Przez lata donejty, czyli dobrowolne wpłaty od widzów dla streamerów i youtuberów – funkcjonowały w szarej strefie podatkowej. Urzędy skarbowe często przymykały oko, traktując je jak darowizny od osób niespokrewnionych, które do kwoty 5733 zł w ciągu pięciu lat były zwolnione z podatku. Teraz sytuacja diametralnie się zmienia – fiskus jasno stwierdza: anonimowych wpłat nie można uznać za darowizny.
Nowa interpretacja skarbówki
Choć przepisy nie uległy zmianie, od 2024 roku urzędy zaczęły wydawać negatywne interpretacje podatkowe w sprawie donejtów. Kluczowe jest jedno: jeśli nie można jednoznacznie ustalić tożsamości darczyńcy (imię, nazwisko, pełne dane), wpłata nie spełnia definicji darowizny w rozumieniu art. 888 Kodeksu cywilnego. A skoro nie jest darowizną – należy ją traktować jak przychód, który trzeba rozliczyć w ramach podatku dochodowego.
Oznacza to, że każdy streamer otrzymujący anonimowe wpłaty – czy to przez PayPala, czy zintegrowane systemy donejtów – musi się z nimi rozliczyć jak z normalnym dochodem.
Problem szerszy niż się wydaje
Sprawa nie kończy się tylko na PIT. Jeżeli widzowie w zamian za wpłatę otrzymują jakąś usługę, np. wyświetlenie wiadomości na ekranie, dostęp do dodatkowych materiałów czy inne bonusy – to wpłata nie jest już „gestem sympatii”, lecz zapłatą za usługę. A w takim przypadku w grę wchodzi także VAT.
Znani streamerzy, jak np. Nitro, zwracają uwagę, że firmy obsługujące donejty znalazły się w trudnej sytuacji prawnej. Skoro nie mają licencji na działalność finansową, to nie mogą działać jako pośrednicy. Formalnie więc pieniądze od widza są kupnem usługi od samego twórcy, a to rodzi kolejne obowiązki podatkowe.
Groźba regresu VAT-u
Tu pojawia się największe zagrożenie. Nitro podkreśla, że fiskus może zażądać rozliczenia VAT-u nawet z ostatnich pięciu lat. W praktyce oznacza to, że streamer, który nie odprowadzał podatku, może dostać do zapłaty nie tylko 23% VAT-u, ale także dodatkowe 75% sankcji, plus odsetki i podatek dochodowy.
W najczarniejszym scenariuszu streamerzy, którzy przez lata otrzymywali duże donejty, mogą znaleźć się w dramatycznej sytuacji finansowej. Wystarczy prosty rachunek: ktoś, kto regularnie dostawał po 50 tys. zł miesięcznie przez 5 lat, uzbierał ponad 3 mln zł. Do tego trzeba doliczyć VAT, sankcje, odsetki i podatek dochodowy – mówimy tu o zobowiązaniach liczonych w milionach.
Czy to koniec dla małych twórców?
Na rynku działają wprawdzie firmy, które są formalnie pośrednikami finansowymi (jak np. PayMedia), i korzystanie z nich może stanowić dla twórców bezpieczniejszą drogę. Jednak jeśli fiskus będzie chciał sięgnąć po pieniądze wstecz, wielu streamerów i youtuberów może znaleźć się pod ścianą.
Ostatecznie to, co do niedawna było traktowane jako „symboliczne wsparcie od fanów”, dziś urasta do rangi realnego problemu podatkowego. Dla niektórych może to być zwykła formalność, ale dla tych, którzy przez lata bazowali na anonimowych donejtach, zaczyna się czas nerwowych kalkulacji.