1 sierpnia minęło siedem miesięcy od transferu Michała „MICHU” Müllera do Envy. Jak 23-latek z perpspektywy czasu ocenia ten ruch? Jak spędza trwającą już trzy miesiące nieoczekiwaną przerwę? Dlaczego zdecydowali się na tak duże zmiany w drużynie? Czy to on stał za zatrudnieniem kubena? Na te i inne pytania odpowiedział na łamach naszego portalu.

Aleksander Kurcoń: Dwa mecze pod koniec czerwca i spotkania rozegrane jeszcze w Stanach Zjednoczonych początkiem maja. To, wyłączając te mecze z czerwca, trzymiesięczna przerwa. Nie za długa?

Michał „MICHU” Müller: Ta przerwa jest zdecydowanie za długa. Według mnie urlop wakacyjny powinien trwać maksymalnie dwa tygodnie. W esporcie bardzo ważne są również krótkie przerwy – trwające 1-2 dni – w trakcie sezonu. Takie by w zupełności wystarczyły.

Właściwie to przerwa się jeszcze nie skończyła.

Dokładnie, bo nadal szukamy piątego zawodnika.

Jak wykorzystałeś ten czas wolny od grania?

Na początku nie sądziłem, że zostanę na aż tak długo w Polsce. Przede wszystkim nie wiedziałem jak rozwinie się sprawa z pandemią koronawirusa, jakie będą obostrzenia na świecie. To z pewnością pokrzyżowało moje plany wakacyjne. Jak spędzałem czas? Raczej ze znajomymi, dziewczyną, często poza domem, ale w Polsce. Głównie skupiłem się na odpoczynku.

A co z treningami?

Treningów nie mieliśmy w ogóle. Już od maja wiedzieliśmy, że nasz skład jest niepewny, a dopiero teraz doszło do większych zmian w zespole. Powód jest też o wiele prostszy – nie mieliśmy jak trenować, przecież trzy osoby siedziały w Ameryce Północnej. Wtedy my z Europy musielibyśmy na siłę grać i zmagać się z wysokim pingiem. Ponadto nie mieliśmy żadnych zawodów, by mieć jakiś cel przygotowań. Treningi nie miały sensu.

A indywidualne?

Jak mówiłem, zrobiłem sobie długą przerwę. Nie grałem około dwa miesiące w CSa. Jedyny kontakt z grą to było obejrzenie kilku meczów, czy rozmowa z polskimi graczami.

W Polsce obecnie mamy dużo turniejów online, zawodnicy raczej nie odpoczywają, tylko grają spotkanie za spotkaniem. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

To wszystko zależy od drużyn i ich potrzeb. Jeśli zespół potrzebuje przerwy, to powinni to między sobą uzgodnić i na ten temat porozmawiać. Wystarczy wtedy odmawiać udziały w turniejach, nie trzeba przecież grać w każdym z nich. Tak naprawdę wiele zespół nie straci, jeśli nie zagra w jednym lub dwóch rozgrywkach, bo jest ich po prostu obecnie bardzo dużo. Czasami lepiej ten czas poświęcić na regenerację, wyjazd czy spotkanie z rodziną.

Który rodzaj przygotowania wolisz – oficjalne mecze, czy raczej zamknięte treningi?

Każdy rodzaj przygotowań jest dobry, wszystko zależy od kolejnego turnieju. Jeżeli jedziemy na ważny LAN, to przed nim nie warto grac meczów oficjalnych i pokazywać swoje zagrywki przeciwnikom. W tym etapie dużo lepiej skupić się na zamkniętych treningach i jak najlepszym przygotowaniu.

W starej agencji eMinePro utrzymywaliście „narrację piłkarską”, porównując rozwój twojej kariery do właśnie piłkarza. W świecie piłki 23-latek raczej powinien jak najwięcej grać, zbierać minuty i doświadczenie. Nie brakuje ci tego aktualnie?

W moim przypadku jest tak, że jestem graczem, który na HLTV ma prawie najwięcej rozegranych meczów na świecie (1561 map – przyp. Red.). Wydaje mi się, że jest to odpowiednia liczba. W Stanach też po prostu nie mieliśmy zbyt wielu meczów oficjalnych do rozegrania. W porównaniu do tego, ile grałem będąc w Europie, to ta liczba bardzo zmalała. Trochę tę różnicę odczułem. Z drugiej strony w USA mieliśmy więcej czasu na przygotowanie się do spotkań, co też miało wiele plusów. Dużo więcej czasu spędzałem na myśleniu o tym jak grać, niż po prostu grać. Mając więcej luzu, każdego dnia szukałem lepszych rozwiązań i zagrywek dla siebie i drużyny.

