Riot Games ostatnio zaskoczył nas nowym agentem Waylay, ale nie zaskoczył odpowiedzią na pytanie, które nurtuje wielu graczy – czy wprowadzą system banowania agentów?
Szef działu agentów nie zamyka drzwi przed takim rozwiązaniem, ale na razie nie mamy co na nie liczyć. Sprawdźmy, co dokładnie powiedział i dlaczego powinniśmy (albo nie powinniśmy) się z tego cieszyć.
„Na razie wszystko pod kontrolą” – czyli Riot nie widzi problemu
Podczas niedawnej konferencji prasowej John Goscicki, szef działu agentów w Riot Games, został zapytany wprost o możliwość wprowadzenia systemu banowania postaci. Jego odpowiedź? Krótko mówiąc – „nie teraz”.
„Czujemy, że obecnie jesteśmy w całkiem dobrej sytuacji i nie musimy się martwić o ogólną pulę agentów” – stwierdził Goscicki w rozmowie z Esports Insider.
Chociaż Riot regularnie dodaje nowych agentów i mapy, co faktycznie utrudnia grę początkującym (i nie tylko im), firma uważa, że wszystko jest pod kontrolą. Kurde, jakby nie patrzeć na to, że Tejo dominuje w mecie tak mocno, że aż boli…
Czy nowi agenci to faktycznie problem?
Muszę przyznać, że sam czasem czuję się przytłoczony ilością kombinacji umiejętności, jakie mogę spotkać w grze. Każdy doświadczony gracz wie, jak frustrujące potrafi być trafienie na dobrego Tejo lub Raze, którzy dosłownie robią z twoim zespołem, co chcą.
Z drugiej strony, Goscicki wskazał na dwie strategie, które Riot stosuje, aby utrzymać balans:
- Rzadsze wydawanie nowych agentów: w porównaniu do innych gier opartych na postaciach, VALORANT wprowadza nowych bohaterów stosunkowo rzadko.
- Inspirowanie się istniejącymi umiejętnościami: nowa agentka Waylay jest tego świetnym przykładem. Jej dash przypomina umiejętność Jett, a część mechanik nawiązuje do Raze.
To podejście faktycznie pomaga utrzymać względną równowagę, ale czy wystarczy na dłuższą metę?
Przyszłość – system banów jednak możliwy?
Ciekawe jest to, że Goscicki nie odrzucił całkowicie pomysłu wprowadzenia systemu banowania agentów. Wspomniał, że wraz z rozrastaniem się listy postaci, Riot może w końcu być zmuszony „pociągnąć za inną dźwignię” – co można interpretować jako otwarcie drzwi dla systemu banów w przyszłości.
Osobiście uważam, że banowanie agentów mogłoby znacząco odświeżyć scenę esportową VALORANTA. Wyobraźcie sobie profesjonalne mecze, gdzie zespoły muszą wyjść poza swoje comfort zone, bo ich ulubione postacie zostały zbanowane! Koniec z „one-trick” graczami, więcej strategicznej głębi i różnorodności.
Co to oznacza dla przeciętnego gracza?
Dla większości z nas, zwykłych śmiertelników grających w VALORANTA po pracy czy szkole, brak systemu banów oznacza, że nadal musimy znosić mecze przeciwko irytującym składom i agentom, którzy aktualnie dominują metę.
Z drugiej strony, może to dobry moment, żeby nauczyć się grać przeciwko tym postaciom, zamiast marzyć o możliwości ich zbanowania? W końcu, jak mawiają profesjonaliści – jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich. Może czas wypróbować tego Tejo, zanim zostanie znerfowany?