No i stało się. Fnatic, kiedyś jedna z najpotężniejszych drużyn na scenie Counter-Strike’a, odpadła z Perfect World Shanghai Major z zerowym dorobkiem punktowym. Zero wygranych, trzy porażki.

Aż trudno uwierzyć, że mówimy o tej samej ekipie, która jeszcze kilka lat temu rządziła i dzieliła w CS-ie. Teraz? Zostali sprowadzeni do roli tła dla młodszych i głodnych sukcesów ekip.

Pierwszy cios od Wildcard Gaming

Zaczęło się od porażki z Wildcard Gaming. Niby mecz na styku, bo 11-13, ale wiadomo – prawie robi wielką różnicę. Mimo że chłopaki walczyli, to jednak brakowało tego czegoś, co kiedyś czyniło ich niepokonanymi. Może pewności siebie, może zgrania? Kto wie.

Klęska z Cloud9

Drugi mecz to już była totalna deklasacja. Cloud9 pojechało z Fnatic jak z amatorami. Wynik 5-13 mówi sam za siebie. Jak to możliwe, że drużyna z takim doświadczeniem wyglądała na serwerze jak banda nowicjuszy? Ciężko powiedzieć, ale jedno jest pewne – po tym meczu nadzieje na jakikolwiek sukces były już tylko mrzonką.

Ostatnia nadzieja i bolesny upadek

Przyszedł czas na mecz z Rare Atom. Tutaj, na mapie Ancient, Fnatic jeszcze błysnęło. Wrócili z dalekiej podróży i nawet wygrali swoją jedyną mapę na turnieju. Był to jednak tylko krótki przebłysk. Rare Atom szybko sprowadziło ich na ziemię, najpierw wyrównując na Inferno, a potem kompletnie dominując na Vertigo, wygrywając 13-4.

KRIMZ i jego historyczny upadek

Najbardziej bolesne w tym wszystkim jest to, co spotkało Freddy’ego „KRIMZ” Johanssona. Ten gość to legenda Counter-Strike’a. Był na 17 Majorach i nigdy nie zdarzyło mu się nie wygrać ani jednego meczu… aż do teraz. To pokazuje, jak bardzo sytuacja w Fnatic wymknęła się spod kontroli.

Po tym blamażu jedno jest pewne – Fnatic potrzebuje zmian i to poważnych. Może czas na nowe twarze? Może powinni przemyśleć całą strategię od podstaw? Tak czy inaczej, nie ma co się łudzić, że to się samo naprawi. Jeśli chcą wrócić do czołówki, muszą działać i to szybko.