Jeśli ktoś myślał, że temat ekranizacji Street Fightera został na zawsze pogrzebany po nieudanych próbach z lat 90., to grubo się mylił. Kultowa seria bijatyk Capcomu dostanie świeżą, aktorską adaptację, której premiera zaplanowana jest na 16 października 2026 roku – i to od razu w kinach oraz IMAX-ach.
Powrót do korzeni, ale z nowym podejściem
Za kamerą stoi Kitao Sakurai, reżyser znany z niekonwencjonalnego podejścia do akcji. Twórcy obiecują, że to nie będzie kolejna plastikowa adaptacja gier, tylko widowisko, które ma „przenieść bitwę z automatów arcade na duży ekran”. W praktyce oznacza to jedno: Hadoukeny, kopnięcia z półobrotu i cała galeria kultowych postaci mają wyglądać tak, jakby wyskoczyły prosto z gry.
Co ciekawe, film ma być osadzony w 1993 roku, czyli mniej więcej w czasach, gdy Street Fighter II robił furorę w salonach gier. Historia ma skupić się na duecie Ryu i Kena, którzy – jak na prawdziwych starych kumpli przystało – znowu zostaną wrzuceni na ring.
Tym razem za sprawą Chun-Li, która rekrutuje ich do World Warrior Tournament. Brzmi klasycznie, ale twórcy dorzucają twist: turniej skrywa mroczny spisek, a bohaterowie będą musieli zmierzyć się nie tylko ze sobą nawzajem, ale też z własnymi demonami.
Co to oznacza dla fanów?
Nie ma co ukrywać – Street Fighter to marka, która od dekad wyznaczała standardy bijatyk. Sam pamiętam, jak spędzało się godziny, ucząc się komend do specjalnych ciosów. Jeśli Sakurai odda ten klimat na dużym ekranie, to nie tylko fani gier będą zadowoleni, ale też każdy, kto wychował się w latach 90.
IMAX jako format daje też spore nadzieje. Wyobrażam sobie, jak sala kinowa zatrzęsie się, gdy Ryu odpali pełnego Shinku Hadoukena. Do tego australijskie plany zdjęciowe mogą dodać filmowi wizualnego rozmachu, którego brakowało starszym adaptacjom.
A obsada?
Na ten moment pełna lista aktorów została już ujawniona, choć jeszcze nie ma szczegółowych informacji o tym, kto wcieli się w najważniejsze role. Jedno jest pewne – twórcy muszą znaleźć złoty środek pomiędzy fanserwisem a świeżym podejściem. Fani oczekują, że ikony takie jak Guile, Blanka czy M. Bison nie zostaną potraktowane po macoszemu.
Podsumowanie
Premiera dopiero za dwa lata, ale hype już teraz rośnie. Street Fighter w kinach IMAX w 2026 roku może być tym, czym dla Marvela był pierwszy „Avengers” – jeśli oczywiście twórcy nie pogubią się w nadmiarze postaci i efektów.
Dla mnie to przede wszystkim ciekawy test: czy filmy na podstawie bijatyk mają jeszcze sens w świecie, gdzie dominują komiksy i superbohaterowie? Odpowiedź poznamy jesienią 2026 roku, a póki co – można tylko trenować własne combo i czekać na pierwszy zwiastun.