Bance, jeden z najbardziej rozpoznawalnych graczy w historii europejskiego Call of Duty, zakończył swoją profesjonalną karierę. Ogłosił to na swoich socialach po odpadnięciu z Esports World Cup w Rijadzie. Chwilę później posypały się komentarze – koledzy z drużyn, rywale, fani – wszyscy dziękowali mu za lata gry i emocji.

Od Advanced Warfare do Challengersów

Bance zaczynał grać zawodowo jeszcze w czasach Call of Duty: Advanced Warfare, czyli w 2014 roku. Trochę się od tamtego czasu zmieniło – i w grze, i na scenie. Grał wtedy dla Team Infused i Exertus, ale prawdziwe wejście smoka zaliczył, kiedy w grudniu 2015 trafił do Splyce.

W sezonie Black Ops 3 pokazał, że potrafi nie tylko grać, ale i wygrywać. Świetnie ogarniał Specialisty, miał świetne wyczucie sytuacji, często robił różnicę w kluczowych momentach. Aż w końcu doszło do historycznego meczu – Splyce jako pierwsza europejska drużyna od 2011 roku zagrała w finale Mistrzostw Świata. Skończyło się na drugim miejscu, ale to i tak był ogromny sukces.

Toronto Ultra i czasy franczyz

Kiedy scena Call of Duty przeszła na model franczyzowy, Bance był jednym z pierwszych, którzy wskoczyli do nowego rozdania – dołączył do Toronto Ultra. I znów – nie zawiódł. W 2021 razem z drużyną wygrał Stage 2 Major, co do dziś jest jednym z ważniejszych momentów w historii europejskiego CoD-a. Niewielu graczy z Europy może się pochwalić takim osiągnięciem.

Później przyszła zmiana. Przeniósł się do Minnesota Rokkr, ale w 2023 zakończył przygodę z CDL. Mimo to nie odpuścił, grał dalej, tym razem w Challengersach, m.in. dla Team WaR, Noctem i ostatnio Team Orchid. Z tą ostatnią ekipą zaliczył TOP 16 w Rijadzie i czwarte miejsce w Challengers Finals, zgarniając 12 tysięcy dolarów.

Zostawia po sobie pewne dziedzictwo…

Jeśli ktoś śledził scenę CoD-a w Europie przez ostatnie 10 lat, to Bance był zawsze gdzieś tam widoczny. Zawsze gdzieś wysoko w drabinkach, zawsze z szansą na dobry wynik. Nie każdy sezon był wybitny, ale przez tyle lat utrzymywał się na poziomie, o którym większość może tylko pomarzyć.

Jego odejście to nie tylko „kolejny gracz kończy karierę”. To koniec pewnego pokolenia – graczy, którzy zaczynali, gdy scena była zupełnie inna, którzy przeszli przez każdą większą zmianę i wciąż potrafili wygrywać. Dla młodych zawodników to też sygnał – robi się miejsce na nowe nazwiska. Ale żeby dojść tam, gdzie był Bance, trzeba będzie się naprawdę postarać.

Na pewno jeszcze usłyszymy o nim – może jako trener, może jako komentator, może jeszcze w jakiejś innej roli. Ale jako zawodnik – Bance schodzi ze sceny jako jeden z najlepszych, jakich miała Europa. I chwała mu za to.