Świat gamingu i świat miliarderów znowu się spotykają, tym razem w dość komicznej odsłonie. Kiedy wydawało się, że saga o „niby-graczu” Elonie Musku dobiega końca, pojawiają się nowe, pikantne szczegóły od osoby, która zna go lepiej niż większość – jego własnej córki.

Vivian Wilson, córka właściciela Tesli i platformy X, postanowiła podzielić się z internetem czymś, co fanów Overwatch z pewnością rozbawi do łez. Podczas rozmowy na streamie z Hasanem Pikerem 29 marca, oprócz poważniejszych tematów, Wilson rzuciła prawdziwą bombę.

„Mogę ujawnić coś, co uważam za cholernie zabawne”, wyznała Wilson. „Kiedy miałam około 12 lat, on był w brązowej lidze w Overwatch, a ja i mój brat bliźniak nie. Ciągle próbował namówić nas do grania z nim w rankingach. Jestem w 90% pewna, że robił to tylko dlatego, że mogliśmy go wyciągnąć na wyższy poziom. Byłam dwunastolatką grającą głównie Hanzo, ledwo na poziomie Silver. On był brązowym main Torbjörnem. Był po prostu beznadziejny. Koszmarnie zły.”

Dla tych, którzy nie wiedzą – brązowa liga w Overwatch to praktycznie dno rankingów. A Torbjörn? To bohater, który stawia wieżyczki i nie wymaga aż tak skomplikowanych umiejętności. Mimo to Musk nie potrafił się wybić z najniższych rang bez pomocy swoich nastoletnich dzieci!

Miliarder z kompleksem gamingowym

Ta historia dokłada kolejny element do narastających wątpliwości co do gamingowych umiejętności Muska. Od lat właściciel SpaceX kreuje się na pro-gracza w takich tytułach jak Path of Exile 2 czy Diablo IV. Najwyraźniej próbuje w ten sposób zdobyć szacunek wśród nerdowskiej społeczności, która ochoczo karmi jego ego w social mediach.

Z biegiem czasu coraz więcej osób zaczęło podważać te twierdzenia – i nic dziwnego. Człowiek zarządzający kilkoma potężnymi firmami raczej nie ma czasu na wbijanie setek godzin w grindowanie. Teraz mamy kolejny dowód, że Musk najprawdopodobniej mocno koloryzuje swoje gamingowe dokonania.

Potrzeba bycia „cool”

Szczerze? To, że Musk nie jest mistrzem gier wideo, nikogo specjalnie nie obchodzi. Zabawne jest raczej to, jak desperacko próbuje przekonać wszystkich, że nim jest. Jako osoba siedząca w esporcie od lat widziałem wielu graczy – od totalnych amatorów po profesjonalistów. I wiem jedno – prawdziwi mistrzowie rzadko muszą się przechwalać.

Vivian Wilson podsumowała to świetnie: „To takie żenujące. Po co w ogóle udawać? Nie ma nic złego w tym, że nie jest się graczem.”

Cała ta sytuacja pokazuje ciekawą psychikę człowieka, który osiągnął prawie wszystko w świecie biznesu i technologii, ale wciąż ma potrzebę udowadniania swojej wartości w kompletnie niezwiązanych dziedzinach. Może zamiast udawać pro-gracza, Musk powinien po prostu cieszyć się grami jak zwykły śmiertelnik – nawet jeśli oznacza to utknięcie w brązie jako Torbjörn main.