Od czasu twojego transferu do Envy minęło już siedem miesięcy. Z perspektywy czasu jak oceniasz ten ruch i rozwój swojej kariery?

Pod koniec 2019 roku nie miałem zbyt dużego wyboru, gdy moja dotychczasowa drużyna się rozpadła. Envy to był dobry kierunek, jestem na pewno zadowolony z mojego wyboru. Pozostaje małe „ale”. Mogło być trochę lepiej, czuje duży niedosyt przez kilka sytuacji niezależnych od nas. Mam na myśli przede wszystkim COVID. Przez niego zagraliśmy na Flashpoint z trenerem, nie polecieliśmy do Rio de Janeiro na Minora, na którego się przecież zakwalifikowaliśmy… Teraz z kolei dokonaliśmy dużych zmian i zaczynamy wszystko od nowa. Tak jest w esporcie, nie zawsze wszystko jest idealnie i tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Mimo wszystko oceniam ten czas jako bardzo fajną przygodę w Stanach. Życie w USA było wyśmienite. Cieszę się też z tego, jak poradziłem sobie z językiem angielskim. Wcześniej nie komunikowałem się w tym języku. Nie używałem go w grze, na wyjazdach, na turniejach był to maksymalnie small-talk z zawodnikami z innych krajów. Podczas mojego pobytu w Stanach przełamałem jednak językowe bariery, wyszedłem ze swojej strefy komfortu.

Teraz masz długą przerwę również od języka angielskiego. Masz może jakieś lekcje, by podtrzymać kontakt z językiem?

Teraz tego kontaktu jest z pewnością mniej, niż podczas życia w Stanach. Z kolegami z drużyny jednak często rozmawiam, spotykamy się kilka razy w tygodniu na TeamSpeaku. Niestety obecnie to mój cały kontakt z angielskim. Zajęć z języka aktualnie nie mam, bo po prostu moje nauczenie w tym zakresie się już skończyło. Możliwe, że w przyszłości będę to kontynuował, ale na razie główną przeszkodą jest to, że nie wiem na jak długo zostanę w Polsce. Nie chcę mieć też zajęć online, bo o wiele lepiej współpracowało mi się z nauczycielami „na żywo”.

Wróćmy do spraw esportowych. Zmiany w składzie – LEGIJA znowu aktywnym graczem. Niemiec jednak od roku właściwie nie grał profesjonalnie w CSa. Nie budzi to waszych obaw?

Owszem, budzi, ale jego rolą w zespole będzie support. Jego zadaniami na serwerze będzie pomoc innym w zdobywaniu fragów, dorzucanie granatów, osłanianie. To trochę niewdzięczna, ale bardzo ważna i odpowiedzialna rola. Oczywiście nie będzie „chłopcem na posyłki”, bo to bardzo doświadczony gracz. W swojej karierze grał na wielkich turniejach, myślę, że nawet większych niż ja grałem.

Z jakiego powodu zdecydowaliście, że to on wskakuje w buty gracza?

Szczerze mówiąc nie mieliśmy za dużego wyboru. LEGIJA musiał zostać w naszej drużynie, więc przesunęliśmy go do pozycji gracza.

To tymczasowe rozwiązanie?

Nie jestem w stanie tego określić. Na pewno na chwilę obecną jest w drużynie i jest graczem jak każdy z nas. Co będzie dalej – zobaczymy. Co jednak może ludzi zdziwić, to to, że nie będzie prowadzącym.

A kto będzie?

Nifty – tak jak było to dotychczas.

Porozmawiajmy teraz o kubenie. Jak jego dołączenie wpłynie na pracę drużyny?

Na pewno kuben wprowadzi dużo więcej zasad do zespołu. Z pewnością też zaczniemy dużo więcej pracować na serwerze, a także poza nim. Kuben dużo nauczył się w tej kwestii od Michała Dąbskiego – naszego byłego psychologa. To trener, który potrafi pracować nad ludźmi nie tylko w sferze esportowej. Zna kilka technik, dzięki którym może prowadzić gracza poza serwerem. To będzie na pewno fajne doświadczenie dla reszty zawodników.

