Pierwszy półfinał IEM Katowice już za nami! Rewelacja turnieju – Immortals – zmierzyła się z zwycięzcą grupy A – FaZe Clan. W fazie grupowej lepsza okazała się europejska drużyna i nie inaczej było tym razem – NiKo z ekipą nie dali swoim przeciwnikom żadnych szans.
Bohaterem drugiej pistoletówki był kioShiMa. Skoczny taniec wokół filarów uniemożliwił przeciwnikowi rozbrojenie bomby i otworzył jego drużynie drogę do powiększenia przewagi. Immortals przebudziło się dopiero przy stanie 12:6. Mój nowy brazylijski idol, hen1, znów kliknął kilka pięknych fragów z AWP, jednak nie wystarczyło to na więcej niż 3 rundy. Po ustabilizowaniu funduszy FaZe ponownie opanowało sytuację i bez żadnego trudu dociągnęło mapę do końca. Ryzyko wybrania Inferno obróciło się przeciwko Brazylijczykom i o utrzymanie na IEM Katowice musieli zwyciężyć na Mirage, a potem na Train.
Otwierające starcie po raz kolejny poszło lepiej południowoamerykańskiej drużynie. Niestety znów dał o sobie znać problem z graniem anti-eco – Desert Eagle to w rękach takich graczy jak Karrigan czy NiKo to śmiertelne zagrożenie. Przy stanie 3-3 dało ono o sobie znać ponownie – trzy headshoty nowego nabytku FaZe wysunęły ten team na chwilowe prowadzenie. Żadna z ekip nie mogła zdobyć znaczącej przewagi, a hen1 pokazał, że nie tylko w Europie strzela się piękne fragi z Deagle. Podniosło to morale jego kolegów, którzy złapali właściwy rytm i po stronie CT dali się pokonać do przerwy tylko raz i drugą połowę zaczynali z trzyrundowym zapasem.
NiKo i ekipa potrzebowali pistoletówki, aby myśleć o szybkim wyrównaniu. Jeden z największych talentów sceny udowodnił, że w składzie FaZe czuje się już pewnie i trzema zabójstwami zapewnił ważny punkt, który szybko przerodził się w wyrównanie stanu mapy i Immortals musiało wytężyć wszystkie siły, by utrzymać się w walce o finał. Presja wzięła górę – ataki rozbijały się o agresywnie postawioną obronę i na koncie FaZe licznik zbliżał się nieubłaganie do 16, odliczając sekundy do awansu. Brazylijczycy zaprezentowali się dobrze, brakowało jednak tej iskry, która pokazali w ćwierćfinale.