W świecie FACEIT-a, gdzie każdy mecz to walka o prestiż, ELO i możliwość wybicia się do profesjonalnej sceny, od kilku tygodni na ustach graczy pojawia się jedno nazwisko: Nocries. Gość, który w ekspresowym tempie wspiął się na sam szczyt północnoamerykańskiej drabinki, przekraczając 4200 ELO, stał się zarówno obiektem podziwu, jak i podejrzeń.

Wizyta w Nowym Jorku – test prawdy

FACEIT, mając w pamięci przypadki z przeszłości, nie zostawił sprawy samej sobie. 24 września 2025 roku Nocries został zaproszony do nowojorskiej siedziby platformy, by udowodnić, że jego forma to czysta umiejętność, a nie wspomagacze zza monitora. Organizatorzy zadbali o każdy detal – od sprzętu po antycheatowy nadzór.

Efekt? Cztery rozegrane mecze, z czego trzy wygrane. W każdym spotkaniu ponad 100 obrażeń na rundę i w zwycięskich mapach grubo ponad 20 fragów. Liczby, które trudno zignorować i które – przynajmniej na papierze – podcinają skrzydła oskarżeniom.

Statystyki, które robią wrażenie

Rok 2025 to dla Nocriesa nieustanny grind – 491 rozegranych meczów tylko w tym roku i wzrost ELO o blisko 1800 punktów. Całościowo mówimy o 1134 meczach i 57% win rate’u. To nie są wyniki gracza, który nagle „odpalił” i wyskoczył znikąd. To efekt konsekwentnej pracy i – jak się okazuje – potwierdzonych na LAN-owych warunkach umiejętności.

Historia lubi się powtarzać

To nie pierwszy raz, kiedy FACEIT bierze pod lupę zawodnika zbyt dobrego, by był prawdziwy. ropz w 2017 roku przeszedł podobną procedurę w londyńskim biurze platformy. Wówczas młody talent z Estonii także musiał udowodnić, że jego fenomenalne występy w FPL nie były dziełem cheatów. Dziś? Ropz to mistrz wielkich turniejów i filar Team Vitality.

Czy Nocries pójdzie tą samą drogą?

Podsumowanie

Esport w Ameryce Północnej od dawna potrzebuje świeżej krwi. Po latach stagnacji i exodusu największych talentów do Europy, każdy nowy zawodnik o realnym potencjale Tier 1 jest na wagę złota. Jeśli FACEIT oficjalnie potwierdzi, że Nocries jest „czysty”, możemy spodziewać się, że organizacje będą ustawiały się w kolejce, by zakontraktować młodego strzelca.

Na razie fakty są takie: pod presją, na obcym sprzęcie, z kamerą nad głową – Nocries wciąż wygląda jak bestia. A to może oznaczać tylko jedno – jeśli ktoś jeszcze wierzył w „czity”, to czas powoli odłożyć tę narrację na półkę.