Battlefield 6 wszedł na rynek z buta. W październiku gra rozjechała Steam niczym czołg na pełnej prędkości – prawie 750 tys. graczy jednocześnie i lawina pozytywnych ocen. Po kompromitacji poprzedniej odsłony wydawało się, że DICE zrobiło coś niemożliwego: nie tylko odbudowało zaufanie społeczności, ale wręcz przywróciło serii status jednego z filarów FPS-ów.
A jednak, ledwie dwa miesiące po premierze, mamy sytuację kompletnie z innej bajki. Na Steamie licznik stopniał do ok. 50 tys. graczy równocześnie, co jest nowym dołkiem. Jasne, to nadal solidna liczba, ale w kontekście startu wygląda jak kac po bardzo dobrej imprezie.
Co do cholery się stało?
Teoretycznie powinniśmy obserwować wzrost – dzień wcześniej wyszedł przecież duży update Winter Offensive: nowa, zimowa wersja Empire State, limitowany tryb Ice Lock Gauntlet, nowe mechaniki, świąteczne klimaty. DICE zwykle potrafi wypchnąć sezonowy content, który przynajmniej na chwilę podbija zainteresowanie.
Ale tym razem coś wyraźnie nie zagrało.
Aktualizacja 1.1.3.0 i lawina problemów
Zamiast powrotu graczy pojawiła się fala raportów o:
- stutteringu,
- błędach UI,
- problemach z rejestracją trafień (kolejny raz, serio…?).
DICE oczywiście zapewnia, że „pracuje nad sprawą”, dorzuciło nawet tymczasowe obejście stutteringu, ale sporo osób po prostu zamknęło grę i czeka na oficjalny hotfix. Trudno się dziwić, nikt nie chce tracić czasu w shooterze, który technicznie nie nadąża za własnymi ambicjami.
Zbyt dużo dobrych shooterów naraz
Trzeba też uczciwie powiedzieć: konkurencja uderszyła w kalendarz w idealnie złym momencie dla Battlefielda. Jeszcze w październiku był królem balu, a chwilę potem:
- ARC Raiders od Embark niespodziewanie zgarnął gigantyczne zainteresowanie,
- nowy Call of Duty wszedł w listopadzie z kilkoma decyzjami, o które gracze błagali od lat (m.in. wywalenie SBMM w klasykach).
Trzy mocne FPS-y w 6 tygodni to nie sezon ogórkowy, tylko rzeźnia. Gracze naturalnie migrują tam, gdzie jest stabilniej, świeżej i… mniej frustrująco.
Czy Battlefield 6 ma problem? Tak, ale nie krytyczny
Mimo spadku, gra nadal trzyma solidną średnią ~160 tys. graczy w „prime time”. To nie są liczby wskazujące na pożar w studiu. To bardziej sygnał ostrzegawczy: DICE nie może sobie pozwolić na kolejne wpadki techniczne, bo społeczność ma już dość obietnic i „szybkich łatek”.
A jeśli EA rzeczywiście chce utrzymać status „najlepiej sprzedającego się shootera roku”, musi zadbać o to, by gra w grudniu i styczniu była stabilna jak skała. Szczególnie że 2026 zapowiada się jako kolejny rok ostrych premier w segmencie FPS, a gracze nie są już tak wierni jak dekadę temu.