Jeśli ktoś jeszcze miał złudzenia, że CS2 to tylko „przejściowa wersja” starego Counter-Strike’a albo że esport FPS-ów oddaje pole innym gatunkom – 2025 brutalnie to zweryfikował. Counter-Strike 2 jest dziś największym tytułem esportowym świata pod względem puli nagród, a liczby są na tyle konkretne, że nie ma tu miejsca na interpretacje czy marketingowy bełkot.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy w turniejach CS2 rozdano 32,2 miliona dolarów nagród. To wzrost o 41,5% rok do roku, co w obecnym, dość niestabilnym ekosystemie esportu jest wynikiem wręcz absurdalnie dobrym. Podczas gdy inne sceny tną budżety, zmniejszają liczbę eventów albo balansują na granicy opłacalności, Counter-Strike po prostu jedzie dalej – szybciej i grubiej.

Więcej turniejów, więcej kasy, więcej sensu

Ten wzrost nie wziął się znikąd. 2025 to rok agresywnej ekspansji kalendarza turniejowego. Organizatorzy przestali udawać, że esport da się prowadzić półśrodkami, i zaczęli robić to, co CS zawsze robił najlepiej: dużo eventów, wysoki poziom sportowy, realne pieniądze.

BLAST odpalił w styczniu BLAST Bounty – format świeży, dynamiczny i skrojony pod topowe organizacje. PGL poszedł jeszcze dalej, pakując Tier 1 eventy od lutego do października, bez przerw na łapanie oddechu. ESL, jak zwykle, trzymał kręgosłup sceny, a FISSURE dorzuciło swoje trzy grosze, organizując pierwsze turnieje z serii FISSURE Playground – po 950 tysięcy dolarów na event, bez pierdolenia się w półśrodki.

To wszystko razem sprawiło, że drużyny miały po prostu gdzie grać. A tam, gdzie jest regularna rywalizacja na wysokim poziomie, tam są sponsorzy, widzowie i sensowna narracja sportowa.

Chiny już nie pukają do drzwi. One je wyważyły

Jednym z najciekawszych wątków 2025 roku jest realny wzrost znaczenia Azji, a konkretnie Chin. To nie są już pojedyncze inicjatywy robione „pod region”. Hero Esports zorganizowało Asian Champions League, a ESL przywiózł IEM do Chengdu – pełnoprawny, globalny event.

To ważne, bo Counter-Strike od lat miał problem z wyjściem poza Europę i Amerykę. CS2 zaczyna to zmieniać, a Valve najwyraźniej nie rzuca kłód pod nogi, tylko pozwala scenie rosnąć organicznie. I to działa.

Majory, Vitality i brutalna dominacja

Dwa najważniejsze turnieje roku – BLAST.tv Austin Major oraz StarLadder Budapest Major – miały łącznie 2,5 miliona dolarów puli nagród. I oba padły łupem Team Vitality.

Francuzi nie tylko wygrali – oni zdominowali sezon, zgarniając milion dolarów i potwierdzając, że stabilny projekt, długofalowa wizja i brak panicznych roster move’ów nadal mają sens. W czasach, gdy połowa organizacji zmienia składy co trzy miesiące, Vitality pokazuje, że cierpliwość w CS-ie dalej się opłaca.

CS2 kontra reszta świata esportu

Dla porównania:

  • Dota 2: 23,14 mln dolarów (drugie miejsce)
  • Honor of Kings: 21,77 mln dolarów i powolna globalna ekspansja
  • Łącznie w całym esporcie w 2025 rozdano ponad 270 milionów dolarów, czyli +15,5% rok do roku

Tylko że jedno trzeba powiedzieć wprost: żaden inny tytuł nie łączy tak stabilnego ekosystemu, wysokich viewershipów i realnych pieniędzy jak CS2. Nie opiera się na jednym turnieju w roku, nie jest zależny od jednej ligi, nie wali się przy pierwszym kryzysie sponsora.

Co dalej? (i dlaczego to wreszcie wygląda rozsądnie)

Najważniejsze jest to, że organizatorzy planują kalendarze aż do 2028 roku, dostosowując się do Tournament Operating Requirements Valve’a. To oznacza mniej chaosu, mniej konfliktów terminów i – w teorii – bardziej zrównoważony ekosystem.

Counter-Strike 2 w 2025 roku wygląda jak esport, który w końcu wie, czym chce być. Bez obiecywania kosmosu, bez NFT-owych pierdół, bez sztucznego pompowania liczb. Po prostu: dobry produkt, dobra scena, dobre pieniądze.

I jeśli coś ma przetrwać kolejne lata w esporcie bez wywracania się co sezon – to właśnie CS2.