Ostatni dzisiejszy mecz był prawdziwym hitem. Astralis zmierzyło się z FaZe. Stawką było wygranie grupy „B”, co wiązało się z bezpośrednim awansem do półfinału czwartego sezonu Esports Championship Series.

Denmark Astralis

1

Finały
Esports Championship Series
Season 4
Grupa „B”
Mecz zwycięzców

Overpass
(8:7; 8:5)

G2 Esports France

0

Astralis bez najmniejszego problemu zgarnęło możliwość wyboru strony startowej. Rozpoczynający jako antyterroryści Duńczycy nie dali rady przeciwstawić się atakowi FaZe, które od początku chciało budować swoją przewagę. Europejski mix szybko uzyskał trzypunktową przewagę. Grające z pełnym ekwipunkiem Astralis odbiło zajęty przez oponentów bombsite „A”. Nie musieliśmy długo czekać, aby ma tablicy wyników pojawił się remis 3:3. Duet Nikoli „NiKo” Kovac i Ladislava „GuardiaN” Kovacs nie pozwolił, aby duński zespół od razu objął prowadzenie. Mimo to, kolejna utracona runda sprawiła, że reprezentanci FaZe Clan zdecydowali się na skorzystanie z taktycznej pauzy. Z wyśmienitej strony pokazywał się nam Ruben „RUBINO” Villarroel, który grając jako stand-in za dev1ce'a, miał najwięcej fragów w trzynastej rundzie meczu. RUBINO grał póki co jak z nut, co niejednokrotnie ratowało jego team przed przegraną. O tym, kto zwycięży w pierwszej połowie zadecydowała ostatnia potyczka przed zmianą stron. Zwycięsko z niej wyszło Astralis.

Druga runda pistoletowa pokazała nam stalowe nerwy lidera FaZe- Finn „karrigan” Andersena. Zawodnik ten wygrał niezwykle trudnego clutcha 1 vs 2,  którego zwieńczył rozbrojeniem bomby. Sytuacja robiła się coraz ciekawsza. Po tym, jak FaZe doprowadziło do remisu, Astralis zdobyło swój dziesiąty punkt. Duńczycy nie nacieszyli się przewagą zbyt długo. Dwie dobre obrony ze strony antyterrorystów dały podopiecznym Danny'ego „zonic” Sorensen sporo do myślenia. Nikogo nie zdziwiła taktyczna pauza, na którą zdecydowała się ta ekipa. Przyniosła ona oczekiwany efekt. Jednak po chwili dalej było trudno wskazać potencjalnego zwycięzce. Oba zespoły grały niesamowicie równo. Gra punkt za punkt była dużo cięższa dla antyterrorystów, których ekonomia nie była w stanie tego udźwignąć. W momencie, kiedy Astralis MUSIAŁO wygrać starcie na 15:12, czas stał się dla tej drużyny wrogiem nie do pokonania. Kuriozalna sytuacja sprawiła, że wygrywającym rundę Duńczykom zabrakło czasu na podłożenie bomby. Nieco oszołomieni terroryści szybko wzięli się w garść i po chwili wygrali w tym pasjonującym spotkaniu 16:13.