LEGIJA to wasz były trener, teraz musi jednak ustąpić miejsca kubenowi. Może się tutaj pojawić konflikt interesów pomiędzy dwiema myślami szkoleniowymi?

Nie sądzę, to kuben będzie miał ostateczne zdanie we wszystkich kwestiach. To też typ trenera, który lubi pracować samodzielnie. Na pewno będzie zbierał opinie od nas wszystkich, ale na samym końcu sam podejmie decyzje. LEGIJA z kolei jak już zgodził się na zmianę swojej roli, to musi ją po prostu spełniać. Jego okres trenowania dobiegł końca, teraz czas na kubena, który będzie robił to po swojemu. LEGIJA będzie w naszej drużynie pełnił inną rolę niż dotychczas i to na tym będzie się musiał skupić najbardziej.

Jak duży wpływ miałeś na przyjście kubena?

Na pewno spory. Niejednokrotnie podrzucałem pomysł zatrudnienia Kuby naszemu szefowi Mike’owi. Obaj się znali już wcześniej, Mike na dodatek miał dobre zdanie o kubenie.

Z jakiego powodu proponowałeś zmiany na stanowisku trenera?

Widziałem, że nasza praca nie wygląda najlepiej. Dużo rzeczy bardzo mi się nie podobało, próbowałem to zmieniać na lepsze. Często mi się to udawało, pozostali rozumieli i zgadzali się z moimi propozycjami. Doszło nawet do tego, że to LEGIJA wyszedł z inicjatywą, żebyśmy wzięli kubena. Wstępnie do pomocy, ale zdecydowaliśmy się na bardziej radykalne kroki.

Czyli wszyscy jednomyślnie się zgodzili?

Dokładnie.

Czy razem z transferem kubena twoja pozycja w organizacji urosła? Takie można odnieść wrażenie, patrząc po tym, że Envy zrobiło takie zmiany i zatrudniło nowego trenera po twoich rekomendacjach.

Na pewno czuję zaufanie ze strony szefostwa. Mieliśmy kilka rozmów na ten temat i zauważałem z każdą rozmową, że organizacja coraz bardziej mi ufa. Szczerze, nie musiałem się o to jakoś bardzo starać. Nasz szef bardzo ufa graczom i zdaje sobie z tego sprawę, że jako zawodnicy pracujemy również na swój sukces, nie tylko na jego. Rozumie też, że to nam najbardziej zależy na dobrych wynikach, a skoro by to osiągnąć, potrzebujemy zmian, to przystaje na nasze warunki. Tak było i tym razem – chcieliśmy zmiany trenera, to Envy się zgodziło.

LEGIJA nie odebrał tego personalnie?

Tego nie wiem. Od samego początku LEGIJA jednak często korzystał z pomocy różnych swoich kolegów. Na przykład w Belgradzie na bootcampie był z nami kakafu (były trener i analityk PENTY i BIG – przyp. Red.), który pomagał nam w przygotowaniach. Nie wiem z czego to wynikało – czy LEGIJA sobie nie radził, czy może nie miał pomysłu na grę, czy nie rzucił się na głęboką wodę? Nie mam pojęcia. Zauważyłem też, że często bał się samodzielnie podejmować decyzje. Często się nas dopytywał, nie był pewien w wielu kwestiach. Moim zdaniem trener powinien mieć twardy charakter, potrafić postawić na swoim i decydować o drużynie. Dlatego kuben jest idealnym kandydatem na to stanowisko.

Mówiłeś, że czujesz coraz większe zaufanie ze strony organizacji. Mógłbyś się odnieść do plotek, które wypuścił DeKay w lipcu o twoim rzekomym odejściu? Z perspektywy czasu, gdy widzimy jak na dłoni, że twoja pozycja w drużynie jest silna, te pogłoski brzmią zabawnie.

Razem z Calyxem, który też był łączony z odejściem z zespołu, byliśmy bardzo zdziwieni. Turek sam do mnie dzwonił i pisał w tej sprawie, bo zaczął się martwić o naszą pozycję. Ja byłem jednak spokojny i starałem się go uspokajać, bo dzień przed tym newsem zostałem zaproszony na rozmowę z szefostwem organizacji na temat przyszłości naszej drużyny. Wydaje mi się, że po prostu ktoś przekazał źle plotkę, która dotyczyła ryanna i moose’a.

