Activision w końcu przerywa męczący rollercoaster naprzemiennego katowania Modern Warfare i Black Ops rok po roku. Firma ogłosiła, że nie będzie już wypuszczać dwóch gier z jednej subserii pod rząd, co oznacza powrót do rotacyjnego modelu, który kiedyś realnie pomagał tej marce oddychać. I, szczerze? Najwyższa pora.

Bo Black Ops 7, mimo że sprzedażowo nie jest katastrofą, wyraźnie nie trafił w nerw graczy. Na PSN było dobrze, ale na Steamie już nie – peak około 100 tys. po premierze jak na CoD-a to nie jest wynik, którym powinno się chwalić. Do tego dochodzą komentarze analityków (m.in. Chris Dring twierdzi, że Xbox dał ciała), a społeczność od tygodni powtarza jedno: zmęczenie formułą, wtórność, problemy z jakością i jeszcze to nieszczęsne wykorzystanie assetów generowanych przez AI, które dolało oliwy do ognia.

W efekcie najniższy user score w historii serii na Metacritic. Trudno to zignorować.

Activision: „Koniec z back-to-back MW i BO”

W swoim wpisie firma podkreśliła, że słucha graczy – oby. Najważniejsza deklaracja brzmi: „Nie będziemy już robić back-to-back Modern Warfare ani Black Ops.”

Brzmi jak prosty komunikat, ale jego konsekwencje są ogromne. Rotacyjny model wydawniczy CoD-a działał dobrze, bo dawał czas na oddech – nawet jeśli gry wychodziły co rok, to każda była trochę inna.

(World War 2 → Black Ops 4 → Modern Warfare) – trzy kolejne lata, trzy różne klimaty, trzy różne grupy odbiorców zadowolone.

Dzięki temu:

  • jedni mogli odpuścić rok,
  • inni mogli wrócić po przerwie,
  • a cała marka nie wchodziła w spiralę zmęczenia materiału.

Ostatnie dwa lata z podwójnym Modern Warfare i teraz BO7 tylko pokazały, że seria się dusi.

Czy to oznacza, że Black Ops 7 jest trupem? Nie.

Activision wyraźnie daje do zrozumienia, że BO7 będzie łatany i rozwijany dłużej niż jakikolwiek poprzedni CoD. Ma to sens – przy takiej krytyce nie mogą pozwolić sobie na porzucenie projektu. Dla niezdecydowanych pojawi się też darmowy tydzień (od 19 grudnia) – multiplayer + zombie, plus podwójne XP. Widać, że firma próbuje:

  • odbudować zaufanie,
  • podbić playerbase,
  • udowodnić, że gra jeszcze może odbić.

I dobrze, bo mimo wad BO7 nie jest kompletnym dramatem. To po prostu gra, która wyszła w złym momencie, zbyt szybko i pod zbyt dużą presją cyklu rocznego.

Co dalej z CoD-em?

Powrót do rotacji oznacza jedno: każdy kolejny rok ma przynieść coś naprawdę nowego – nie kosmetycznie, nie marketingowo, tylko faktycznie nowego. Jeśli Activision to dowiezie:

  • CoD przestanie wydawać się kopiuj-wklej blockbusterem,
  • studia dostaną więcej przestrzeni kreatywnej,
  • a gracze nie będą mieli wrażenia, że płacą co roku za ten sam produkt z inną okładką.

To, co dzieje się teraz, może być najważniejszą decyzją strategiczną dla serii od dekady. I jeśli Activision naprawdę ma jaja, żeby trzymać się tej polityki – CoD może wejść w nową, lepszą erę. Na razie? Pierwszy krok wreszcie zrobiony.