Battlefield Studios wchodziło z Battlefield RedSec na rynek z ogromnymi ambicjami. Miało być świeże otwarcie, długo wyczekiwany tryb battle royale w uniwersum Battlefielda, który w końcu pokaże, że seria potrafi odnaleźć się w nowoczesnych trendach multiplayerowych. Zamiast tego – mamy „Mostly Negative” na Steamie i lawinę frustracji wśród graczy.
Nie ma co owijać w bawełnę – społeczność jest wściekła. W momencie pisania tego tekstu, zaledwie 35% recenzji na Steamie to opinie pozytywne. I choć mogłoby się wydawać, że chodzi o jeden konkretny problem, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
Co poszło nie tak z Battlefield RedSec?
Gracze najczęściej narzekają na brak trybu solo, czyli absolutną podstawę w dzisiejszych battle royale. Zmuszanie wszystkich do gry w drużynach oznacza, że osoby grające samotnie wpadają na zorganizowane, czteroosobowe ekipy, co kończy się szybkim i mało satysfakcjonującym powrotem do lobby.
Kolejnym punktem zapalnym są wyzwania tygodniowe Battlefield 6, które studio zintegrowało z RedSeciem. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli ktoś chciałby po prostu postrzelać w nowym trybie, to i tak musi robić challenge’e, których nie wybierał. Dla części społeczności to niepotrzebne mieszanie trybów i wymuszanie aktywności w miejscach, gdzie gracze po prostu nie chcą być.
No i wreszcie – temat stylu gry. Spora część recenzji określa RedSeca jako „klona Call of Duty”. I to boli najbardziej. Battlefield od zawsze miał swoją tożsamość – większe mapy, bardziej taktyczne tempo, nacisk na współpracę i destrukcję otoczenia. Tymczasem wielu graczy ma wrażenie, że nowy tryb zrzyna z Warzone’a, nie dodając niczego, co faktycznie wyróżniałoby go na tle konkurencji.
Hype, który się nie obronił
Plotki o battle royale w Battlefieldzie krążyły od lat. Dla wielu graczy była to naturalna ewolucja serii, zwłaszcza że ogromne mapy i pojazdy to coś, co mogłoby uczynić tryb tego typu naprawdę wyjątkowym. W teorii więc RedSec miał wszystko, by przyciągnąć graczy znudzonych Warzone’em i Apexem.
W praktyce jednak wygląda na to, że EA i Battlefield Studios zbyt mocno skupili się na dogonieniu trendu, zamiast go redefiniować. A w 2025 roku samo bycie kolejnym battle royale to za mało – zwłaszcza gdy konkurencja ma za sobą lata dopracowywania rozgrywki i balansowania zawartości.
Jeszcze nie wszystko stracone
Nie oznacza to jednak, że RedSec jest skazany na porażkę. Wczesne etapy życia gier online często bywają trudne – wystarczy spojrzeć na przykłady takie jak No Man’s Sky czy Battlefield 2042, które po fatalnych premierach potrafiły odbudować reputację dzięki konsekwentnym aktualizacjom.
Battlefield Studios już zapowiedziało, że będzie aktywnie wsłuchiwać się w opinie graczy i reagować na ich uwagi w trakcie pierwszego sezonu Battlefield 6. Jeśli studio rzeczywiście potraktuje tę falę krytyki jako lekcję, RedSec może jeszcze zaskoczyć.