Możliwe, że do DeKaya dotarły informacje o zmianach w Envy, ale sam wyciągnął wniosek, że drużyna zmieni się na w pełni NA. Tymczasem mamy kompletnie odwrotny trend i skierowanie się do Europy. Piąty gracz będzie też ze Starego Kontynentu?

Raczej tak, ale ta decyzja jeszcze nie jest podjęta. Obecnie nie robi to już żadnej różnicy, czy gracz będzie z Europy czy ze Stanów, bo i tak większość zawodników jest właśnie z Europy.

Testowaliście/rozważaliście już kogoś na piątego gracza?

Tak, mówiąc dokładniej przewinęło się w dyskusjach pięć, sześć nazwisk. Obecnie sprawdzamy, jak wygląda ich sytuacja z kontraktami.

Jest wśród nich jakiś Polak?

Nie mogę tego powiedzieć.

Podejmujecie decyzję całym składem, czy może to kuben wybiera? Sam przyznał, że wybierając swoje nowe miejsce pracy chciał mieć większy wpływ m.in. na transfery.

Główną decyzję kuben z szefostwem, może nawet on sam. Na pewno jednak wszyscy będą mieli swój głos w tej sprawie. Każdy z nas się rozgląda za piątym graczem i podsuwa swoje propozycje – tak było w przypadku tych nazwisk, o których wspominałem.

Macie już wybrane jakieś lokum w Europie?

Tego jeszcze nie wiadomo, na pewno treningi zaczniemy tutaj. Możliwe jednak, że wrócimy w przyszłości do Dallas. Na razie czekamy na to, jak rozwinie się sytuacja z turniejami i Covidem.

Kuben w wywiadzie dla Cybersportu wspomniał, że nie wykluczacie powrotu do Dallas. Gdybyście jednak zostali w Europie – co wtedy z całym zapleczem, które mieliście w Envy? Mowa o psychologach, trenerach personalnych.

Aż tak szczegółowych warunków jeszcze nie omawialiśmy. Psycholog i trener personalny byli dla wszystkich graczy Envy, niezależnie od dywizji.

A co z walką o Majora? Kwalifikacje w Stanach ruszają 10, w Europie 11. Nie bierzecie udziału?

Nie mamy już i tak szans na start, po drugie zrobiliśmy zmiany i nie wiem czy jest taka możliwość, żebyśmy mogli grać.

Na pewno wam przepadły punkty.

Ponadto też drużyny, z którymi rywalizowaliśmy miały już punkty za poprzedniego Majora, my nie, więc droga do Rio była dla nas szczególnie trudna. Jakbyśmy wygrali te kwalifikacje, to i tak by to nam nic nie dało.

Na której scenie wolałbyś grać? Jako jedyny Polak możesz realnie porównać z doświadczenia obie sceny – amerykańską i europejską. Odłóżmy na chwilę na bok składy, porozmawiajmy o twoich osobistych odczuciach.

Wydaje mi się, że na europejskiej. W Stanach ciężko było o trening. Czasami mieliśmy dwa-trzy dni z rzędu wolne, kolejnego dnia graliśmy ciągle na te same drużyny. Jak te najlepsze zespoły ze Stanów wyjeżdżały do Europy na turnieje lub bootcampy, to u nas mało się działo  i mieliśmy trudności z przeprowadzaniem treningów. W Europie wygląda to o wiele inaczej – poziom jest wyższy, bardziej zróżnicowany. Jest też bardzo dużo ekip, z którymi możesz grać, dzięki temu łatwiej zaplanować trening.

Jak wygląda obecnie sytuacja w Stanach pod względem priorytetów? Nie sądzisz, że obecnie mogły się one zmienić przez Valoranta?

Dokładnie, jeszcze przed Valorantem były problemy ze znalezieniem rywala na PCW, a teraz jest ich jeszcze mniej. Zawodnicy poodchodzili z CSa, drużyny się rozpadły – to kolejny argument za pozostaniem w Europie.

A co na to organizacje? Nie jest tak, że też skupiły się bardziej na Valorancie?

Nie wiem, jak widać Envy zmieniło trochę nastawienie i jest obecnie ukierunkowana w stronę Europy. Zaczniemy tutaj treningi, zmieniliśmy amerykańskich graczy na europejskich.

To jeszcze tak na pożegnanie byłych team-mate’ów. O ryannie masz dobre zdanie, wyraziłeś je na swoim facebooku. Co z moosem?

