Przez ostatnie parę miesięcy wygrali wszystko co można było. Sydney, Dallas, Montpellier, Kolonia, Chicago. W każdym z tych miast to Team Liquid tryumfowało. Do gablotki brakowało im tylko trofeum z Majora, z którym jak widać mają odrobinę problemów.

Przez całą drugą połowę 2018 roku i przez pierwsze kilka miesięcy 2019, Team Liquid uważane było za mistrzów drugiego miejsca. Było to w zasadzie bardzo trafne określenie. Przez zdecydowaną większość eventów na całym świecie finał był praktycznie taki sam. Astralis kontra Team Liquid. Na nieszczęście zespołu zza Atlantyku, to Duńczycy tryumfowali w każdym z nich. To zmieniło się na początku maja.

Zaczyna się IEM Sydney 2019 i tam drużyna prowadzona przez nitr0 wznosi swoje pierwsze trofeum. Nie wiedzieli jeszcze, że to będzie początek ich hegemonii w świecie Counter Strike'a. Nie minął pełen miesiąc kiedy powtórzyli to samo na DreamHack Masters w Dallas. A potem znowu w Montpellier, Kolonii, Los Angeles i Chicago. W międzyczasie wygrali także Intel Grand Slam, w rekordowym czasie jedynie 63 dni. Po wygraniu wszystkiego zaczęła się przerwa dla graczy, a tuż po niej Major w Berlinie. Team Liquid zostało już ogłoszone najlepszą drużyną na świecie, jako że przez te parę miesięcy pokonali dosłownie każdego. Kilkukrotnie. Brakowało im tylko tego jednego pucharu, żeby móc oficjalnie stwierdzić, że osiągnęli wszystko.

Przed przylotem na Fazę Legend do Niemiec czekał ich dosyć długi bootcamp na Malcie. Z relacji członków zespołu można było wywnioskować, że szedł im on znakomicie. Cóż, ich początek Majora zdecydowanie nie zasługuje na miano znakomitego.

Czas na najważniejszy turniej w roku

Zaczęło się dosyć gładko, od wygranej z CR4ZY, i to na jednej z najlepszych map rywali, Mirage. Nie wiadomo czy przez tę małe zwycięstwo opuścili swoją gardę. Wiadomo jednak, że odnieśli porażkę w następujących dwóch meczach, z NRG i AVANGAR. Gdybym był na ich miejscu, zaczął by mnie łapać lekki stres. I najwyraźniej tak było. Team Liquid finalnie zakwalifikowało się do fazy Nowych Legend, ale miało z tym wyraźne trudności.

Następujące pojedynki z North i mousesports w best of three nie należały do łatwych. Nie należały też do najlepszych pokazów umiejętności przez skład Liquid. Wzajemne flashowanie się, brak pewności siebie, przegrywanie większości rund, gdzie w pełni zainwestowali w ekwipunek. To nie była drużyna którą mogliśmy oglądać przez ostatnie tygodnie. Obydwie serie zostały wygrane przez Twistzza i spółkę wynikiem 2-0, ale te rezultaty nie odzwierciedlają tego, jak bliskie były dane pojedynki.

Powrót do złych nawyków?

Co się stało? Czyżby znowuż trema złapała Amerykańską ekipę? Przez naprawdę długi okres czasu Team Liquid było nazywane, tuż obok „mistrzów drugiego miejsca” naturalnie, najbardziej krztuszącą się formacją na profesjonalnej scenie. Trafnych przykładów jest sporo, chociażby ESL One New York 2018 i wymęczony comeback Snaxa i mousesports w finale przeciwko mistrzom drugiego sezonu Intel Grand Slam. Od czasów dodania Stewie2k do składu, i poczucia smaku zwycięstwa, pewność siebie stała się największym atutem Team Liquid. Stając przed wyzwaniem jakim jest wygranie Majora, musieli go najwyraźniej stracić.

Gracze szukają wytłumaczenia w wielu aspektach Berlińskiego turnieju i samej gry zespołu. NAF twierdzi, że przerwa przed największym turniejem w Counter Strike'u za bardzo ich dobiła i uśpiła. Możliwe, jako że jego zespół nie jest już tak pewnym siebie co w przeszłości, a także nie wygląda nawet na umiejętnego, żeby podnieść tytuł mistrza. Nie wygrywanie pojedynków 1v1 czy też naprawdę amatorskie błędy to oznaka wątpliwości i strachu, cech, które widać w ich grze.

Czy uda im się naprawić usterki na czas pojedynku z Astralis? EliGe twierdzi, że piątkowy ćwierćfinał zależy właśnie od tego, kto potrafi lepiej zreperować swoje błędy. Osobiście, jako fan organizacji Team Liquid, mam nadzieję, że dadzą radę. Jednocześnie jako widz Berlińskiego show, które oglądamy już od dwóch tygodni, dostrzegam fakt, że nitr0 i spółka mają tych defektów zdecydowanie więcej niż Duńczycy. A może sama sytuacja w której się znaleźli, zestresuje ich na tyle, że nawet tego nie będą w stanie zrobić? Czy będą oni kontynuować swoją serię wygrywania turniejów, czy może wrócą do miana zespołu, który się ciągle krztusi? Przekonamy się już w ten piątek.