EA i Codemasters zrobiły coś, czego mało kto się spodziewał: przerywają 17-letnią serię corocznych premier F1. W branży, w której regularność bywa ważniejsza niż jakość, taki ruch zawsze wywołuje szum. I dobrze – bo najwyraźniej komuś w końcu przestało zależeć na bezrefleksyjnym klepaniu kolejnych numerków.

Koniec rutyny, początek resetu

Ostatnią odsłoną przed przerwą zostaje F1 25: gra, którą EA promuje jako “wielki sukces”. Jasne, marketing zawsze swoje powie, ale prawda jest taka, że tegoroczna wersja faktycznie była dopracowana bardziej niż kilka poprzednich. Teraz jednak zamiast F1 26 dostaniemy rok pauzy i… płatne rozszerzenie.

I tu trzeba powiedzieć to wprost: jeśli EA robi rok przerwy, to albo szykuje coś faktycznie dużego, albo kompletnie nie ogarnia harmonogramów. Oficjalna narracja mówi o “strategicznym resecie” i “większej liczbie opcji rozgrywki”, a nawet “nowym wyglądzie i odczuciu serii”. Brzmi ambitnie i warto trzymać kciuki, żeby faktycznie tak było, a nie skończyło się kosmetyką udającą rewolucję.

F1 25 dostaje życie na kredyt

W 2026 zamiast nowej pełnej gry pojawi się płatne DLC do F1 25. EA zapowiada więcej zespołów, kierowców, zmian w regulacjach i nowych aut. Standardowy pakiet aktualizacji, ale w formie płatnej paczki. Cena nieznana, choć zapewne niższa niż pełnoprawna gra–chociaż z EA nigdy nic nie wiadomo.

To podejście ma sens: skoro i tak robią roczną przerwę, niech przynajmniej dostarczą coś, co utrzyma społeczność przy życiu. Z drugiej strony, wymóg posiadania konta EA i stałego połączenia z internetem to już typowa elektronikarciana klasyka.

2027 – rok, który może zmienić serię

Najważniejsze jednak jest to, co dzieje się za kulisami. F1 2027 ma być robione we współpracy z wszystkimi zespołami F1. To nie jest byle deklaracja: jeśli faktycznie dostaną dostęp do procesów, danych i know-how, może to oznaczać gigantyczny skok jakościowy.

Codemasters wielokrotnie pokazywało, że potrafi stworzyć jedne z najlepszych symulacji wyścigowych na rynku. Jeśli teraz w końcu dostaną czas, żeby odetchnąć, poprawić technologie i przemyśleć kierunek rozwoju serii, może doczekamy się wreszcie gry, która nie będzie tylko roczną iteracją tego samego.

Podsumowanie

Krótko: rok czekania i nadziei, zamiast klasycznego corocznego odświeżenia. I dobrze. Może wreszcie F1 przestanie być sportowym odpowiednikiem FIFA/FC, gdzie zmienia się tylko numerek i kolory menu.