Jeszcze w sierpniu 2019 roku wściekły Jason Lake krzyczał na Twitterze – takie wyniki nie będą tolerowane. Oznajmił również, że przyjmie każdego chętnego gracza z tieru 1. Początkowo wydawało się, że projekt Complexity jest, lekko mówiąc, przeszacowany. Teraz pora zwrócić honor CEO organizacji.

Jason Lake na jesień wyrósł na bardzo wyrazistego szefa organizacji, który przede wszystkim nie przebierał w słowach. Samo Complexity w swojej historii miało lepsze i gorsze momenty – drużyna budowana na podstawach amerykańskich często gościła w TOP30 rankingu HLTV, w 2018 roku zawędrowała nawet na 11. pozycję, najwyższą. Major w Berlinie przelał jednak czarę goryczy – okazało się, że Lake ma o wiele większe ambicje i chce, by jego drużyna była najlepszą na świecie. Odważna deklaracja? Jeszcze mocniejsza padła 25 sierpnia 2019:

Jeśli jesteś graczem z Tieru 1 i liczysz na świeży start w najlepszych warunkach treningowych na świecie, odezwij się. Wykupię cię i dam ci najwyższą pensję. 

Wielkie słowa jak na organizację, która nigdy nie rozdawała kart w świecie CSa. Początkowo mogło się jednak wydawać, że Lake nie rzucił słów na wiatr i rzeczywiście ma zamiar budować potęgę. Z organizacją łączono wielu zawodników, w drużynie pozostawiono tylko jednego gracza – Owena „oBo” Schlattera. Decyzja o tyle dziwna, bo Amerykanin wciąż ma dopiero 16 lat, przy jego zatrudnieniu już pojawiły się wątpliwości, czy aby nie jest za młody. Complexity było jednak pewne, że stawia na dobrego konia w tym wyścigu, a oBo będzie wkrótce gwiazdą wielkiego formatu.

Wiele obietnice, gorsza realizacja

No dobrze, ale co z resztą? Zapowiadano graczy Tieru 1, po Majorze zawsze wielu się takich znajdzie. Tymczasem zatrudniono graczy bardzo nieoczywistych. Przede wszystkim zwrócono się w kierunku europejskim, ze Stanów Zjednoczonych podpisano jedynie Williama „RUSH” Wierzbę. 26-latek oczywiście jest zwycięzcą Majora, czy był mocną postacią w 2016-17 w OpTic, ale raczej w jego wcześniejszych drużynach odgrywał rolę drugoplanową, to kto inny wygrywał tytuły. Kogo mieliśmy dalej? Chociażby poizona, czyli Bułgara z Windigo, drużyny, która pod koniec 2019 rozsiała się we wszystkie strony świata. Vasilev trafił akurat do Complexity i początkowo wydawało się, że to znowu nie jest ruch gracza z Tieru 1. Owszem, Bułgar miał świetne średnie statystyki z 2019 roku, ale były one nakręcane na średnie i słabe europejskie drużyny, bowiem Windigo od święta mierzyło się z kimś z najwyższej półki.

Complexity w końcu zrzuciło jednak bombę – był to blameF – 23-latek według niektórych źródeł kosztował organizację minimum 500 tysięcy dolarów, co czyni go jednym z najdroższych graczy w historii CS:GO. Tu trzeba przyznać – była to solidna deklaracja od Complexity, że jest tu budowany potężny skład. Co więcej, blameF miał powędrować do nowego projektu 100 Thieves (był to etap wstępnych rozmów z NBK i Aleksimb, być może ta dwójka zabrałaby blameF również do OG), ale to właśnie Jason Lake rozbił bank i zabrał Duńczyka do siebie.

