Esport stara się być przestrzenią dla wszystkich, ale jak to w życiu bywa – nie brakuje kontrowersji. Niedawna afera w Call of Duty wywołała burzę wokół tego, kto ma prawo do udziału w turniejach dla czarnoskórych kobiet. O co poszło?

Becky Joo kontra turniej dla czarnych kobiet

Brytyjska streamerka Becky Joo (ponad 62 tys. obserwujących na Twitchu) została odrzucona z turnieju Black Women in Call of Duty. Powód? Organizatorzy uznali, że „wygląda na białą” i nie spełnia kryteriów uczestnictwa. Problem w tym, że Becky jest osobą mieszanego pochodzenia – jej ojciec rzekomo pochodzi z Karaibów, a matka jest biała.

Oburzona streamerka podzieliła się sprawą na X. Napisała, że musiała udowadniać swoją „czarność”, wysyłając zdjęcia rodziny i metrykę urodzenia. To jednak nie wystarczyło.

Kto decyduje, kto jest „wystarczająco czarny”?

Organizatorka turnieju, Tommii Michelle, argumentowała, że Becky korzysta z „białego wyglądu” i nie mierzy się z takim samym rasizmem jak inne uczestniczki. W prywatnej wiadomości napisała: „To nie jest sprawiedliwe, ale świat sprzyja ludziom wyglądającym jak ona, a nie jak ja”.

To stawia pytanie: czy ocenianie, kto „wygląda” wystarczająco czarno, nie jest po prostu inną formą dyskryminacji? Z jednej strony, turniej miał być przestrzenią dla czarnoskórych kobiet, które na co dzień spotykają się z rasizmem. Z drugiej – Becky nie może zmienić tego, jak wygląda.

Problem większy niż jeden turniej

Nie jest to pierwszy raz, gdy esport zmaga się z problemami tożsamości. Były już kontrowersje wokół turniejów dla kobiet transpłciowych czy wydarzeń regionalnych. Wciąż nie ma jasnych zasad – czy liczy się dokument, doświadczenie, czy wygląd? Powinno to zostać dokładnie wyjaśnione, ponieważ w przyszłości możemy się spodziewać kolejnych dram i kontrowersji.