Wygląda na to, że World of Warcraft po raz kolejny odpala w internetach pożar większy niż wszystkie Infernale Archimonda razem wzięte. Do sieci trafiły przecieki o fabule nadchodzącego dodatku Midnight – i, delikatnie mówiąc, gracze nie są zachwyceni.
Dataminerzy donoszą, że finał kampanii ma zakończyć się… gigantycznym, świecącym na tęczowo Dämmerbrunnenem stworzonym dzięki „mocy jedności wszystkich elfów”. Brzmi to jak skrzyżowanie high fantasy z kreskówką dla dzieciaków z sobotniego pasma telewizyjnego. I właśnie to doprowadziło część społeczności do furii.
Elfy, elfy, jeszcze więcej elfów: i tęcza na deser
Według wycieków Xal’atath ma w końcu dokonać tego, co przez lata było tylko straszakiem fabularnym: skazi Słoneczny Studnia, zamieniając ją w „Finsterbrunnen”. Niby spoko, dramat, zagrożenie, klimat końca świata – aż tu nagle Blizzard skręca ostro w lewo i funduje rozwiązanie rodem z lekcji przyjaźni u Twilight Sparkle.
Cała menażeria elfich nacji – krwawi, wysocy, nocni, pustkowi i nocnorodni – ma wspólnie wrzucać swoje magiczne gadżety do skażonego źródła, co prowadzi do powstania nowego, „harmonijnego”, wielobarwnego Dämmerbrunnenu.
Trudno się dziwić, że część graczy ma wrażenie, że ktoś w Blizzardzie zapomniał, iż tworzy MMORPG z piętnastoletnią historią, a nie reklamę gum do żucia.
Społeczność: od sceptycyzmu po jawne wkurzenie
Reakcje? W skrócie: gracze są podzieleni jak nigdy. W komentarzach przewija się – powtarzając grzeczniejszą wersję – że WoW staje się „Woke of Warcraft”, a tęcza w finale dodatku wygląda jak dolanie oliwy do ognia w kontekście już istniejących dyskusji o polityzowaniu gier.
Warto dodać, że dla części społeczności to nie jest „pierwszy sygnał”. Już wcześniej pojawiały się głosy, że Blizzard „zaczął iść w woke”, bo – jak twierdzili komentujący – „osłabiano białych męskich protagonistów, dokładano przejaskrawione Boss-Girls, a jednego z najpotężniejszych magów wsadzono na wózek, co rozwścieczyło masę ludzi”. Fakty czy przesada – kwestia dyskusyjna – ale to realne nastroje wśród twardego fandomu, które tylko dokładają paliwa pod najnowszą dramę.
Część społeczności zaczyna się obawiać, że Blizzard zmierza drogą marek, które za mocno skręciły w polityczne gesty kosztem spójności narracji i finalnie skończyły jako finansowe trupy. I nie chodzi tu o to, czy tęcza jest dobra, czy zła – chodzi o to, że rozwiązanie konfliktu o gigantycznej stawce fabularnej sprowadzono do magicznej jedności i kolorowych fajerwerków, co wygląda… no, po prostu tandetnie.
Czy Midnight naprawdę będzie gwoździem do trumny?
Nie ma co dramatyzować, bo przecieki zawsze trzeba traktować z rezerwą. Blizzard potrafi zaskoczyć, potrafi też zepsuć, ale dopóki nie zobaczymy całości, nie ma sensu pisać nekrologu dla Azeroth.
Jedno jest pewne: to pierwszy raz od dawna, kiedy sama wizja finału fabuły wywołała tak głośny sprzeciw, zanim gracze w ogóle mieli okazję tego doświadczyć. Jeśli Blizzard nie wyczuje nastrojów, może zafundować sobie najgorszy PR od czasów Shadowlands.
Midnight może być odważne, może być świeże, może być inne – ale jeśli skończy się radosną tęczą nad krainą, która od dekad żywi się konfliktem i tragedią, to trudno się dziwić, że część fanów złapie się za głowę.