczestnictwa i wyboru zarządu. To nie jest twór, który ma przynieść korzyści w perspektywie miesiąca czy dwóch. Mówimy o spółce, która ma działać dla drużyn w przyszłości. Nie wiem czy przeciętny kibic piłki nożnej wie, że jest Ekstraklasa Spółka Akcyjna, której udziałowcami są kluby sportowe i zyski ze sprzedaży praw transmisyjnych są dzielone między drużyny.

Większość organizacji skupia się wyłącznie na jednym tytule esportowym. Czy ELIGA poszerzy swoje horyzonty poza CS:GO?

Nie mamy takich planów. Obecnie Według mnie nieodpowiedzialnym byłoby rozpoczynanie zbyt wielu projektów na raz. Komunikacja między ośmioma drużynami nie jest prosta. Każdemu przyświecają inne cele, a znalezienie mądrego porozumienia, które usatysfakcjonuje wszystkich wymaga wielu rozmów i pracy. Nie jest to tak proste, jak może się wydawać. Jeżeli nauczymy się to robić, wypracujemy sobie pewien schemat postępowania to będziemy w stanie budować kolejne podmioty w innych grach. O ile będzie taka potrzeba na danej scenie.

Model, który opracowany jest w działaniu największych organizacji świata jak SK Gaming czy Fnatic, został stworzony bardzo dawno temu. Twory kiedyś nazywane klanami nie wymagały skomplikowanych struktur. Jednak jak tylko pojawiły się międzynarodowe rozgrywki i duże pule nagród powstało pytanie, jak stworzyć coraz to lepszą i  lepszą  drużynę, jak grać jeszcze lepiej, co doprowadziło do próby stworzenia jak najlepszych warunków dla profesjonalnych graczy. Chociażby tak właśnie powstała Złota Piątka, gdzie do porozumienia doszły dwie amatorskie drużyny. Wtedy sponsorzy chcieli żeby rozsyłać informacje o ich marce gdzie tylko się da. Dlatego wtedy popularne były multigamingi, właśnie po to, aby zwiększyć zasięgi dla sponsorów. Im więcej gier, tym więcej informacji o danej drużynie i sponsorze pojawiało się w mediach. Dlatego tak często sprzedawane były nazwy drużyn.

Bodajże w 2010 roku skończyła się pewna era, gdzie ten mechanizm się wyczerpał. Nie było takich narzędzi marketingowych jakimi dysponujemy teraz. Postawiliśmy wtedy na społeczność, dzięki której mogliśmy pochwalić się pewnymi wynikami. To spowodowało pierwsze monetyzowanie mocy kibiców drużyny. Oczywiście nie tak jak dzisiaj. Nie było Twitcha, nie było YouTuba, a przynajmniej nie do tego się go używało.

Dzisiejsze czasy są połączeniem tego, co najlepsze ze wszystkich mechanizmów multigamingów: zainteresowania społeczności oraz bardzo świadomych narzędzi docierania do odbiorców. Do zrzeszenia ilości ludzi potrzebnej do stworzenia kilku drużyn, a co za tym idzie sporej ilości zawodników, potrzebne są zaawansowane struktury. Wszystko to spowodowało niesamowitą profesjonalizację tej dziedziny. Bo przemiana jest potężna.

Jeżeli wspomniałeś o Złotej Piątce, to pozwól, że o nich zapytam. Media trąbią, że w Virtus.pro kroczy ku końcowi i są potrzebne im zmiany.To nie jest pierwszy raz kiedy mają gorszy okres. Jak to wygląda z Twojej perspektywy? Z perspektywy człowieka, który dużo wie zarówno o składzie i samych zawodnikach. Jak widzisz ich przyszłość?

Wydaje mi się, że młodsza część fanów sportów elektronicznych nie zdaje sobie sprawy z tego, jak długą i wyboistą drogę przeszli chłopaki z dzisiejszego Virtus.pro – ja pewnie też nie. Moim zdaniem kosztowało ich to masę wyrzeczeń i poświęcenia. Ich obecna pozycja i renoma nie przyszła sama. Grają od wielu lat, trenują, wielką część każdego roku są w trasie. Jestem przekonany, że każdy z tzw. starej gwardii musiał wszystkich wokół przekonywać o słuszności swojego wyboru. Walczyć o akceptację. Zawsze napędzani byli przez kibiców. Myślę, że to wspaniałe dostawać tyle dobrej energii od ludzi którzy chcą Twojego zwycięstwa. Dokładnie w takich chwilach kibic powinien drużynę wspierać.

