Dziś zaczynamy prawdziwą ucztę dla kibiców CS:GO. Co najważniejsze… weźmie w niej udział Filip „NEO” Kubski!

Środa, godzina 9:00. Część z Was jest już pracy, inni leżą w łóżku korzystając z ostatnich chwil wakacji i możliwości wyspania się, a jeszcze inni powoli zaczynają odczuwać to, co wystartuje równo w południe. Mowa oczywiście o Fazie Nowych Legend podczas Majora w Berlinie organizowanego przez firmę StarLadder. Nie mam tu na myśli tylko fanów widowiska związanego z legendarną strzelanką CS:GO. Piszę te słowa nawiązując również do graczy, przed którymi stoi niesamowicie ciężkie wyzwanie. Przejście przez etap, w którym nie ma słabej ekipy. Nawet na Rosjan z DreamEaters, których każdy jeszcze nie tak dawno skreślał trzeba uważać, bo udowodnili oni już, że na tego typu mistrzostwach każdy jest przygotowany.

Zanim jednak przejdę do tego, co nas czeka, trochę cofnę się w czasie. Cyk! Jesteśmy w 2014 roku. Mamy marzec. Powoli żegnamy zimne powietrze i zbliżamy się do ciepłych dni, ale poza tym, wyczekujemy wielkiego turnieju. Zawodów, które co sezon odwiedzają tysiące kibiców w pięknej arenie – naszym polskim, niezastąpionym Spodku. Czemu niezastąpionym? Dlatego, że gdy wejdziesz na tę arenę, spojrzysz w trybuny, posłuchasz ludzi, następnie zerkniesz na scenę wypełnioną dziesiątką profesjonalistów, którzy niebawem rozpoczną bój o puchar poczujesz coś, czego nie da się opowiedzieć. Gracze, organizatorzy, nawet osoby spoza sportów elektronicznych sądzą to samo. Obiekt położony w województwie śląskim ma swój klimat. Ciężko go przenieść w inne miejsce.

Tę magię, o której Wam opowiadam właśnie pięć lat temu utworzyło Virtus.pro. Legendarny skład z naszego kraju, który zasilał NEOpashaBicepsTaZbyali oraz Snax wybrał się na EMS One Katowice. Również był to Major, czyli zmagania tej samej rangi, które oglądamy od paru dni w stolicy Niemiec. Tak się złożyło, że Virtusi zostali czarnym koniem LAN-a. Z pomocą zaangażowanej w doping publiki zaszli aż do Wielkiego Finału, w którym podjęli Ninjas in Pyjamas – niegdyś niepokonany skład, który tworzył między innymi friberg. Nie czekaliśmy długo, aby wspólnie z VP cieszyć się wywalczonym, wspaniałym, ogromnym pucharem. Chyba każdy z Was ma przed oczami moment, w którym Polacy podnoszą go w górę.

Jarosław Jarząbkowski i spółka zapisali się tamtego dnia na kartach historii Counter Strike'a Global Offensive. Wzbogacili się o $100 000, ale co najważniejsze – trafili do serc masy społeczeństwa. Nie każdy przecież obserwował poczynania tych graczy we wcześniejszych drużynach i wersjach gry. Triumf na naszej ziemi pozwolił reprezentantom rosyjskiej marki rozpocząć erę. Erę Virtus.plow. Erę, którą osobiście czasem przypominam sobie wieczorami, gdy nie ma nic do oglądania. Erę, podczas której Polska znaczyła coś na prestiżowych imprezach.

Pewnie jak czytacie ten tekst, myślicie sobie – kiedyś to było, teraz to nie ma nic. W zasadzie mógłbym się zgodzić, ale… ostatnio pojawiła się nadzieja w postaci weterana, profesora. Filip Kubski trafił przecież pod skrzydła FaZe Clanu. Odkąd rozstał się z Virtus.pro długo zwlekał z powrotem, ale jak widać, opłacało się czekać na swoją chwilę.

Syn Janusza Kubskiego przyszedł do FaZe w momencie, gdy formacja złożona z samych gwiazd przechodziła kryzys po odsunięciu od zespołu karrigana. Był to nieprzemyślany ruch, po którym długo cierpieli nie posiadając lidera z krwi i kości. Niestety z nijo dalej nie idzie im jakoś cudownie, ale z perspektywy wielkiego fana nie ma jednak co narzekać. Filip pobudził ludzi. Dał im coś, czego nie mieli zbyt często przez minione dwa lata. Polską flagę na dużych zmaganiach, podczas których kiedyś obserwowanie go w barwach Virtusów, to był pewniak.

Tak jak wspominałem – na ten moment NEO możemy nazywać nadzieją. Dziś o 18:15 zobaczymy go w akcji w ramach starcia z mousesports. CS-owe szaleństwo startuje, a ja przed tym wszystkim powiem tylko… NEO, UFAM TOBIE.