Marvel Rivals rozkręciło się na dobre — ponad 20 milionów graczy, mocno zarysowana scena rywalizacji, rankedy, turnieje i cały klimat, który aż się prosi o esportową przyszłość. NetEase celuje wysoko: połączenie casualowej zabawy z prawdziwie kompetetywnym graniem to marzenie niejednego developera.
Mapy w rotacji sezonu 2.0, zmodyfikowany system rankingowy oparty na wynikach — wszystko wygląda nieźle na papierze. Tylko że jest jeden problem. Taki, który potrafi rozwalić każdą fajną grę od środka: balans w lobby rankingowym, zwłaszcza przy disconnectach, leży i kwiczy.
5v6 w rankedzie? Serio?
Chcesz się spocić w rankedzie, ale kolega z drużyny nagle wywala z gry? Sorry, nie ma zmiłuj. Grasz 5 na 6 do końca meczu. W przeciwieństwie do trybu Quick Play, gdzie może wskoczyć ktoś nowy, tutaj lobby się zamyka na kłódkę. Zero szans na wyrównanie drużyn. Co gorsza, system pozwala wrócić do meczu tylko przez krótki moment — zbyt krótki, jeśli twoje Wi-Fi zdecyduje się zatańczyć oberka.
Efekt? Przegrywasz mecz nie dlatego, że byłeś gorszy, ale dlatego, że ktoś z teamu poleciał do pulpitu. Tracisz rank, frustracja rośnie, toksyczność również. A przecież miało być lepiej — NetEase chwaliło się nowym rankingiem zależnym od indywidualnych osiągów. No i co z tego, skoro matchmaking dalej potrafi cię ukarać za cudzy disconnect?
Inni to ogarnęli. Marvel Rivals jeszcze nie.
Weźmy takiego Overwatcha 2. Tam przynajmniej system wie, że jak ktoś zniknie, to trzeba zadziałać: są mniejsze kary, są przerwy na reconnect, czasem nawet mecz się anuluje. Da się? Da. A Marvel Rivals? Nic. Lecisz 5v6 jak dzikus w środku burzy.
NetEase musi się ogarnąć. Prosty pomysł: mechanizm łagodzenia porażek — jeśli ktoś ci się rozłączył, nie powinieneś tracić tylu punktów, jakbyście przegrali normalnie. Albo bot na chwilę wskakujący na miejsce rozłączonego gracza, by chociaż coś tam pomógł. Jasne, bot to nie człowiek, ale 6 na 6 to lepsze niż 5 na 6.
Do tego: wydłużcie ten pieprzony czas na reconnect. Nie każdy ma NASA w domu. I dodajcie automatyczne anulowanie meczu, jeśli ktoś znika po starcie. W CS-ie też tak było — jak gracz wypadał w pierwszych minutach, mecz był unieważniony. Prosto i uczciwie.
Karać, ale mądrze
Nie chodzi o to, żeby nie karać rage quitterów. Ale trzeba rozróżniać rage quit od crasha. To nie jest to samo. NetEase powinno korzystać z danych o awariach gry, żeby wiedzieć, czy ktoś specjalnie wychodzi, czy po prostu miał pecha. I karać tylko tych pierwszych – np. opóźnionym matchmakingiem albo czasowym banem. Takie rzeczy działają, serio.
Podsumowując: potencjał jest, ale trzeba go nie spieprzyć
Marvel Rivals naprawdę może stać się esportowym hitem. Postacie mają głębię (Hawkeye i Hela to złoto), gra jest dynamiczna, a community już się buduje. Ale jeśli NetEase nie załata tej kluczowej dziury w systemie rankedowym, to cała scena może się po prostu rozpaść. Ludzie nie będą tracić czasu na grę, która nie nagradza uczciwej rywalizacji.
Więc do roboty, NetEase. Macie świetny produkt — teraz czas zadbać o to, by nie był jedynie kolejnym rozczarowaniem.