Call of Duty od lat jest królem szybkiej, przystępnej i cholernie wciągającej rozgrywki. To marka, która zarabia miliardy, a Activision od dekad szuka sposobów, żeby utrzymać graczy przy sobie. Najpierw były płatne map packi, potem mikrotransakcje ze skinami, a w ostatnich latach – pełne szaleństwo w stylu Fortnite’a: kreskówkowe postacie, dziwaczne kolaboracje i momenty, kiedy człowiek odpala CoDa i zamiast klimatu wojny dostaje… Nicki Minaj z AK-47. Serio.

I właśnie w tym miejscu fani powiedzieli: STOP. Feedback był na tyle mocny, że Treyarch – studio odpowiedzialne za Black Ops 7 – zdecydowało się odciąć od planów na wielkie cross-overy. W wywiadzie dla CharlieIntel, Yale Miller (Senior Director of Production w Treyarch) przyznał, że studio wręcz odrzuciło propozycje współpracy z dużymi markami:

„Mieliśmy na stole naprawdę duże rzeczy. I powiedzieliśmy nie. Bo to po prostu nie pasuje do Black Ops.”

Koniec z pajacowaniem?

Czy to znaczy, że w Black Ops 7 zobaczymy tylko szare mundury i „realistyczne” skiny? Niekoniecznie. Miller zaznaczył, że zespół nie idzie w 100% w stronę twardego realizmu. Mają być też bardziej kreatywne opcje – ale takie, które faktycznie wpisują się w klimat serii. Dobrym przykładem są skiny inspirowane mapą Nuketown, gdzie można wcielić się w manekiny. To jest szalone, ale wciąż „czuje się” jak Black Ops.

Najważniejsze: nie będzie już powrotu do najbardziej krytykowanych skinów z Black Ops 6, które groziły, że przeniosą się do nowej części. Treyarch przyciął temat od razu po feedbacku społeczności.

Dlaczego to jest ważne?

Bo gracze Call of Duty od lat narzekają, że gra traci swoją tożsamość. CoD zawsze balansował na granicy realizmu i arcade, ale ostatnie lata mocno przegięły pałę. Kiedy obok operatorów w mundurach biega ci postać z kreskówki czy celebrytka z Instagrama, immersja leży i kwiczy. To już nie było „pole bitwy” – tylko cyrk.

Jeśli Treyarch faktycznie dotrzyma słowa, Black Ops 7 może być powrotem do klimatu, za który fani pokochali tę serię. Skoro premiera zaplanowana jest na 14 listopada 2025, to nie trzeba długo czekać, żeby przekonać się, czy studio dowiezie.

Moja opinia

Szczerze? To była decyzja konieczna. Cross-overy mają sens w grach nastawionych na szaleństwo (Fortnite, Fall Guys), ale CoD zawsze sprzedawał klimat „pół-serio”: trochę kinowa wojna, trochę akcja jak z filmu Michaela Baya. A kiedy pojawia się Beavis z RPG na ramieniu, cała otoczka leci w pizdu.

Treyarch podjęło ryzyko – bo takie współprace to ogromna kasa. Ale jeśli gra ma żyć dłużej niż jeden sezon i faktycznie budować community, to trzeba było posłuchać graczy. I dobrze, że ktoś wreszcie miał odwagę powiedzieć „nie”.