Nie, to nie żart z 1 kwietnia. Amorant, fanowski dating sim osadzony w świecie Valoranta, naprawdę istnieje – i można go zagrać już teraz. Projekt, który narodził się jako primaaprilisowa parodia “Agents of Romance” od Riot Games, po latach stał się pełnoprawną grą z własnym światem, fabułą i tłumem oddanych fanów.
Za wszystkim stoi Bee, główna deweloperka projektu i niekwestionowana dusza całego przedsięwzięcia. Gdy rozmawiamy, w tle widzę półki pełne podpisanego merchu Valoranta, pluszowego Tactibeara i – co najlepsze – dwa gigantyczne kartonowe standy Phoenix’a i Sage, które Bee przewiozła z Teksasu aż do Paryża.
Jak sama mówi: „Zgłaszasz to jak normalny bagaż. Na etykiecie napisałam ‘waifus’, więc wszystko było jasne.” I wiecie co? Szacunek.
Od żartu do sceny Champions
Historia Amoranta zaczęła się 1 kwietnia 2021 roku, kiedy Riot zaprezentował fikcyjną grę „Agents of Romance”. Fani uznali to za zabawny koncept – Bee potraktowała to jako wyzwanie.
Cztery lata później Amorant miał własne stoisko na Valorant Champions, największym turnieju w ekosystemie gry.
Demo, które można było tam ograć, zebrało fantastyczne reakcje – zarówno od osób, które o projekcie słyszały od lat, jak i od kompletnych nowicjuszy, którzy przypadkiem trafili na “ten dziwny dating sim o Phoenixie”.
Phoenix, ciasto i ogień
Wersja pokazowa Amoranta trwa około dziesięciu minut, ale to wystarczy, żeby złapać klimat. Gracz wciela się w nowego woźnego w Valorant Protocol, który trafia w sam środek chaosu, gdy Phoenix próbuje… upiec tort dla Viper. Kończy się to oczywiście pożarem kuchni i dramatem w relacjach międzyludzkich. Gracz ma do wyboru różne opcje dialogowe, próbując uspokoić bohatera i uratować sytuację.
Nie jest to typowy dating sim, w którym chodzi o „zaliczenie” ścieżki romantycznej. Jak tłumaczy Bee:
„Amorant to nie symulator randkowania, tylko historia o relacjach. Chcemy pokazać, dlaczego można polubić daną postać, a nie jak sprawić, żeby ona polubiła ciebie.”
Romantyczne opcje są, ale subtelne. Zamiast przymilnych scenek i klikania w serduszka, mamy tu dialogi z charakterem i emocjonalny kontekst, który naprawdę działa.
Każdy agent ma coś do powiedzenia
Na premierę Amorant ma jedenastu grywalnych bohaterów – od Brimstone’a po Killjoy. Każdy z nich ma własną fabularną „ścieżkę”, dopasowaną do charakteru postaci. Dla przykładu:
- Cypher dostanie kampanię w stylu Ace Attorney, z detektywistycznym śledztwem i mechaniczną zmianą rozgrywki,
- Brimstone zagra z nami w sesję Dungeons & Dragons, z całkowicie inną oprawą graficzną i stylizacją.
Bee i jej zespół podkreślają, że to projekt z serca, a nie próba odcinania kuponów. Nie zobaczymy więc od razu wszystkich agentów, ale – jak mówi sama twórczyni – „okruszki” pojawią się wcześniej w formie krótkich interakcji w breakroomie.
Fanfiction na najwyższym poziomie
Bee nie ukrywa, że zaczynała od pisania fanfików. „Mam dwie osiemdziesięciostronicowe historie o Valorancie. Amorant to po prostu kolejny krok. Jesteśmy już daleko za punktem ‘to trochę cringe’.”
I właśnie to brak wstydu i autentyczność sprawiają, że Amorant działa.
Bee tłumaczy, że pisząc postaci, kieruje się głosem oryginalnych aktorów. „Jeśli słyszę to w głowie głosem Afolabiego Alliego (VA Phoenixa), to znaczy, że idę w dobrą stronę.”
Podobnie wygląda proces dla innych agentów – np. ścieżkę Sage piszą osoby pochodzenia chińskiego, by zachować autentyczność kulturową i nadać historii prawdziwe emocje.
Amorant to list miłosny – dla społeczności
To, co zaczęło się od mema, stało się projektem, który oddaje hołd Valorantowi i jego społeczności. Amorant nie kpi z gry – on ją kocha.
Nie ma tu ironii, nie ma cynizmu. Jest za to pasja, kreatywność i odrobina „cringe’u”, który – jak mówi Bee – warto czasem przytulić.
„Nie sądziliśmy, że zajdziemy tak daleko. Jeśli ktoś pomyśli ‘chciałbym też tak’, to serio – może. Bądź trochę dziwny, rób swoje, pozwól sobie na pasję. Warto.”
Amorant demo jest już dostępny od 13 października – i jeśli kiedykolwiek marzyłeś, żeby zobaczyć jak Brimstone prowadzi kampanię DnD, a Phoenix pali kuchnię z miłości,
to wreszcie masz okazję.