Były szef PlayStation Studios nie ma złudzeń – modele subskrypcyjne w gamingu to potencjalna bomba zegarowa dla całej branży. Shuhei Yoshida, legenda Sony, która przez ponad trzy dekady kształtowała oblicze PlayStation, otwarcie krytykuje kierunek, w którym zmierza przemysł gier.

Po 31 latach pracy w Sony, Yoshida przeszedł na emeryturę, ale nie milczy. W najnowszych wywiadach bezpośrednio atakuje popularne usługi jak Xbox Game Pass, PlayStation Plus czy EA Play. Jego zdaniem to nie przyszłość, którą powinniśmy chcieć.

Dlaczego subskrypcje to zagrożenie?

Yoshida mówi ostro – jeśli wszystko przejdzie na model abonamentowy, to właściciele platform będą dyktować, jakie gry powstają. To oznacza koniec z eksperymentowaniem, z odważnymi projektami indie, z tym wszystkim, co czyni gaming różnorodnym i fascynującym.

„Jeśli ludzie będą mogli grać tylko przez subskrypcje, to naprawdę niebezpieczne. Wtedy to właściciele usług będą decydować, jakie gry można tworzyć” – mówi wprost były boss PlayStation Studios.

I ma rację. Wystarczy spojrzeć na Netflix – ile tam znajdziemy prawdziwie przełomowych, ryzykownych produkcji? Większość to bezpieczne, schematyczne filmy czy seriale, które mają przede wszystkim zatrzymać widza przy ekranie jak najdłużej.

PlayStation Plus vs Xbox Game Pass – różnica, która ma znaczenie

Yoshida nie krytykuje ślepo wszystkich modeli. Docenia podejście Sony, gdzie nowe gry first-party najpierw trafiają do sprzedaży, a dopiero później do PlayStation Plus. To pozwala deweloperom zarobić na premierowych tytułach, co jest kluczowe dla finansowania kolejnych projektów.

Xbox Game Pass działa inaczej – nowe produkcje Microsoftu trafiają tam od razu. To może wydawać się korzystne dla graczy, ale długoterminowo może prowadzić do sytuacji, gdzie gry są projektowane z myślą o jak najdłuższym zatrzymaniu gracza w usłudze, a nie o dostarczeniu najlepszego możliwego doświadczenia.

Co czeka nas w przyszłości?

yoshida

Yoshida maluje pesymistyczny obraz: za kilka lat mało kto będzie chciał płacić pełną cenę za nowe gry. Wszyscy będą czekać, aż tytuł trafi do subskrypcji. To może doprowadzić do sytuacji, gdzie tylko najwięksi gracze będą mogli sobie pozwolić na ryzykowne projekty.

Małe studia, które często tworzą najbardziej innowacyjne gry, mogą zostać zepchnięte na margines. Jeśli ich jedyną szansą na dotarcie do graczy będzie umieszczenie gry w usłudze subskrypcyjnej za niewielkie wynagrodzenie, wielu po prostu nie przetrwa.

Czy Yoshida ma rację?

Historia pokazuje, że drastyczne zmiany w modelach dystrybucji zawsze niosą ze sobą ryzyko. Gdy Netflix zrewolucjonizował telewizję, zyskaliśmy wygodę, ale straciliśmy różnorodność – dziś większość platform produkuje podobny content.

W gamingu stawka jest jeszcze wyższa. Gry to nie tylko rozrywka, to forma sztuki, która wymaga eksperymentowania i podejmowania ryzyka. Jeśli wszystko będzie podporządkowane algorytmom engagement i metrykach retencji, możemy stracić to, co czyni gaming wyjątkowym.

Yoshida, z jego doświadczeniem i perspektywą, ostrzega nas przed scenariuszem, w którym gaming stanie się tak samo homogeniczny jak współczesne streaming. Czy jego obawy się sprawdzą? Czas pokaże, ale warto już teraz zastanowić się nad tym, jaki gaming chcemy mieć za dziesięć lat.