Trwa walka o dwa miejsca w ECS Season 3. Wśród walczących o nie ekip jest również Team Kinguin, który podejmował jednego z faworytów do awansu, Gambit.  Choć na pierwszej mapie nie wszystko poszło po myśli chłopaków, to udało im się doprowadzić do remisu i obie ekipy podzieliły się punktami.

Pierwszy pojedynek rozegrano na mapie Cobblestone. Kinguin słabo weszło w mecz, zdobywając pierwsze punkty dopiero w szóstej odsłonie. Przeciwnicy wyglądali na zdecydowanie lepiej dysponowanych i jak na faworytów przystało, kontrolowali spotkanie. Wynik 11:4 nie wyglądał korzystnie i Polacy musieli dać z siebie wszystko od startu, by myśleć o powrocie do walki. Niestety przegrana pistoletówka i dwie kolejne rundy zmniejszyły margines błędu do minimum. Udało się jednak uzbierać fundusze by walczyć za pomocą karabinów i przez kilka rund zawodnicy Gambit nie mogli znaleźć sposobu na przełamanie obrony antyterrorystów. Niestety przewaga przeciwników była zbyt duża – wystarczył jeden błąd, by łupem formacji ze Wschodu dwa kolejne oczka. 16:8 nie wróżyło dobrze.

Na wybranej przez siebie mapie Kinguin długo nie mogło dojść do ładu ze swoją grą, podobnie jak wcześniej przegrywając pięć starć. Na szczęście w końcu Polacy znaleźli klucz do obrony Gambit i w zupełnie innym niż wcześniej stylu rzucili się do odrabiania strat. Szybkie wyrównanie przerwała jednak kolejna seria porażek i stało się jasne, że nasi nie wyjdą na drugą połowę z przewagą. Przy stanie 5:8 z bardzo dobrej strony pokazał się SZPERO, udowadniając, że AWP w jego rękach to bardzo skuteczne narzędzie do eliminowania wszelkich zagrożeń. Dzięki jego kluczowym fragom udało się wyprowadzić wynik na 7:8. Pistoletówka to kolejny popis wspomnianego już zawodnika – cztery fragi w sytuacji 3v5 to dowód na wysokie umiejętności i opanowanie. Tych przymiotów zabrakło polskiej ekipie chwilę później i przegrana runda anti-eco pozwoliła Gambit wyjść na prowadzenie i kompletnie rozbić ekonomię naszych. Przy stanie 13:10 i rundzie eko wydawało się, że uratowanie nawet punktu jest już niemożliwe,  ale świetnie ustawiona obrona pistoletami pozwoliła podnieść broń po poległych i zapisać punkt na konto Kinguin. Od tego momentu Polacy nabrali wiatru w żagle i nie dali przeciwnikom dojść do głosu, wygrywając bardzo zdecydowanie – w 4 pojedynkach dali się zabić tylko 3 razy i ani razu nie została podłożona bomba. Pierwszą szansę na zamknięcie meczu remisem MICHU i koledzy zmarnowali za sprawą AdreNa, który w sytuacji 2v2 podłożył pakę i strzelił dwa headshoty. Pieniędzy na szczęście naszym nie brakowało i kolejne starcie wygrali bez trudu. Prowadząc 15:14 i mając naprzeciw grający na resztkach pieniędzy zespół o mało nie dali się zaskoczyć – w sytuacji 3v5 zimną krew zachował mouz i Furlan, broniąc bombsajtu B przed szturmem i ustalając wynik spotkania.