Pierwszy półfinał IEM Katowice już za nami! Rewelacja turnieju – Immortals – zmierzyła się z zwycięzcą grupy A – FaZe Clan. W fazie grupowej lepsza okazała się europejska drużyna i nie inaczej było tym razem – NiKo z ekipą nie dali swoim przeciwnikom żadnych szans.

1. Immortals banuje Nuke
2. FaZe banuje Cobblestone
3. Immortals wybiera Inferno
4. FaZe wybiera Mirage
5. Immortals banuje Overpass
6. FaZe banuje Cache
7. Pozostaje mapa Train.

Brazylijczycy na wybranej przez siebie mapie rozpoczęli bardzo dobrą rundą pistoletową. FaZe w aktualnym składzie jeszcze na Inferno nie mieliśmy okazji oglądać, więc pewnym zaskoczeniem było doskonałe przygotowanie taktyczne tej drużyny. Świetne pozycjonowanie oraz doskonale opracowane granaty robiły spustoszenie w szeregach przeciwników i po przełamaniu już w drugim starciu europejska organizacja zdobywała punkt za punktem, dochodząc do stanu 7:1. W Immortals zupełnie niewidoczny był hen1, jednak sytuacja finansowa jego temu nie pozwalała na granie z AWP. W rundzie dziewiątej chwycił w ręce ulubioną snajperkę i popisał się świetnym clutchem 1v3. Potrzebne było zdecydowanie więcej rund, aby w druga połowę wejść z nadziejami na zwycięstwo. W istocie, pojedynek stał się nieco bardziej wyrównany, także za sprawą szalonych rund eco i force po obu stronach. kioShiMa zapisał na swoim koncie bardzo stylowe dwa fragi zdobyte Novą, które zapewniły dziewiąte oczko dla FaZe. Wynik do przerwy ustaliła ekipa boltza, wygrywając dwie ostanie rundy. 6:9 na „swojej” mapie nie wyglądało najlepiej.

Bohaterem drugiej pistoletówki był kioShiMa. Skoczny taniec wokół filarów uniemożliwił przeciwnikowi rozbrojenie bomby i otworzył jego drużynie drogę do powiększenia przewagi. Immortals przebudziło się dopiero przy stanie 12:6. Mój nowy brazylijski idol, hen1, znów kliknął kilka pięknych fragów z AWP, jednak nie wystarczyło to na więcej niż 3 rundy. Po ustabilizowaniu funduszy FaZe ponownie opanowało sytuację i bez żadnego trudu dociągnęło mapę do końca. Ryzyko wybrania Inferno obróciło się przeciwko Brazylijczykom i o utrzymanie na IEM Katowice musieli zwyciężyć na Mirage, a potem na Train.

Otwierające starcie po raz kolejny poszło lepiej południowoamerykańskiej drużynie. Niestety znów dał o sobie znać problem z graniem anti-eco – Desert Eagle to w rękach takich graczy jak Karrigan czy  NiKo to śmiertelne zagrożenie. Przy stanie 3-3 dało ono o sobie znać ponownie – trzy headshoty nowego nabytku FaZe  wysunęły ten team na chwilowe prowadzenie.  Żadna z ekip nie mogła zdobyć znaczącej przewagi, a hen1 pokazał, że nie tylko w Europie strzela się piękne fragi z Deagle. Podniosło to morale jego kolegów, którzy złapali właściwy rytm i po stronie CT dali się pokonać do przerwy tylko raz i drugą połowę zaczynali z trzyrundowym zapasem.

NiKo i ekipa potrzebowali pistoletówki, aby myśleć o szybkim wyrównaniu.  Jeden z największych talentów sceny udowodnił, że w składzie FaZe czuje się już pewnie i trzema zabójstwami zapewnił ważny punkt, który szybko przerodził się w wyrównanie stanu mapy i Immortals musiało wytężyć wszystkie siły, by utrzymać się w walce o finał.  Presja wzięła górę – ataki rozbijały się o agresywnie postawioną obronę i na koncie  FaZe licznik zbliżał się nieubłaganie do 16, odliczając sekundy do awansu.  Brazylijczycy zaprezentowali się dobrze, brakowało jednak tej iskry, która pokazali w ćwierćfinale.