Ubisoft kiedyś uchodziło za jedną z najpotężniejszych firm w branży gier wideo, dostarczając graczom takie hity jak Assassin's Creed, Far Cry czy Watch Dogs. Ich gry wyznaczały trendy i definiowały gatunki, a ogromne światy pełne zadań wciągały na długie godziny. Jednak dzisiaj, Ubisoft bardziej przypomina cień dawnego giganta. Co poszło nie tak?

Zmęczenie formułą

Jednym z największych problemów Ubisoftu jest brak innowacji. Pamiętam czasy, gdy pierwsze odsłony Assassin's Creed zachwycały świeżością, a Far Cry 3 wprowadzał na nowo definicję otwartego świata. Teraz jednak mamy do czynienia z ciągłym kopiowaniem tej samej formuły. Otwarty świat? Jasne, ale zamiast eksploracji czujesz, że tylko odhaczasz kolejne checklisty. Wieże do wspinania, monotonny grind i zadania poboczne, które w zasadzie nie różnią się niczym między grami – to wszystko w pewnym momencie staje się po prostu nudne.

Nie chodzi nawet o to, że formuła jest zła, bo przecież działała. Problem w tym, że Ubisoft zbyt długo bazował na tym samym schemacie i nie miał odwagi, żeby spróbować czegoś nowego.

Nowe IP? Brak.

Kiedyś Ubisoft kreował nowe marki, które odnosiły sukcesy. Pamiętacie czasy, gdy pojawiły się Rayman, Splinter Cell czy nawet The Division? To były świeże i oryginalne pomysły. Teraz firma bardziej skupia się na eksploatowaniu swoich największych hitów. Assassin's Creed stał się prawdziwą dojną krową, co widać po regularnych premierach kolejnych odsłon, które niewiele różnią się od siebie. A kiedy już próbują czegoś nowego, jak w przypadku Hyperscape – ich próby w gatunku battle royale – okazuje się, że to fiasko.

fot. Ubisoft

Assassin's Creed Mirage – Ubisoftowa dojna krowa 😀

Ubisoft woli grać bezpiecznie, co powoduje, że rynek ich wyprzedza. Konkurencja, jak Sony czy FromSoftware, stawia na fabułę i głębię, a mniejsze studia indie potrafią dostarczyć unikalne doświadczenia. W tym czasie Ubisoft trzyma się starego modelu.

Chaos wewnętrzny

Ubisoft nie ma też łatwego życia wewnątrz firmy. Skandale związane z oskarżeniami o molestowanie seksualne i toksyczną atmosferę pracy mocno uderzyły w ich wizerunek. W 2020 roku doszło do poważnych zmian w zarządzie, ale to już było za późno. Problemy kadrowe, zwolnienia i utrata talentów odbiły się na jakości gier. Nawet Yves Guillemot, prezes Ubisoftu, musiał zmierzyć się z falą krytyki za opieszałość i brak reakcji na te problemy.

Atmosfera wewnętrzna przekłada się na morale zespołów deweloperskich, co nie pozostaje bez wpływu na produkcję gier. Ghost Recon: Breakpoint to świetny przykład gry, która była totalnym rozczarowaniem z powodu niedopracowania i masy błędów. Podobny los spotkał Skull & Bones, które od lat jest w deweloperskim piekle.

Ubisoft na giełdzie: drastyczny spadek akcji

Kurs akcji od początku. Szoruje po dnie…

Niepowodzenie Star Wars Outlaws i przesunięcie premiery Assassin's Creed Shadows mocno uderzyło w akcje Ubisoftu, które spadły do poziomu 9-10 euro za sztukę – wartość, którą firma notowała ostatnio w 2013 roku. W 2018 roku akcje były warte ponad 100 euro. Spadek ten jest wynikiem nieudanej strategii i złych decyzji, które ignorowały oczekiwania graczy, pogrążając firmę w finansowych i reputacyjnych problemach.

Przyszłość Ubisoftu

Czy Ubisoft ma jeszcze szansę na odbudowę? Owszem, ale będzie to wymagało ogromnych zmian. Firma musi wrócić do swoich korzeni, stawiając na innowacje, nowe marki i jakość, zamiast na szybkie zyski z mikropłatności. Potrzebna jest też zmiana w podejściu do zarządzania – nie tylko wewnątrz firmy, ale także w relacjach z graczami. Ubisoft musi zrozumieć, że gracze chcą jakości, a nie ilości.

Osobiście wciąż trzymam kciuki, bo mimo wszystko Ubisoft ma potencjał, żeby się odbić. Mają świetne franczyzy i utalentowanych deweloperów. Ale czas pokaże, czy firma będzie w stanie wyjść z dołka, który sama sobie wykopała.