Ryann był super osobą, nie tylko jako gracz, ale jako człowiek. Naprawdę ciężko pracował, żeby poprawić swoją formę. Zadawał nam mnóstwo pytań, ufał naszym umiejętnościom i chciał się rozwijać. Z drugiej strony widział, że ten rozwój jednak nie nadchodzi, więc sam zrezygnował. Co do moose’a… Też był dobrym graczem, ale na pewno był lepszy w swojej poprzedniej drużynie. Kanadyjczyk ma całkiem dobrą pozycję w Ameryce, ostatnio zagrał mecz w Triumph – jak widać otrzymał kolejną szansę na tamtejszej scenie, mimo że nie powiodło mu się w Envy. Wydaje mi się, że moose przede wszystkim nie pasował w naszej drużynie pod względem doboru ról. Początkowo miał być u nas supportem, później jednak nie za bardzo mu to pasowało. Nie odpowiadały mu także pozycje i zadania na mapach, które miał do wykonania. Życzę im powodzenia w przyszłości.

Z kim się najlepiej rozumiałeś w zespole?

Myślę, że z każdym miałem dobry kontakt, no może poza właśnie moosem. Było to jednak spowodowane tym, że przebywał on w innym kraju. Nie spotkaliśmy się od czasu Flashpointa, na którym zastąpił go LEGIJA.. Cała nasza piątka spędzała czas razem w Dallas, a moose był uziemiony w Kanadzie. To na pewno wpłynęło negatywnie na nasz kontakt z nim.

Envy poinformowało, że większe inwestycje i rozwój zakłada dopiero w 2021 roku. Czy nie pojawia się u ciebie taka obawa, że reszta 2020 roku jest już spisana na straty?

Staram się o tym nie myśleć, obecnie skupiam się na powrocie do treningów i gry, bo motywacja do tego jest bardzo duża. Zdradzę taką ciekawostkę o LEGIJI – od momentu, gdy przeszedł w drużynie do roli gracza, to cały czas trenuje. Nawet w chwili naszej rozmowy widzę, że jest dostępny i gra w CSa. Mobilizacja jest i mam nadzieję, że to nie będzie stracone pół roku.

Śledzisz jeszcze polską scenę?

Nie oglądam zbyt wielu meczów, ale śledzę to, co się dzieje. Nie wiem, czy jestem ze wszystkim na bieżąco, więc możesz mnie czymś zaskoczyć.

Tutaj raczej zaskoczenia nie będzie, bo chcę nawiązać do Innocenta i jego transferu. Jak oceniasz ten ruch z perspektywy Polaka, który jako jeden z nielicznych porwał się na dołączenie do zagranicznego zespołu?

To był bardzo dobry ruch. Z perspektywy widza wyniki Illuminar mogły być lepsze, a oferta od MAD Lions była po prostu nie do odrzucenia. Sam Paweł ze mną rozmawiał na ten temat i wspomniał, że się tego absolutnie nie spodziewał. Każdy na jego miejscu by z tego skorzystał.

Pojawiła się nuta zazdrości? W końcu trafił do bardzo mocnego zespołu.

Czy zazdroszczę? Nie, nie zazdroszczę – cieszę się, że kolejny polski gracz dostał szansę gry w międzynarodowym składzie. MAD Lions na pewno jest bardzo dobre i z zainteresowaniem będę się przyglądał temu, jak to się dalej rozwinie.

Swój pierwszy mecz przegrali.

Tak, ale są też dopiero po kilku wspólnych treningach. Pod koniec roku będziemy już wiedzieli więcej na ten temat. Często jest bowiem tak, że drużyny po zmianach mają „okresy miodowe” w trakcie których wszystko wychodzi. Wynika to z dużej mobilizacji wszystkich graczy po zmianach. Prawdziwy test przychodzi wówczas, gdy pojawiają się pierwsze problemy, zagra się więcej meczów i zrobi się więcej błędów.

Nawiązując jeszcze trochę do Innocenta – nie ukrywam, że od dawna jesteś typowany na tzw. „zbawcę” polskiego CSa. Na naszym rodzimym podwórku nie dzieje się zbyt wiele dobrego, twój transfer z kolei dał nadzieje na powrót polskiego akcentu do międzynarodowej czołówki. Czujesz presję z tym związaną, jakie oczekiwania w Polsce są w stosunku do ciebie?

