Gdy słyszymy o grach, które miały być przełomem dla danej firmy, zazwyczaj towarzyszy temu ogromne oczekiwania. Tak było też w przypadku „Concord”, live service shootera, który miał rywalizować z takimi tytułami jak „Overwatch 2”, „Apex Legends” czy „Valorant”. Sony wyraźnie wiązało z tą grą wielkie nadzieje. Jednak zamiast rewolucji, projekt okazał się być katastrofą. Zaledwie dwa tygodnie po premierze Sony zdecydowało się wycofać tytuł z rynku. Jak doszło do tego, że gra, która była w produkcji przez osiem lat, tak szybko trafiła na śmietnik historii?
Zbyt wielkie oczekiwania?
„Concord” miało być czymś więcej niż tylko kolejnym shooterem. Gra była tworzona przez Firewalk Studios, zespół liczący około 170 osób, wspierany przez zewnętrzne studia. W samą produkcję i marketing miały zostać wpompowane gigantyczne pieniądze. Mówi się nawet o kwocie 400 milionów dolarów, co czyniłoby „Concord” droższym niż takie hity jak „Spider-Man 2”, „God of War: Ragnarok” czy „The Last of Us: Part II”. Brzmi absurdalnie? Na pierwszy rzut oka tak, ale jeśli spojrzymy na czas produkcji, skalę marketingu oraz zaangażowanie Sony, to takie wydatki przestają być aż tak nierealne.
Colin Moriarity, były dziennikarz branżowy, twierdzi, że Sony mogło stracić na tym projekcie nawet więcej, niż początkowo przypuszczano. Jego źródła mówią o ogromnych nakładach finansowych i ambicjach, które przekształciły się w całkowitą klęskę. Co więcej, Moriarity wskazuje, że wewnątrz PlayStation „Concord” miało być postrzegane jako „przyszłość” marki – porównywane do potencjału, który miała seria „Star Wars”. Jednak zamiast udanej sagi, otrzymaliśmy coś, co zostało wycofane niemal natychmiast po premierze.
„Toksywna pozytywność” w studiu
Jednym z ciekawszych wątków w historii „Concord” jest to, co Moriarity określa jako „toksyczną pozytywność” wewnątrz Firewalk Studios. Twórcy byli rzekomo tak zdeterminowani, by dostarczyć hit, że nie dopuszczali do siebie negatywnej krytyki. Każdy problem miał być zamieciony pod dywan, a zewnętrzne uwagi ignorowane. Taki stan rzeczy może tłumaczyć, dlaczego projekt, nad którym pracowano przez osiem lat, okazał się niegrywalny i odrzucony przez społeczność graczy niemal natychmiast po premierze. W branży gier negatywna krytyka bywa bolesna, ale bez niej trudno jest unikać katastrof na miarę „Concord”.
Konkurencja, której zabrakło
Najbardziej rozczarowujące w tej historii jest to, jak wiele nadziei pokładano w „Concord” jako potencjalnym rywalu dla innych wielkich gier multiplayer. Sony liczyło na to, że ich tytuł przejmie część rynku, który obecnie należy do gigantów takich jak „Apex Legends” czy „Valorant”. Jednak, jak pokazuje historia „Concord”, sukces w branży gier to nie tylko kwestia pieniędzy i czasu. Równie ważne jest zrozumienie rynku, potrzeb graczy oraz zdolność do reagowania na problemy podczas samego procesu produkcji.
Co dalej?
Na razie Sony nie potwierdziło ani nie zaprzeczyło doniesieniom o kosztach produkcji „Concord”. Kwota 400 milionów dolarów jest jednak wciąż tylko plotką, mimo że została poparta przez dość wiarygodne źródła. Wiadomo natomiast, że firma zdecydowała się zwrócić pieniądze wszystkim, którzy zakupili grę. Jedno jest pewne – dla Sony była to bolesna lekcja. Żadna gra, nawet z największym budżetem, nie ma gwarancji sukcesu, jeśli nie potrafi spełnić oczekiwań graczy.
Porażka „Concord” nie oznacza końca ambicji Sony w segmencie live service. Firma z pewnością będzie analizować, co poszło nie tak, i jakie kroki podjąć, by uniknąć podobnych wpadek w przyszłości. Mam nadzieję, że wyciągną wnioski i następnym razem będą słuchać graczy, a nie tabelek w Excelu 🙂