Nie tak dawno okoliciouz zastąpił byaliego w Virtus.pro. Skontaktowaliśmy się z Michałem i porozmawialiśmy między innymi właśnie o jego przygodzie z VP.

Olaf „Szeregowy” Ostrowski: Ostatnie lata, to dla Ciebie gra w zagranicznych drużynach. Czemu postanowiłeś odpuścić sobie występowanie na scenie w polskich składach?

Michał „okoliciouz” Głowaty: Wiele się na to złożyło. Przede wszystkim nie dostawałem dużej ilości ofert, bo nie byłem „sprawdzonym” zawodnikiem. Grałem dobrze online i w sumie tyle. Było to ponad pięć lat temu, więc wtedy nie było mody na zatrudnianie talentów. Akurat w tym czasie nadarzyła się okazja z Niemiec, czyli z kraju, w którym mieszkam, także spróbowałem swoich sił i tak w sumie zostało do tego czasu, aż zgłosiło się VP, nie licząc różnych mixów tworzonych ze znajomymi.

Ciężko było Ci z początku komunikować się w innym języku?

W teorii komunikacja CS-owa jest dość łatwa. Ja jednak miałem nieco problemy z zapamiętaniem wszystkich nazw miejscówek po niemiecku, ale ogarnąłem się z tym w niespełna miesiąc. Do tego mentalność tych ludzi też jest nieco inna, inaczej się zachowują, mają różne podejście itd.

Aktualnie studiujesz ekonomię w Niemczech. Stawiasz naukę wyżej od profesjonalnego grania?

Nauka lub praca zawsze powinna być priorytetowa. Osobiście często to zaniedbywałem i szedłem bardziej na zajęcia – „byle zdać”, niż osiągać porządne stopnie. Pozostały czas pozostawiałem grze. Na ten moment studia raczej zawieszę, nie przerwę i zobaczę gdzie zaprowadzi mnie przygoda z Virtusami.

No właśnie… kilka dni temu dowiedzieliśmy się już oficjalnie, że nadchodzące tygodnie spędzisz w głównym składzie Virtus.pro. Jak w ogóle doszło do tego, że dostałeś taką szansę?

Znałem się wcześniej z MICHEM. To właśnie on mnie zaproponował i chłopaki się na to zgodzili.

Zastanawiałeś się choć przez chwilę opuszczając EURONICS Gaming, czy od razu byłeś pewny, że chcesz spróbować swoich sił w VP?

Przy każdym innym polskim zespole zapewne zastanowiłbym się parę razy. Nie dlatego, że któryś jest gorszy, czy lepszy. Virtus.pro ma dla mnie bardzo dużą wartość i było to równocześnie marzenie idące w parze z pewnym celem, który ustaliłem sobie dawno temu. Chciałem reprezentować barwy tej firmy.

Nie ma co ukrywać – Virtusi od lat są w ogromnym kryzysie i żadne roszady nie pomagają im z tego wyjść. Nie boisz się, że Twoje dołączenie też zbyt wiele nie zmieni?

Ja się niczego nie boję. Co będzie to będzie. Jestem tu, żeby zrobić różnicę i takie mam też do tego podejście. Będę walczył do końca.

Wiesz już w jakiej roli będziesz grał, czy póki co tego nie ustalaliście?

Będę wspierał ekipę granatami i trzymał się raczej z tyłu, po czym wchodził na trzeciego, asekurował, refragował i clutchował rundy.

Zastanawia mnie, jak wygląda podejście gracza, który zaczyna przygodę z reprezentowaniem takiej marki jaką jest rosyjska firma. Odczuwasz presję?

Nie odczuwam żadnej presji. Cieszę się, że chłopaki obdarzyli mnie zaufaniem i dali mi tę szansę. Nie będę rzucał słów na wiatr i mówił, że będziemy najlepsi, ale mamy coś do udowodnienia i dokładnie to zamierzamy zrobić.

Skład, który skompletował Snax opuścił już TOAO i byali. Macie teraz w planach wprowadzić więcej stabilności? W końcu kiedyś pasha i spółka pod banderą Virtus.pro trzymała się razem aż kilka lat.

Bardzo bym chciał, żeby obecna dywizja grała ze sobą długo, bo kto mnie zna, ten wie, że nie jestem fanem robienia roszad. W ostatniej drużynie z głównym trzonem graliśmy od sierpnia do maja, więc nie było źle, ale jedna osoba, dwie, trzy, czy nawet cztery nie mają wpływu na decyzję całej piątki. Fakt jest taki, że wszystko potrzebuje czasu.

Śledziłeś polską scenę kiedy grałeś za granicą?

Nie.

Zgadzasz się z tym, że na ten moment u nas w kraju króluje ex-devils.one?

Myślę, że tak. Trudno się z tym nie zgodzić. Potwierdza to ich pozycja w rankingu HLTV. Mimo, że z samą polską sceną ma to mniej do czynienia, to jednak ex-Diabły są raczej na ten moment TOP 1, a zmienić to może tylko regularne wygrywanie z nimi na LAN-ie, bo wiadomo jak kruche są wyniki online i jak wiele mają znaczenia. Moim osobistym celem jest tę pozycję przejąć, ale póki co to praca, praca i jeszcze raz praca.

Czym różni się gra w niemieckim składzie od polskiego?

Przede wszystkim językiem… <śmiech> Żarty na bok – raczej stabilnością, mentalnością. Polskie ekipy trzymają się zdecydowanie dłużej ze sobą, niż te niemieckie. W Niemczech co sezon, czyli średnio trzy, cztery miesiące widzimy tak zwaną „niemiecką karuzelę” i zgadywankę pod każdym wpisem, kto z kim tym razem zagra.

Uważasz, że doświadczenie jakie zebrałeś przyda Ci się w nowej przygodzie?

Na pewno tak, ale jeszcze wiele muszę się nauczyć i sporo przede mną.

Chciałbyś coś dodać na koniec dla swoich fanów?

Dziękuje Wam za jednak w większej mierze miłe przyjęcie mnie w Virtus.pro. Oglądajcie pojedynki, wspierajcie nas, hejtujcie i obserwujcie moje transmisje!