Na koniec do zespołu dołączył k0nfig – czyli chyba największy star-player w drużynie. Duńczyk swoje najlepsze lata spędził w Dignitas i North i to właśnie tam był gwiazdą. Późniejszy projekt w OpTic nie był już tak spektakularny, ale gracza nr 14 na świecie w 2017 można bez problemu rozważyć jako właśnie star-player. 23-latek dołączył do Complexity w styczniu 2020 i miał być tą wyczekiwaną wisienką na torcie. No dobrze panie Jason Lake, wymarzony bądź ale, ale skład już jest – pora na weryfikacje pańskich deklaracji.

Progres z miesiąca na miesiąc

Zaczęło się dobrze – Complexity jako marka otrzymało zaproszenie do wzięcia udziału w BLAST Premier Spring oraz w ESL Pro League Season 11. Gracze radzili sobie jednak równie dobrze bez zaproszeń – awansowali chociażby do DreamHacka Open Anaheim, na którym zajęli miejsce na podium, czy wygrali zamknięte kwalifikacje do europejskiego Minora.

Zgrzyty zaczęły się jednak pojawiać na turniejach, na których mieliśmy samą śmietankę CSa. W tego typu rywalizacji Complexity nie zawiodło tylko raz – na LAN-ie BLASTA w Londynie. Zrobiło to jednak w imponującym stylu, bo w grupie pokonało Vitality i Astralis, dzięki czemu zapewniło sobie miejsce w europejskich finałach. BLAST możemy więc odhaczyć na zielono. Co jednak nie wyszło k0nfigowi i spółce?

Nie wyszły na pewno turnieje takie jak ESL Pro League, DreamHack Masters Spring i ESL One: Road to Rio. Gracze zapewne chcieliby najchętniej usunąć te rozgrywki ze swojej pamięci. Odkupili się jednak na licznych edycjach Home Sweet Home. W tych rozgrywkach ich bilans jest naprawdę imponujący – czterokrotnie pierwsze miejsce i raz trzecie, przy pięciu występach na HSH. Dzięki temu Complexity zaznaczyło tylko swoją pozycję – nie jesteśmy już średniakiem europejskim, z przeciętniakami nie mamy problemów, celujemy wyżej. I rzeczywiście wycelowali.

Mowa tutaj oczywiście o BLAST Premier Spring 2020 Finals. Complexity zalicza naprawdę fenomenalny turniej. Europejsko-amerykański skład wyeliminował takie zespoły jak Natus Vincere czy OG, wczoraj szybko uporał się z FaZe. Pozostała kropka nad i – wygranie wielkiego finału. W takiej formie, w jakiej jest obecnie Complexity, jest to jak najbardziej możliwe.

Koniec kompleksu, czas na Complexity

Czy tym samym powoli może znikać kompleks Jasona Lake'a? CEO organizacji z pewnością dzisiaj może już odetchnąć z ulgą, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jego drużyna coraz głośniej puka do bram światowej czołówki. Do bycia TOP1 jeszcze daleka droga, do tego nie wystarczy wygrana jednego dużego turnieju, jakim jest niewątpliwie BLAST. Kluczowym elementem może być dobry występ na cs_summit 6, a dokładniej na regionalnych kwalifikacjach. Bez awansu do turnieju głównego, który jest przystankiem do Majora, Complexity nie może być rozważane jako światowa czołówka. Muszę się jednak w tym momencie powtórzyć – z taką formą naprawdę wszystko jest możliwe. Szczerze mówiąc, jeśli Complexity odniesie zapowiadany sukces, to taka droga do niego jest o wiele bardziej satysfakcjonująca. Oczywiście, Jason Lake zapowiedział, że ma nieograniczone środki, by stworzyć buldożera. Początkowo jednak ten skład nie wyglądał jak potencjalny hegemon. Kto wie, może jednak taki nieoczywisty zlepek wyrośnie nam na kolejne chociażby Evil Geniuses, czyli na pierwszy rzut oka zlepek graczy, z którego powstał potężny zespół? Ameryka znała już w swojej historii przypadki, gdy to drużyna kreowała nazwiska, nie odwrotnie. Może tym razem obejrzymy podobny scenariusz, z poprawką, że stanie się to w Europie.