Nie, pracuje po prostu sam dla siebie. Oczywiście doping, czy słowa wsparcia są ważne dla każdego gracza, ale na koniec dnia to ja pracuje na siebie. Presji nie tworzą mi komentarze czy opinie, które są do mnie przyklejane.

Po tobie nastąpiło kilka transferów za granicę. Czujesz się „liderem” tego ruchu?

Można powiedzieć, że tak. Być może moje przejście do Envy otworzyło oczy takim graczom jak właśnie snatchie, Innocent ponownie zagra w zagranicznym zespole, na dodatek kuben. Mamy nagle cztery transfery z Polski wliczając do tego dychę. Może ci gracze też zauważyli, że w Polsce ciągle tworzymy te same drużyny, z tymi samymi zawodnikami, a właśnie może najwyższa pora coś zmienić? Wydaje mi się, że to jest właściwa droga.

Po wyjeździe do Stanów czujesz reset od polskiego CSa?

Raczej nie. Nie skupiam się na takich rzeczach.

W ostatnim czasie byłeś bohaterem też innego, bardziej branżowego transferu. W lipcu dołączyłeś do Fantasyexpo, możesz zdradzić kulisy?

W poprzedniej organizacji mój kontrakt wygasł. Chce jednak zaznaczyć, że miałem i nadal mam bardzo dobry kontrakt z moimi byłymi menadżerami. Dlaczego zdecydowałem się nie przedłużać kontraktu? Po prostu chciałem coś zmienić, tak samo jak to miało miejsce w przypadku zespołu. Chcę zobaczyć jak działa największa agencja gamingowa w Polsce, która ma pod swoim skrzydłami Izaka, Saja, pashę. Imponuje mi ich praca nad marką osobistą. Fajnie jest obracać się w gronie takich ludzi.

Fantasyexpo pomoże ci zagrać w najlepszej drużynie na świecie?

Nie. To nie jest ich rola, to moje zadanie. Muszę być na tyle dobry, żeby drużyny z jeszcze wyższego szczebla mnie dostrzegły. To wszystko zależy tylko i wyłącznie ode mnie.

Masz zamiar streamować?

Tak, mam takie plany, na razie czekam na wstępne grafiki od Envy. Na razie jednak nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy wystartuję – może na dniach, może zajmie to trochę dłużej. Nie wiem też przede wszystkim, kiedy zakontraktujemy piątego gracza. Jeśli będziemy mieli już cały skład, to zajmiemy się w pełni treningiem, co z kolei może kolidować ze streamowaniem.

Nie boisz się, że ludzie odbiorą rozpoczęcie streamowania jako powolne kierowanie się w stronę planu B? Bo jeśli w esporcie nie wyjdzie, to zawsze dobrym źródłem finansowym pozostanie stream.

Na razie jestem graczem, utrzymuję dobrą formę i poziom, więc się tym nie martwię.

Śledząc chociażby twoje social media, szczególnie Instagrama, mam wrażenie, że zacząłeś kłaść większy nacisk na kontakt z kibicem, na budowanie swoich kanałów społecznościowych i fanbase’u. Kontrakt z fantasyexpo ma ci w tym pomóc?

Dokładnie tak. Poprzez bycie w fantasy chciałbym budować swoją markę nie tylko graniem w CSa, jak to miało miejsce dotychczas. Jedną z platform, na których można to robić jest Twitch. Nie jest to żadne łapanie się brzytwy i pomysł na zarabianie pieniędzy, a chęć spróbowania czegoś nowego. Nigdy tego nie robiłem, mimo że chciałem, ale zawsze dawałem sobie jakieś wymówki. Teraz miałem jednak czas do namysłu, nowa agencja gamingowa również mnie zachęca do streamingu – stąd ten pomysł. Za granicą przecież wielu profesjonalnych graczy też regularnie streamuje.

Szczerze mówiąc mi się ten pomysł bardzo podoba. Świetnie, że ktoś w Polsce zaczął zwracać uwagę na to, że esport to nie tylko wejście i wyjście z serwera, a dbanie o całą otoczkę i fanbase.

Dokładnie. Oczywiście priorytetem pozostaje esport, ale w swoim życiu mam trochę czasu wolnego i chciałbym go przeznaczyć na coś więcej, niż tylko granie w komputer.

Śledź autora na Twitterze ->