11. sezon ESL Pro League dobiegł końca w Europie i Ameryce Północnej. Po końcowy triumf sięgnęły drużyny fnatic i Liquid.

11. sezon EPL-a miał być przełomowy. Organizatorzy zamieszali trochę w stawce drużyn, zabrano awanse kilku zespołom z ESEA MDL, stworzono coś na wzór hermetycznej ligi, ograniczono ilość uczestników. Ostatecznie te plany pokrzyżował koronawirus, a przez pandemię tej choroby trzeba było znowu podzielić ESL Pro League na dwa regiony – Europę i Amerykę Północną. W niedzielny wieczór poznaliśmy zwycięzców obu tych stref.

  • Sweden fnatic 3:2 European Union mousesports – Overpass 16:11, Dust2 7:16, Vertigo 11:16, Nuke 16:1, Mirage 16:12

Niesamowicie zacięte spotkanie obejrzeliśmy w europejskim finale, który był niejako powtórką z finałowego starcia 10. sezonu EPL-a. Wówczas mousesports rozgromiło fnatic 3:0, a statuetkę MVP otrzymał Robin „ropz” Kool. W niedzielę wielkanocną Szwedzi odegrali się jednak przeciwnikom, ale nie przyszło im to łatwo. Sytuacja w finale zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale przełomowym momentem meczu był zdecydowanie Nuke, na którym fnatic zniszczyło przeciwnika 16:1. Co ciekawe, był to pick mousesports, jak widać europejski skład mocno się przeliczył podczas banowania map. O triumfatorze 11. sezonu EPL miał zdecydować Mirage. W pierwszej połowie zawodnicy obu drużyn szli łeb w łeb. Po zmianie stron Szwedzi wrzucili jednak piąty bieg i odjechali przeciwnikom, wygrywając mecz 16:12 i cały finał 3:2. Znakomity pięciomapowy bój stoczył Freddy „KRIMZ” Johansson. 25-latek przypominał siebie z najlepszych lat – zdobył łącznie 108 fragów, na decydującej mapie zaś osiągnął pułap 30 zabójstw. Był zdecydowanie najlepszym i najstabilniejszym graczem w swojej drużynie, na każdej mapie znajdował się w TOP2 swojego zespołu. Po stronie Mysz tempo Krimza wytrzymał jedynie ropz, zdobywając łącznie 92 fragi. Estończyk był jednak w swoich działaniach osamotniony, a najbardziej w tym finale zabrakło Davida „frozen” Cernansky'ego. Słowacki supertalent zaliczył jeden ze swoich najgorszych występów w 2020 roku. Tym samym mousesports musi zadowolić się jedynie 2. miejscem i 65 tysiącami dolarów. fnatic zgarnęło prawie dwa razy więcej, bo 110 tysięcy „baksów”. Ostatnie miejsce na podium zgarnęli Duńczycy z Astralis, wzbogacając się przy tym o 53 tysiące dolarów.

  • United States Liquid 3:0 United States Evil Geniuses – Dust2 16:11, Vertigo 16:9 (Liquid miało handicap jednej mapy)

W amerykańskim finale zmierzyły się dwie tamtejsze najlepsze ekipy 2019 i 2020 roku, czyli Liquid i Evil Geniuses. Drużyna Stewie2k miała na start jedną mapę przewagi, bowiem do finału awansowała wygrywając górną drabinkę play-offów. Rywalizacja między Jankesami ani trochę nie przypominała zaciętej wojny w Europie. Liquid wygrało finał w cuglach, pokonując rywali do 11 i do 9 kolejno na Duście i Vertigo. Podopieczni AdreNa od początku do końca kontrolowali sytuację na serwerze i tylko na krótkie momenty tracili prowadzenie na mapach. Znakomity występ zanotował Keith „NAF” Markovic. Kanadyjczyk udowodnił, że jest jednym z najlepszych graczy globu i z k/d na poziomie 53-29 nie miał sobie równych na serwerze. Tuż za nim uplasował się Jonathan „EliGE” Jablonowski. Ten duet od dawna wiedzie prym w Liquid, nie inaczej było tym razem. Po stronie Evil Geniuses zawiódł praktycznie cały zespół, a najbardziej Tsvetelin „CeRq” Dimitrov. Bułgar zaliczył podobną wpadkę, co frozen, bowiem 20-latek zwykle również jest bardzo mocnym punktem swojej drużyny. Tym razem jednak na dwóch mapach uzbierał wstydliwe 16 fragów i był niczym kotwica dla statku. Jedynym graczem, który wyróżnił się ponad przeciętność kolegów był Vincent „Brehze” Cayonte. 21-latek w pojedynkę nie był w stanie jednak nic zdziałać. Tym samym Liquid zarobiło na turnieju 90 tysięcy dolarów. O równą połowę mniej wzbogacili się gracze Evil Geniuses. Podium uzupełniła FURIA, bogatsza o 33 tysiące amerykańskiej waluty.