Dążę, do tego, że Virtusi to ludzie, którzy od kilkunastu lat zajmują się grą w Counter-Strike’a. Istnieją na scenie od bardzo dawna, Filip i Wiktor to jedni z pierwszych. Wygrali niesamowitą ilość turniejów, a obrona tytułu mistrza świata jest najprawdopodobniej psychologicznie trudniejsza, niż sięgnięcie po niego po raz pierwszy. Virtus.pro jest drużyną, która niejednokrotnie broniła tytułów na największych turniejach o ogromne nagrody. Nie ma takiego drugiego zespołu na świecie. Niewielu ludzi jest zdolnych do takich rzeczy.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że pomimo doświadczenia i tytułów, oni są wciąż w jakiś sposób głodni zwycięstwa, to imponujące. Porażki są częścią sportu. Nie można wygrać wszystkiego w czym bierzesz udział. To jest po prostu niemożliwe. Oczekiwania fanów od Virtusów są niewyobrażalne, a presja jaka jest teraz budowana wokół zespołu jest niepotrzebna. Kibicom brakuje wyrozumiałości i zrozumienia, że porażki są częścią rywalizacji. Marzyliśmy o tej drużynie od zawsze. Moim zdaniem ważniejsze jest to jak reagujemy na porażki. Reakcja na zwycięstwa jest raczej prosta.

Dzisiaj mało kto patrzy na tę drużynę przez pryzmat ich niebywale długiej historii. Obecnie większość osób ocenia zespół przez pozycję zajętą w rankingu HLTV i przez nagłówki krzyczące “Virtusi jeszcze nigdy nie byli tak nisko.”. Czy pamiętasz taki moment, kiedy to nastąpił u nich podobny kryzys? Taki moment zwątpienia?

Nie sądzę abym był dobrym adresatem takiego pytania. Najlepiej byłoby zapytać ich samych, przede wszystkim Filipa czy Wiktora. Jednak z perspektywy osoby trzeciej, która miała okazję zajmować się ich zespołem, to jeszcze raz powiem – porażki są częścią sportu. Mechanizmy, które dzisiaj zawodzą, można naprawić. Zmiany zawsze wydają się bardzo proste. Polegają na odcięciu się od problemu. Każdy myśli, że świeży start  jest najlepszym rozwiązaniem. Niestety to jest tylko chwilowe. Praca nad niedoskonałościami i naprawa niedziałających elementów ma o wiele większy sens.

W historii takich sytuacji było wiele. Oczywiście nie byłem ich bezpośrednim menedżerem. Jednak z mojej perspektywy, to np. dołączenie Kubena i Loorda, do ówcześnie LUqa, TaZa i NEO było czymś nowym, świeżym początkiem, ale jeszcze wcześniej pitrek, Zibi rulon, motyw RedruM, miRR – zmian było sporo. Ostatecznie w tym jednym składzie grali przecież bardzo długo. Prawdopodobnie przez ten czas oni znali się lepiej, niż ich rodziny. Pamiętam jakie emocje nam wszystkim towarzyszyły, gdy odchodzili z PGS aby trafić pod duńską banderę Meet Your Makers. Potem przez wiele lat nie mogli znaleźć bardziej stabilnej organizacji, a i tak udało im się wygrać WCG w Chinach. Był to najprawdopodobniej pierwszy raz, gdy drużyna bez organizacji wygrała taki turniej. Wszystko to przeżyli. Wierze, żę zobaczymy ich jeszcze na szczycie.

Czyli wbrew powszechnej opinii, to nie jest pierwszy raz gdy mają kłopoty?

Ewidentnie, to nie jest pierwszy raz. Oczekiwanie wyłącznie wygranych od tej drużyny jest bardzo zastanawiające. Mam wrażenie, że wszyscy chcą pamiętać tylko jakieś wybrane fragmenty. Powinniśmy być dumni z tego, że nasi rodacy tak przezwyciężają porażki.

Jednak, czy przez historię nierozerwalnej Złotej Piątki, nie szerzy się opinii, że zmiany są złe? Przykładem może być dołączenie pashy, który wtedy wymienił LUqa. Wszyscy zainteresowani wtedy mówili, że zmiana nie ma prawa bytu. Jednak potem się okazało, że wyszło im to jak najbardziej na plus. Zdobyli swój największy sukces w CS:GO. Do tej pory Jarek  jest jednym z najbardziej stabilnych zawodników.

Razem z Kubenem, Loordem i LUqiem przecież osiągnęli kilka tytułów Mistrzów Świata. Jeżeli dobrze pamiętam właśnie ten skład jest najbardziej utytułowaną drużyną, z największą ilością wygranych prestiżowych turniejów, których wtedy nie dzieliło się na Majory. Stabilność tego składu przekładała się wprost na wyniki. Oczywiście czasy były inne. Nie chcę gloryfikować jakieś wersji tego składu, to najprawdopodobniej inne drużyny, ale raczej powiedzieć że jak długa była droga do zwycięstwa. Dla mnie to właśnie czyni z nich tak niesamowitych zawodników.

LUq na tle wielu zawodników z czasów 1.6 wyróżniał się unikalną osobowością. Jego bardzo charakterystyczny styl sprawiał, że miał wielu fanów. Możemy przypuszczać, że rozstał się z drużyną przez osobiste sprawy, bo nie można mu było ujmować umiejętności. Po prostu zespół podjął tę decyzję.

