Od sensacyjnego zwycięzcy Majora, który wyskoczył na scenę CS:GO niczym królik z kapelusza, przez tułaczkę po nieciekawych projektach regionu CIS, aż po powrót do Gambit i zwycięstwo na IEM Katowice. Poznajcie historię Abaya „Hobbit” Khassenova, bohatera finału katowickiego turnieju.

Początki

Droga Hobbita nigdy nie była usłana różami. Kazach pierwszy kontakt z Counter-Strike'iem miał już w wieku 10 lat, mimo to długo czekał na swoją szansę na profesjonalnej scenie. Późny wybuch potencjału Hobbita miał bardzo górnolotny powód – młody chłopak po prostu wolał zdobywać wykształcenie, niż fragi na serwerze. Dokładnie tak – Abay w wieku nastoletnim zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, by tam kontynuować naukę. Na moment porzucił CSa, mimo że już wcześniej odnosił mikro-sukcesy na małej scenie Kazachstanu.

Nadal jednak znajdował się w kręgu zainteresowań tamtejszych zawodników, aż w końcu otrzymał propozycję gry na LAN-ie w Moskwie. Był to przełomowe wydarzenie dla Hobbita, gdyż od tamtego momentu postawił na karierę progamera.

Kolejnymi krokami milowymi były pierwsze turnieje z Gambitem. W Korei Południowej odkryłem swój potencjał. – wyzwał Khassenov. Nagle marzenia zaczęły się spełniać, jego zespół wygrywał pierwsze turnieje, a on sam sięgał po tytuły MVP. Nie wiedziałem nawet, co to znaczy MVP. Poprowadzili mnie na scenę, dali jakiś medal. Zrozumiałem wagę tej sprawy, gdy później oglądałem zdjęcia, na których podobnym wyróżnieniem nagrodzono NEO czy GeT_RiGhTa. 

Toxic alert

Nagły wystrzał formy miał jednak również swoje złe strony. Jak sam wyznaje – Poczułem się zbyt pewny siebie, przestałem słuchać moich kolegów z zespołu. Pokazałem wówczas swoją złą stronę, która obrażała się, gdy otrzymywała rady. Z tego kryzysu pomogła mi jednak wyjść rodzina – rodzice, brat i przyszła żona. Nauczyli mnie na nowo pokory, ale jednocześnie bym znał poczucie swojej wartości. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że moja kariera może się zakończyć. Zawodnicy z takim charakterem nie zachodzą daleko. – wyzwał sam Khassenov

Spełniajcie swoje marzenia

On this day, 3 years ago, Gambit won the PGL Krakow Major : GlobalOffensive

Debiut na Majorach – ELEAGUE Atalanta – wyszedł całkiem nieźle, bowiem Hobbit dotarł wraz z drużyną do ćwierćfinału. Prawdziwa eksplozja potencjału miała jednak miejsce w środku lata w Krakowie. PGL Major 2017 to być może do dziś największa niespodzianka świata CS:GO. Kazach dotarł na szczyt wraz ze swoimi rodakami, Dosią i Zeusem, rozgrywając genialny mecz w finale, zwłaszcza na Inferno. Sukces jednak jak nagle przyszedł, tak nagle zniknął, a wraz z nim Hobbit, który przepadł na lata.

Tułaczka niczym książkowi Hobbici

Rok bez sukcesów w Gambit, przesunięcie na ławkę, bezproduktywna przygoda w HellRaisers, zmarnowany czas w Winstrike. Hobbit szukał sposobu, jak wrócić na szczyt, jednak odbył blisko czteroletnią tułaczkę po całym regionie CIS w poszukiwaniu odpowiedzi. Wpływ na to miała także po prostu gorsza forma Hobbita, a Abay otrzymał łatkę jednostrzałowca, który w wieku 23 lat osiągnął szczyt swoich możliwości. Z 11. gracza świata stał się szybko „jakimś tam” zawodnikiem z regionu, który średnio wówczas obchodził przeciętnego Europejczyka. Po raz kolejny Hobbit musiał przebić szklany sufit, który zawisł nad jego głową.

Powrót na stare śmieci

Z tego marazmu Hobbita wyciągnął dawny znajomy – Gambit – które już w przeszłości również dało Kazachowi zaistnieć. Abay musiał jednak dołączył do akademii, która mimo wszystko wykazywała ogromny potencjał. Pomieszanie młodych, utalentowanych Rosjan z Hobbitem było strzałem w dziesiątkę. Drużyna, która dotychczas kurczowo trzymała się nad liną zwaną TOP30, zaczęła jesienią piąć się w górę. Internetowe turnieje, wygrane kwalifikacje, udział w topowych wydarzeniach jak DreamHack Masters Winter. Gambit zaczęło przyspieszać w niesamowitym tempie, nie pozwalając się zatrzymać.

Zwieńczenie drogi w Katowicach

Nadszedł on – IEM Katowice. Od początku Gambit znajdowało się w gronie czarnych koni turnieju, ale ta opinia została postawiona pod znak zapytania przy pierwszej porażce zespołu 0:2 z Evil Geniuses. Gambit niemal od samego startu musiało grać z nożem na gardle. Młody zespół udowodnił jednak, że tak najbardziej lubi – grać pod presją, atakować z pozycji underdoga. Drużyna zaczęła wycinać kolejne potęgi Europy, a w play-offach zabrała się za swój region. Sensacyjna passa trwała i nikt nie mógł jej powstrzymać. A w każdym meczu oglądaliśmy tę samą regułę – Hobbita grającego genialnie. Finał IEM-u to z kolei niemalże kalka jego występu z Krakowa – wówczas również zawodnik źle zaczął decydujący mecz, by wynieść rywalizację na kosmiczny poziom w kolejnych mapach. Stało się, Gambit ponownie znalazło się sensacyjnie na szczycie, a ojcem sukcesu był Hobbit. Historia zatoczyła niemal idealne koło, dodając do tego miejsce tej historii, czyli Polskę.

Słowo na koniec

Przypadek Hobbita to idealna lekcja dla każdego, który chociaż przez chwilę wątpił w swoje umiejętności w drodze na szczyt. Przeszedłem wiele, by osiągnąć ten poziom. To lata ciężkiej pracy, grałem tak dużo. Rok, dwa, trzy treningów – nie było wyników, ja też nie byłem medialny. Nie mogłem się przebić, byłem nikim. Nikt mnie nie znał nawet wtedy, gdy grałem dobrze, nie rozumiałem dlaczego. Teraz już wiem, że efekty przyjdą wraz z wiarą w siebie. Możesz dotrzeć do połowy drogi i się poddać, możesz dotrzeć już pod szczyt i zawrócić. Ja tego nie zrobiłem, nie poddałem się. Wszystkim młodym graczom powtarzam – nie ma drogi na skróty, nic w życiu łatwo nie przychodzi, a przebić się nie da „ot tak”. Ciężka praca popłaci dopiero po latach. I to najlepsze podsumowanie tej przygody.