kioShiMa nazwał Kylara jednym z najbardziej obiecujących polskich talentów. W rozmowie z zawodnikiem AVEZ poruszyliśmy temat byali'ego, BLAST Rising, wewnętrznej atmosfery w zespole, jak i grania z Markosiem i Bogdanem w szeregach.Mateusz „StylaYoshi” Miter: Ze względu na sytuacje z Molsim, gracie ostatnio z byalim. Dogadujecie się? Jak wygląda atmosfera w zespole?

Kacper „Kylar” Walukiewicz: Jak najbardziej się dogadujemy. Paweł nie miał problemu z wpasowaniem się w pozycje, które do tej pory grał Michał. Czasami samemu się z nim zamieniam, żeby pozwolić mu grać lepiej i sprawić, że czuje się bardziej komfortowo. Dla mnie to nie problem, wcześniej zdarzało mi się zamieniać z Molsim, więc jestem do tego przyzwyczajony.

A co do atmosfery to jest w pełni w porządku. Byali normalnie odwiedza nasze rozmowy pomeczowe, śmiejemy się, nie ma spin, więc wszystko pod tym względem się układa.

Osoba z takim bagażem doświadczeń i przeżyć jak Paweł z pewnością wnosi coś dodatkowego do drużyny.

Jego doświadczenie najbardziej widać w tym, że potrafi się szybko wpasować i sprawnie komunikować. Zawsze ma też plan na rundę, w momentach, kiedy my nie potrafimy się odnaleźć. Uważam także, że kiedyś każdy z nas w jakiś sposób go podziwiał, więc teraz mając go w swoich szeregach gramy po prostu pewniej. 

Paweł to dosyć kontrowersyjna osoba na naszym polskim podwórku. Jak oceniasz jego grę, styl i co byś teraz o nim powiedział, rozgrywając z nim kilka spotkań?

Nie mam praktycznie żadnych uwag. Strzela dobrze, gra mądrze, wykonuje sporo multi-fragów, które nieraz pomagały nam wrócić do gry. W niektórych clutchach wyciąga z nas opresji. Co więcej, rozgrywka z nim poszła w pewien sposób do przodu. Nie mam naturalnie porównania, jednak mam wrażenie, że Paweł mógł się ostatnimi miesiącami rozwinąć. Jest zdecydowanie na dobrym poziomie. 

Skoro mowa o rozwijaniu się i “pójściu do przodu”, w moich oczach widać to jak najbardziej od momentu, w którym Markoś dołączył do formacji. W eweszlo Kuba powiedział, że był o krok od rezygnacji z profesjonalnego grania w CS:GO, a jednak dołączył do Was i od tamtego momentu radzicie sobie o wiele lepiej. Jak Wam się razem współpracuje i co się zmieniło przez ostatnie pół roku? 

W sumie z hadesem nie graliśmy długo, więc trudno to w pełni poprawnie porównać do poprzedniej wersji AVEZ. Kiedy Markoś dołączył, to praktycznie wtedy zaczęliśmy formować drużynę i w pełni trenować. Na początku w oczy rzucało się takie wybuchowe nastawienie Kuby z CLEANTmix, gdzie widać było, że grali po prostu miksem i posiadali sporo swobody.

Na początku było trudno każdemu z nas dostosować się do schematu, jednak dzisiaj komunikacja jest wyśmienita, a strategie się sprawdzają. Jeżeli nie mamy słabszego dnia, to Kuba faktycznie sporo wnosi do zespołu. Overall jest bardzo dobrym graczem, kiedy ma lepszy dzień, to samemu może pociągnąć grę. Warto też zaznaczyć, że z drugiej strony rzadko kiedy ktoś z nas ma gorszy dzień, więc jako piątka trzymamy wyrównany poziom.

Wasze zgranie jest ostatnimi czasy widoczne i zakładam, że po części jest to zasługa Bogdana, który od kilku miesięcy już “oficjalnie” z Wami współpracuje. Jak się zmieniły treningi i perspektywy posiadając stałego trenera?

Ja zawsze byłem drużynowym graczem, więc mi ten system odpowiada. Jędrzej odkąd dołączył codziennie podsuwa nam nowe, świeże pomysły. Do tego stopnia, że czasami jest ich aż za dużo. Bardziej taktycznie podchodzimy do spotkań. Mentalnie Bogdan także nam wielce pomaga. Często przypomina nam, abyśmy nie robili głupich rzeczy, nie tracili skupienia i grali do końca. Uspokaja nas w stresujących, tiltujących chwilach. 

Dodatkowo, każdy z nas się rozwinął indywidualnie pod jego skrzydłami. Asystuje nam w takich drobnostkach nawet jak ustawienia. Na pewno spędza nad demami najwięcej czasu z nas.

To bardzo miło słyszeć. Wiesz, o wiele lepiej jest mieć za dużo pomysłów, niż za mało.

No jasne, chociaż czasami jest tego tak sporo, że nie da się wszystkich realizować i z boku może to wyglądać na to, że nie doceniamy jego pracy. Ale tak nie jest, po prostu nie da się wszystkiego na raz. <śmiech>

No pewnie, w pełni to rozumiem, nie od razu zbudowano Rzym i nie od razu można nauczyć się wszystkiego co trener oferuje. Swoją drogą, Jędrzej jest z pewnością jedną z tych młodszych, świeższych twarzy w polskim zapleczu trenerskim. Zdecydowanie muszą go wyróżniać jakieś cechy, w porównaniu do doświadczonych weteranów pokroju chociażby Loorda.

