Fame MMA 27 postawiło kolejny kamień milowy w świecie freak fightów, sprzedając około 300 tysięcy dostępów PPV. Tyle wynika z wypowiedzi „admina” organizacji w programie Freak Show na Kanale Sportowym, gdzie padło nawiązanie do filmu 300: „This is Sparta” – i to właśnie miało być subtelne potwierdzenie realnej liczby sprzedaży.

Czy to dobry wynik?

Po pierwsze, to bardzo solidny wynik zważywszy na spadającą popularność freak fightów w ostatnim czasie. Dla kontekstu, rekordową sprzedaż generowała gala Fame MMA 12, która osiągnęła ponad 500 tysięcy PPV. W porównaniu z tamtym sukcesem, wynik FAME 27 może się wydawać skromniejszy, ale w realiach dzisiejszego rynku to wciąż ogromny sukces.

Co warto podkreślić?

  • Stabilność i adaptacja: FAME MMA udowadnia, że potrafi utrzymać zaangażowanie widzów nawet po tym, jak „freakowy” hype zaczyna wygasać.
  • Hybryda w akcji: mieszanie freaków z bardziej sportowym feelingiem (występy takich nazwisk jak Adamek, Materla, Soldić) najwyraźniej działa – forma „federacji hybrydowej” okazuje się skuteczna.
  • Nie do pobicia rekord… jeszcze: choć 300 tysięcy to imponująca liczba, to wciąż daleko do szczytowych wyników sprzed kilku lat.

Co to oznacza dla konkurencji, jak np. Prime MMA?

Fame MMA pokazało, że nawet opierając się głównie na kontrowersjach i widowisku, można osiągnąć świetny wynik sprzedaży. Prime MMA, które stawia bardziej na sport, może uzyskać korzyści z takiego podejścia – widzowie doceniają emocje i widowiskowe zestawienia. Ale jeśli nie zaoferują czegoś porównywalnie atrakcyjnego, mogą też stracić zainteresowanie widzów, zwłaszcza że oczekiwania wobec gal są coraz większe.

Fame MMA 27 może nie pobiło rekordów, ale osiągnęło coś ważniejszego: stabilność i kontynuację trendu, który nadal działa. W świecie, gdzie uwaga widza szybko ucieka, sprzedaż około 300 tysięcy PPV to sygnał, że formuła działa, emocje przyciągają, a marka nadal ma siłę – trzeba ją tylko dobrze wykorzystać.