Esports World Cup 2025 dopiero co ruszył, a już jest o nim głośno z powodów, które z samymi rozgrywkami mają niewiele wspólnego. Turniej, który miał być świętem gamingu na najwyższym poziomie, znów uwikłał esport w dyskusję o moralności, polityce i pieniądzach.
Wszystko dlatego, że wydarzenie jest w całości finansowane przez Public Investment Fund Arabii Saudyjskiej. Ten fakt dla wielu osób z branży jest oczywistym przykładem tzw. sportswashingu, czyli wykorzystywania sportu do ocieplania wizerunku państwa.
Arabia Saudyjska od lat znajduje się pod ostrzałem organizacji praw człowieka. Wciąż wykonuje egzekucje (ponad 190 w 2022 roku, w tym 81 w jeden dzień), karze śmiercią osoby LGBTQ+, a kobiety nadal muszą uzyskiwać zgodę męskiego opiekuna, by móc podróżować, podjąć pracę czy nawet poddać się niektórym zabiegom medycznym.
Do tego dochodzi jeszcze cień sprawy z 2018 roku, kiedy książę Mohammed bin Salman został uznany przez CIA za odpowiedzialnego za zabójstwo dziennikarza Jamala Khashoggiego. To są fakty, które trudno pominąć, zwłaszcza kiedy mówimy o imprezie finansowanej z państwowych pieniędzy.
Streamerzy na rozdrożu
Największe emocje budzą jednak decyzje znanych streamerów. IWDominate wprost powiedział, że odrzucił propozycję współpracy przy EWC – mimo że zaoferowano mu pieniądze, które nazwał „niewyobrażalne” (ponad trzykrotność jego miesięcznych dochodów za zaledwie 5 dni pracy).
– Nie czułbym się z tym dobrze – napisał Rivera na Twitterze. – Wiem, że nie każdy ma komfort finansowy, by odrzucić taką ofertę, ale ja wolę odpuścić i wrócić do streamów, gdy ruszy LPL.
Z kolei Caedrel, jeden z najpopularniejszych streamerów League of Legends, zdecydował się przyjąć ofertę. Na jego Discordzie i w komentarzach trwa gorąca dyskusja – część fanów rozumie decyzję, inni zarzucają mu, że deklarowana przez niego „apolityczność” jest iluzją. Jak podkreślają krytycy, ignorowanie politycznego kontekstu wydarzenia to też forma stanowiska.
Riot znów pod ostrzałem
Nie tylko streamerzy mierzą się z pytaniami o moralność. Riot Games, twórcy League of Legends, od dwóch lat robią w kalendarzu rozgrywek miejsce na EWC, umożliwiając najlepszym drużynom udział w turnieju. Co więcej, tegoroczny Mid-Season Invitational był sponsorowany przez Esports World Cup, co dla wielu było jasnym sygnałem, że Riot nie ma problemu z saudyjskim kapitałem.
Warto przypomnieć, że w 2020 roku Riot miał już podobną wpadkę – wtedy to europejskie rozgrywki LEC próbowały podpisać umowę sponsorską z Neom, futurystycznym miastem budowanym w Arabii. Protest komentatorów i społeczności sprawił, że firma wycofała się z kontraktu. Teraz jednak podobnej reakcji nie widać.
Saudyjskie ambicje w esporcie
Nie ma co ukrywać – Arabia Saudyjska bardzo mocno wchodzi w świat esportu. Oprócz EWC, kraj inwestuje w drużyny grające pod szyldem Team Falcons, obecne w wielu tytułach. Dla sceptyków to kolejny krok w strategii poprawiania wizerunku na Zachodzie, dla innych – po prostu znak, że esport staje się dużym biznesem na skalę globalną.