Uważam, że jakiekolwiek braki, chociaż brak mi zbytnio porównania, Bogdan nadrabia ambicją i naprawdę ogromnym zaangażowaniem. Tak jak mówiłem, spędza nad tym bardzo dużo czasu i się poświęca. Zdarzają się sytuację, w których coś nam nie pójdzie w trakcie spotkania, a Jędrzeja poniosą emocje, ale to jest jedynie świadectwem tego co przed chwilą powiedziałem. Zależy mu na naszym wspólnym sukcesie. 

Sam Jędrzej wrzucił niedawno mema, w którym przerażająca bestia to AVEZ w kwalifikacjach, a słodki piesek to AVEZ w fazie zasadniczej. Powiedz mi, bo tak było między innymi w Los Angeles. Skąd taka różnica w Waszej grze pomiędzy tymi dwoma etapami rozgrywek?

W turniejach głównych wydaję mi się, że gramy na zespoły z górnej półki, z większym bagażem doświadczeń i umiejętnościami. Jeżeli chodzi o samego FLASHPOINTA, to Bogdan nie mógł się odzywać podczas meczów, co nie było nam na rękę, przez to jaki impakt ma on w środku rozgrywki, tak jak odpowiedziałem w poprzednim pytaniu. 

Stres też był odczuwalny w Ameryce. Ja się ogromnie stresowałem, widziałem, że cała reszta również. Atmosfera i humory nie były takie same jak w domu, co strasznie odbiło się na naszej komunikacji. Baliśmy się mówić to, co mieliśmy w głowie, jakbyśmy grali nie wiadomo o co.

Domyślam się, że sama idea grania na końcu świata, z tyloma oczekiwaniami ze strony polskich fanów, cała ta otoczka, przyczyniły się troszeczkę do tego jak wyszło.

Dokładnie. Też wydaję mi się, że indywidualnie byliśmy i jesteśmy lepsi niż takie Orgless, lecz usterki z komunikacją nie pozwoliły nam wykorzystać tego, co przygotowaliśmy. 

W takim razie czy branie udziału w BLAST Rising jest dla Was pewnego rodzaju lekarstwem na to? Sposobem, aby nabrać doświadczenia przeciwko międzynarodowym składom? 

Podoba mi się inicjatywa BLAST-a i Fantasyexpo. Ekipy zaproszone faktycznie są mocno zbliżone do naszego poziomu. Mamy tutaj pole do popisu, do wykazania się, pokazania, że faktycznie jesteśmy lepsi. Mam nadzieję, że będą kolejne edycje, z jeszcze lepszymi drużynami, przeciwko którym będziemy mogli się sprawdzić.

Jak rozmawiałem z kioShiMa z Waszej grupy, to pochwalił Waszą postawę i umiejętności.

No nie ukrywam, że raz czy dwa przyglądaliśmy się grze Heretics i ich taktykom, chociaż musieli to zauważyć. Parę razy w zmaganiach z nimi zauważyliśmy, że fejkują niektóre swoje zagrania, tak jakby wiedzieli, że dogłębnie ich przeanalizowaliśmy.

Mam wrażenie, że BLAST Rising odrobinę rzutuje poziom naszej sceny w porównaniu do międzynarodowej. Chyba w oczach wielu byliście wraz z AGO uważani za najlepszą polską ekipę ostatnimi czasy, teraz dochodzi do tego Illuminar i PACT, patrząc chociażby na ESL MP. Czego Wam brakuje, żeby zostać tym bezprecedensowym top 1 nad Wisłą i żeby zacząć krucjatę do światowej 30 HLTV?

Wydaję mi się, że musimy wewnętrznie rozmawiać po prostu więcej, zwłaszcza poza grą, na temat samej gry. Komunikacja trzy miesiące temu była na zupełnie innym poziomie, ale to też dlatego, że byliśmy na fali. Teraz jak mieliśmy serię porażek, to odrobinę nas przybiła. Musimy oglądać więcej dem i trenować więcej DM-ów, bo czasami indywidualnie wyglądamy okropnie. Przynajmniej ja mam takie osobiste odczucia – jak grałem więcej pugów na faceit etc., to łatwiej mi się rywalizowało z polskimi zawodnikami.

Czyli jesteście w pewnym sensie formacją, której gra jest mocno uzależniona od morale?

Trochę tak. Jak gramy w kwalifikacjach to idzie nam lepiej, ponieważ grając na ludzi zza granicy mamy więcej motywacji, niż kiedy bierzemy udział w naszych regionalnych zmaganiach. Ponownie też wspomnę o komunikacji – kiedy walczymy o wejście do międzynarodowego turnieju, to jest ona lepsza i przyjemniejsza. Kiedy gramy ESL MP jest po prostu… dziwnie. <śmiech>

Może to jest spowodowane tym, że w naszym własnym, polskim zagajniku, każdy już grał z każdym, każdy z każdym wygrywał jak i przegrywał?

Nie ma na naszym polskim podwórku takiego parcia, aby udowodnić swoją wartość. Chociaż no, powinniśmy pokazywać się z lepszej strony, na przykład w ESL Mistrzostwach Polski. Będąc szczerym, uważam, że taktycznie jesteśmy najlepszym polskim zespołem w Polsce, najlepiej przygotowanym. Jednostki też mamy potężne. Powinniśmy wygrywać prawie wszystko u nas, a tak nie jest. Nie ukrywam, trochę to na mnie wpłynęło, ale po rozmowie z kolegami z AVEZ, prywatnymi znajomymi, jest już o wiele lepiej i ponownie mam ogromny głód na sukcesy. Tak więc, będzie tylko lepiej.

Mateusz „StylaYoshi” Miter – śledź autora na twitterze   →