Dzisiaj jeszcze zbyt wiele rzeczy dzieje się przez intuicję i życzeniowe postawy. Natomiast drużyny dysponują potężnymi budżetami aby radzić się w tych kwestiach specjalistów. Według mnie zawodnicy np. z SK czy Fnatic mają takie wsparcie psychologów, że rozwiązywanie ewentualnych konfliktów czy niedyspozycji, motywacji, nastawienia wygląda zupełnie inaczej.

Zbliżają się polskie kwalifikacje do WESG. W ubiegłorocznej edycji turnieju Team Kinguin zajęło drugie miejsce po pamiętnym zwycięstwie z Virtus.pro w finale. Czy VP da radę przejść przez polskie kwalifikacje? Na początku tego roku nawet nikt nie śmiałby zadać tego pytania. Czy porażka w tych kwalifikacjach może być tą kroplą, która przeleje szalę goryczy?

Tego się obawiam. Byłoby mi przykro gdyby nie dali rady przejść przez polskie kwalifikacje i to okazałoby się zbyt dużą dawką nerwów i stresu. Z drugiej strony gdyby ten scenariusz sprawdziłby się, oznaczałoby to nową erę polskiego Counter-Strike’a. Moglibyśmy wkroczyć w fazę nowego rozdania kart. Mogłoby się okazać, że wszyscy są dużo bardziej zmotywowani.

Czyli tzw. polską szuflą. To pojęcie pojawia się od jakiegoś czasu i mówi się o zmianach na całej polskiej scenie. Według mnie przez to te “mniejsze” drużyny z Polski mogą poczuć szansę na zaistnienie. Naszemu rodzimemu królowi Counter-Strike’a korona na jego chwieje się na głowie. To może zmotywować inne zespoły do sięgnięcia po tę metaforyczną koronę. Jaka jest Twoja opinia?

Wyobrażam sobie jak wielka presja będzie wywierana na zawodnikach Virtus.pro właśnie przez społeczność. Nie wiem czy kiedykolwiek zagrożenie utraty tytułu najlepszej drużyny w Polsce było aż tak realne. Pamiętajmy też, że jeden mecz o niczym nie świadczy. To zawsze będzie tylko jeden mecz.

Myślę jednak, że Virtusi w większości jako trzydziestoletni, dojrzali zawodnicy mają inną motywację do gry, dużo bardziej złożoną. Przecież oni mają już rodziny, mają dzieci i swoje domy. Nie są już wolnymi strzelcami, którzy mogą pozwolić sobie na momenty niepewności. Moim zdaniem to potężna motywacja do grania i wygrywania.

Ja jedynie żałuję, że te mecze nie będą rozgrywane offline. Cieszyłyby się wielką popularnością jeżeli moglibyśmy je zobaczyć na jakiejś hali. Ja z pewnością bym przyjechał to zobaczyć. Osobiście czekam na pojedynek Virtusów z PRIDE lub Team Kinguin.

No właśnie. Ostatnio PRIDE odgrażało się, że pokona Team Kinguin. Spekulowało się przecież na temat słuszności przyjęcia Hypera, bo przecież furlan świetnie sobie teraz radzi w AGO. Ostatecznie Kinguin wygrało ESL MP, co prawda po ciężkich meczach, lecz utrzymali się na drugim miejscu w Polsce. Jednak w tym rejonie zaczyna się robić dość ciasno, bo coraz więcej zespołów ma potencjał zająć miejsce Pingwinów.

Przez wiele lat polskie turnieje CS-a były bardzo przewidywalne. Jedna i ta sama drużyna zawsze była faworytem i dominowała każdy z nich. Teraz jest naprawdę ekscytująco, PRIDE gra wyśmienitego Counter-Strike’a, Kinguin i AGO również. Po prostu dobrze się to ogląda. Myślę, że sytuacja gdy raz wygrywa PRIDE, a raz Kinguin to dodatkowe emocje. Cała otoczka stworzona w mediach społecznościowych to jeszcze potęguje. Będę się upierał, że po tylu latach dominacji na scenie jeden mecz nic nie znaczy. Dla przykładu bardzo gratuluje AGO wygranej z Virtus.Pro. To był w ich wykonaniu bardzo dobry i poprawny mecz. Dalej jednak nie można go zestawić z turniejami które chłopaki wygrywali przez ostatnie naście lat. Tego króla można strącić tylko na turnieju w obecności kibiców. Pojedyncze mecze w Internecie są sensacją, ale nie opisują tego kto jest najlepszą drużyną w tym kraju.

Ostatecznie życzę wszystkim zespołom zwycięstwa, każdemu z zawodników jak najbardziej spektakularnych zagrań. Jako kibic chcę ekscytujących rozgrywek.