Bijatyki od zawsze były jednym z filarów esportu. Oczywiście, dziś na szczycie oglądalności królują League of Legends czy Call of Duty, ale to właśnie fighting games – Tekken, Street Fighter czy Mortal Kombat – tworzyły podwaliny pod scenę turniejową. Problem? Lag. W czasach, gdy granie online dopiero raczkowało, jeden gorszy ping potrafił zabić całe widowisko.
Dziś mamy szybki internet, światłowody i serwery lepszej jakości, ale prawdziwą rewolucją okazał się rollback netcode. To system, który „przewiduje” ruchy gracza i wypełnia brakujące klatki animacji tak, by mecz wyglądał, jakby był rozgrywany lokalnie.
Dzięki temu bijatyki online w końcu zaczęły przypominać to, co znamy z offline’owych eventów. I co ważne – ten wynalazek odmienia nie tylko same gry, ale też cały rynek esportowych turniejów.
1. Niższe koszty, większa dostępność
Jeszcze kilka lat temu organizatorzy musieli ściągać graczy z całego świata, zapewniać im hotel, loty i ogromną halę. Dziś? W wielu przypadkach wystarczy stabilne łącze i rollback. Turniej można rozegrać online, a zaoszczędzony budżet przeznaczyć na nagrody czy promocję.
Idealnym przykładem jest czas pandemii w 2020 roku. Kiedy offline przestało istnieć, to właśnie rollback uratował scenę bijatyk. Bandai Namco czy Capcom zorganizowały całą serię eventów online, które przyciągnęły tysiące widzów. To pokazało, że esport nie musi być uzależniony od jednego miejsca – może być naprawdę globalny.
2. Równe szanse dla graczy
Wszyscy znamy ten scenariusz: świetny zawodnik, ale kiepskie łącze i nagle staje się outsiderem. W bijatykach każdy lag, każda zgubiona klatka może oznaczać przegraną rundę. Rollback w dużej mierze ten problem eliminuje – pozwala graczom rywalizować na bazie umiejętności, a nie jakości internetu.
Efekt? Do turniejów mogą dołączać talenty z regionów, które wcześniej były odcięte. Zawodnicy z Ameryki Południowej czy Azji Południowo-Wschodniej coraz częściej przebijają się na międzynarodową scenę, bo rollback wyrównuje ich szanse. To poszerza pulę graczy i dodaje świeżej krwi do esportowych narracji.
3. Koniec z barierą regionów
Dawniej trzeba było wybierać: „chcesz grać globalnie, czy lokalnie?”. Wiadomo, że wybór padał na region, bo inaczej mecz zamieniał się w slajd show. Rollback praktycznie przełamał ten mur – dziś gracz z Londynu może mierzyć się z kimś z Tokio bez większych problemów.
Dla organizatorów to złoto. Mogą zestawiać ze sobą zawodników z różnych zakątków świata i wciąż utrzymać niski poziom opóźnień. To otwiera drogę dla nowych rywalizacji, historii i stylów gry, które wcześniej nie miały okazji się zderzyć.
Rollback to już standard
Warto zauważyć, że rollback nie jest już dodatkiem, tylko oczekiwanym standardem. Gdy ogłoszono, że Street Fighter 6 czy Tekken 8 będą miały rollback, gracze odetchnęli z ulgą. Ale gdy jakaś gra tego nie oferuje – od razu pojawia się fala krytyki.
Nawet starsze tytuły dostają drugie życie. Sega dodała rollback do Virtua Fighter 5, a społeczność stworzyła własne rozwiązanie dla Super Smash Bros. Melee. To tylko pokazuje, jak ważne stało się to narzędzie.
Podsumowując: rollback netcode nie jest sexy funkcją, którą widać na pierwszy rzut oka. To technologia, która działa w tle, ale dzięki niej esportowe bijatyki mogą się rozwijać globalnie, taniej i sprawiedliwiej niż kiedykolwiek wcześniej. A skoro nawet nadchodzące gry, jak 2XKO od Riot Games, stawiają na rollback już w fazie beta-testów, można śmiało powiedzieć jedno: bez tego systemu scena fighting games w 2025 roku po prostu nie istnieje.